Łuczak: Trener w pierwszej kolejności
fot. Grzegorz Bereziuk

,

Lista aktualności

Łuczak: Trener w pierwszej kolejności

- Każdy ocenia sezon poprzez wynik sportowy. Prawda jest taka, że nie zawsze wygrywa najlepszy - mówi prezes PGE Turowa Waldemar Łuczak.

,

Grzegorz Bereziuk: PGE Turów nie zdołał zrealizować przedsezonowego celu jakim był udział w finale rozgrywek Tauron Basket Ligi. Czy ten sezon dla zespołu był zatem całkowicie stracony?

Waldemar Łuczak: Nie można tak mówić, bo w trakcie rozgrywek zrobiliśmy dużo dobrego. Pokazaliśmy się z dobrej strony w kwalifikacjach do Euroligi w meczu z Chimki Moskwa, następnie bardzo niewiele zabrakło nam by wyjść z grupy w Pucharze Europy. Choć rozgrywki ligowe zakończyliśmy niepowodzeniem, to uważam, że nie można twierdzić, że całkowicie rozczarowaliśmy. Staraliśmy się walczyć praktycznie do końca. Mieliśmy słabsze momenty w szóstkach, ale pozbieraliśmy się i po dobrej grze pokonaliśmy w ćwierćfinałach play-off Anwil. Następnie w serii półfinałowej wygraliśmy jeden mecz w Sopocie, a w dwóch kolejnych walczyliśmy jak równy z równym. Te mecze potwierdziły, że jesteśmy dobrze przygotowani na tę fazę rozgrywek. Niestety nie udało się. Czwarty mecz Trefl wygrał wyraźnie, lecz nie chciałbym patrzeć na półfinałową rywalizację przez pryzmat tego jednego meczu. Byłoby to mocno nieobiektywne.

Zespół ze Zgorzelca miał jeszcze szansę wywalczyć brązowy medal. Mimo że Zastal był w waszym zasięgu także i tym razem nie zdołaliście zakończyć rywalizacji z korzyścią dla siebie.

- Myślę, że drugi mecz pokazał, iż potencjał naszej drużyny jest większy niż Zastalu. Prawda jest też taka, że drużyna, która walczyła o wyższe cele, a za chwilę musi walczyć o te niższe, ma problemy z motywacją. To pokazywały też poprzednie lata. Zespół z Zielonej Góry miał najlepszy sezon. Byli bardzo zdeterminowani, podobnie jak publiczność. W pozostałych dwóch meczach byliśmy na styku. Oczywiście jest dla nas różnica, czy zajęlibyśmy trzecie czy czwarte miejsce. Nie ukrywam jednak, że po porażce z Treflem trochę zeszło z nas powietrze.

Miniony sezon był pierwszym kiedy pełnił Pan funkcję prezesa klubu ze Zgorzelca. Utkwiły Panu w pamięci jakieś szczególne momenty?

- Nigdy nie rozbijam sukcesów na pojedyncze jednostki. Prawda jest taka, że przeważnie sukces ma wielu ojców, a porażka jedną sierotę. Naszym największym sukcesem w poprzednim roku było to, że wspólnie z ówczesnym prezesem Janem Michalskim wywalczyliśmy srebrny medal. Miniony sezon niestety zakończyliśmy niepowodzeniem, co jest naszą, w tym moją, porażką. Czy żałuję jakiś decyzji? Z pewnością są takie. Niestety jak coś się robi, to czasami coś się udaje, a czasami nie. Trudno rozpatrywać i analizować każdy swój krok. Sport jest specyficznym biznesem. Nie zawsze pieniądz decyduje o tym czy się odnosi sukces czy też nie. To tak naprawdę zależy od pięciu mężczyzn, którzy grają na parkiecie. Każdy ocenia sezon poprzez wynik sportowy. Prawda jest taka, że nie zawsze wygrywa najlepszy. Mamy tego wiele przykładów choćby z tego roku. Podejrzewam, że Real, Barcelona czy Bayern Monachium miały wyższy budżet od triumfatora Ligi Mistrzów z Londynu.

Myśli Pan już nad przyszłym sezonem? Trener Jacek Winnicki zostanie w klubie?

- Rozmawiamy z Jackiem Winnickim, ale bierzemy także po uwagę inne rozwiązania i kandydatury. Będziemy chcieli wspólnie rozstrzygnąć kto poprowadzi PGE Turów w przyszłym sezonie. Bardzo chciałbym ustalić to szybko. Później z pewnością planem będzie kompletowanie składu.

Czy któryś z koszykarzy ma już podpisane umowy z klubem?

- Takich zawodników mamy trzech. Są nimi David Jackson, Damian Kulig oraz Michał Chyliński. Będziemy rozmawiać z pozostałymi, zwłaszcza z Polakami. Zobaczymy jak się one zakończą. Później pomyślimy o obcokrajowcach.

Wkrótce w Zgorzelcu ma ruszyć budowa nowej hali, co dla Pana z pewnością jest bardzo dobrą informacją.

- Mam nadzieję, że wreszcie ruszy budowa, bo trochę się ten temat ślimaczy. Nie w tym jednak niczyjej winy, procedury po prostu tyle trwają. Udało się znaleźć wykonawcę, który zmieści się w budżecie przeznaczonym na budowę. Mam nadzieję, że teraz pójdzie z górki. Wiemy jednak, że w roku 2013 nie uda nam się rozpocząć rozgrywek w nowej hali, co było naszym planem.