Kikowski: Zaczynamy od zera
fot. Andrzej Romański

,

Lista aktualności

Kikowski: Zaczynamy od zera

- To, że dwa razy przegraliśmy z Anwilem, jest już historią. Teraz czeka nas nowy mecz i gdy tylko wyjdziemy na parkiet, nie będzie się to już liczyło, zaczynamy od zera - mówi przed meczem z Anwilem Paweł Kikowski, skrzydłowy Energi Czarnych.

,

Mateusz Bilski: Czy napisał Pan podanie do trenera o to, aby w przypadku, gdy Panu tak dobrze idzie, pozwolił Panu na spędzenie większej liczby minut na parkiecie?

Paweł Kikowski: Nie, nic nie będę pisał (śmiech). To są decyzje trenera i nie będę wnikał, dlaczego są takie, a nie inne, to nie moja sprawa. Ale cieszę się, że mój występ w meczu z Asseco Prokomem został odebrany tak pozytywnie.

Zagrał Pan w Gdyni bardzo dojrzale.

- Akurat tak się zdarzyło, z czego się cieszę. Na pewno wciąż się rozwijam, ciężko nad sobą pracuję i mam nadzieję, że będę grał jeszcze lepiej, bo to nie jest optimum mojej formy.

Na początku sezonu mówił Pan, że zawsze częściej grał Pan z piłką i dobrze się w tym czuł. W Enerdze Czarnych jest Pan jednak typowym strzelcem, który po wyjściu na pozycję od razu rzuca, będąc przy tym bardzo skutecznym.

- Na pewno ostatnio częściej trafiam i jest lepiej niż na początku sezonu. Faktycznie, nie gram już tyle z piłką w rękach, raczej biegam za linią rzutów za trzy. Jednak już kiedyś grałem w ten sposób i lubiłem to robić, więc jeśli taką rolę otrzymałem w Czarnych, to będę ją pełnił.

Jednak rzadko decyduje się Pan na wejścia pod kosz, co kiedyś było dla Pana czymś naturalnym. Dzieje się tak dlatego, bo tak sugeruje trener, czy może Pan ma jakieś obawy?

- W sytuacji, gdy nie gra się często z piłką, tylko stoi się na pozycji oczekując na podanie, nie jest się w odpowiednim rytmie, by spenetrować i wcisnąć się między wysokich. Ponadto muszę podkreślić, że po prostu wierzę w swój rzut z dystansu i jeśli mam kawałek miejsca, to składam się do niego i trafiam.

Może to byłby dobry element zaskoczenia, gdyby ponownie zaczął Pan wchodzić pod kosz?

- W meczu z Asseco Prokomem raz tak zagrałem, spenetrowałem pod kosz i podałem do Scotta Morrisona, były z tego punkty. To nie jest tak, że nie potrafię tego robić, ale jeszcze raz podkreślę, trzeba być w odpowiednim rytmie, trzeba czuć piłkę.

Zawsze byłoby dobrze, gdyby po takiej przegranej, jak ostatnia w Gdyni (po dogrywce 84:92), zespół był silniejszy. Czy spodziewa się Pan właśnie takiej reakcji Pana drużyny?

- Już po meczu trochę porozmawialiśmy o tym spotkaniu w szatni i jestem przekonany, że nie złożymy broni i będziemy walczyć o to, by w kolejnych meczach odrobić tą stratę punktową. W czwartek trener Adomaitis zafundował nam meeting, obejrzeliśmy nasz mecz na wideo i myślę, że wyciągnęliśmy wnioski z naszych licznych błędów.

W niedzielę zagracie mecz z Anwilem, który już dwa razy w tym sezonie był od Energi Czarnych lepszy. Czy to ma jakieś znaczenie?

- Na pewno sporo się słyszy na ten temat, że Anwil ma jakiś sposób na nas, że dwa razy przegraliśmy z nimi. Jednak to już historia, teraz czeka nas nowy mecz i gdy tylko wyjdziemy na parkiet, nie będzie się to już liczyło, zaczynamy od zera.

Co ze strony Energi Czarnych będzie najważniejsze w tym spotkaniu?

 - Musimy zatrzymać przeciwnika dobrą obroną. Włocławianie tworzą ofensywnie grający zespół, mają kilku bardzo dobrych strzelców w drużynie i Corsley’a Edwardsa, który pod koszem robi sporą przewagę. Trudno jest przy nim pomagać, ponieważ wtedy do głosu mogą dojść gracze obwodowi. Musimy być skoncentrowani w defensywie przez całe spotkanie i wykorzystać swoje przewagi w ataku.