AZS Politechnika - ŁKS: Emocje do końca
fot. Paweł Pietranik / pietranik.com

,

Lista aktualności

AZS Politechnika - ŁKS: Emocje do końca

Grający zaledwie w siedmiu ŁKS stawił czoła AZS Politechnice, jednak przy wyniku 93:92 z półdystansu pomylił się Piotr Trepka. - Mimo wszystko chciałbym podziękować moim chłopakom - powiedział trener łodzian, Piotr Zych.

 

,

ŁKS do piątkowego spotkania przystąpił poważnie osłabiony, bowiem trener Zych miał do dyspozycji zaledwie ośmiu zawodników, a Paweł Malesa i tak nie pojawił się na parkiecie ze względu na uraz. Gospodarze starali się to wykorzystać stosując pressing, jak i różnego rodzaju defensywne pułapki na całym parkiecie. Łodzian w grze utrzymywał jednak Michał Michalak. 18-latek odważnie i chętnie podejmował próby gry jeden na jednego, wygrywając bezpośrednie pojedynki z Piotrem Pamułą. Już w pierwszej połowie Michalak rzucił 15 punktów.

Warszawianie imponowali za to skutecznością z dystansu - po 20 minutach mieli blisko 50-procentową skuteczność zza łuku, dzięki czemu szybko objęli prowadzenie. Przez długi czas AZS Politechnika nie potrafiła jednak odskoczyć, bowiem podopieczni trenera Mladena Starcevicia nie potrafili znaleźć odpowiedzi na Jakuba Dłuskiego. Masywny skrzydłowy skutecznie upychał się w polu trzech sekund i w 12 minut rzucił 10 punktów. Koniec końców Dłuski sam wykluczył się z dalszej gry, ponieważ już w połowie drugiej kwarty zanotował swoje czwarte przewinienie.

Dobrym manewrem trenera Starcevicia okazało się danie szansy, wcześniej niż zwykle, młodym Sebastianowi Kowalczykowi i Maciejowi Kucharkowi. Obaj agresywnie bronili, dobrze napędzali kontry i nie popełniali błędów. Gdy na boisko wrócił Mateusz Ponitka, warszawianie wreszcie odskoczyli na 14-punktowe prowadzenie (50:36).

Po zmianie stron znów przypomniał jednak o sobie Dłuski. Przez cztery minuty trzeciej kwarty rzucił aż 10 punktów i jego ŁKS przegrywał tylko 66:61. Grę łodzian przyspieszyli Piotr Trepka i Bartłomiej Szczepaniak, przez co widowisko zrobiło się dużo żywsze. Goście nie potrafili jednak nawiązać równorzędnej walki z warszawianami, ponieważ nie do zatrzymania był Mateusz Ponitka. 18-latek trafił z dystansu, a chwilę później popisał się efektownie skończonym kontratakiem. Wtórował mu Patryk Pełka. 22-latek najpierw trafił niesamowity rzut równo z syreną, wymusił faul ofensywny, a w kolejnej akcji oszukał całą defensywę ŁKS i popisał się efektownym wsadem. Efekt? AZS Politechnika powróciła na 10-punktowe (76:66) prowadzenie.

Po raz kolejny sytuacja szybko się jednak zmieniła. Warszawianie stracili koncentrację, a w efekcie nie tylko rozluźnili defensywę, ale w ataku przestali grać składne akcje. To poskutkowało serią 9:0 i prowadzeniem ŁKS 79:78 w 32. minucie meczu. Wówczas do gry ponownie wrócili Pełka i Ponitka, którzy kolejny raz napędzali akcje AZS Politechniki, która z kolei odpowiedziała serią 8:0.

W ciągu czterech ostatnich minut świetnie grał Michał Michalak, rzucając w tym czasie 8 punktów. To jednak nie wystarczyło gościom na zwycięstwo. - Bardzo szkoda tego meczu. Wiadomo, że chciałem się tutaj pokazać, bo w Warszawie spędziłem ostatnie 2,5 roku. Najważniejsze było jednak dla mnie zwycięstwo - powiedział 18-latek.

To właśnie on na 30 sekund przed końcem trafił niesamowicie ważną trójkę, po której ŁKS wyszedł na prowadzenie 92:91. Chwilę później z półdystansu z zimną krwią odpowiedział Piotr Pamuła i ostatnia akcja należała więc do przyjezdnych. Piłka trafiła pod kosz do Dłuskiego, a ten po nieudanej próbie gry jeden na jednego odrzucił do będącego na wolnej pozycji Piotra Trepki. Ten jednak spudłował.

- Dłuski grał dzisiaj bardzo skutecznie, więc chcieliśmy w tej ostatniej akcji wykorzystać jego przewagę wzrostu. Uważam, że to był dobry pomysł. Kuba dobrze zagrał jeden na jednego i odrzucił do Trepki. Piotrek na treningach jest bardzo skuteczny, ale dzisiaj się pomylił. Szkoda. Nie daliśmy tej ostatniej akcji na Michalaka, bo sądziłem, że właśnie tego będzie spodziewać się AZS Politechnika - wyjaśnił ostatnią akcję trener Zych.

Warto zaznaczyć, że wśród gospodarzy bardzo dobre zawody rozegrał Mateusz Ponitka. 18-latek ostatecznie zdobył 23 punkty i dołożył 8 zbiórek. - To zwycięstwo bardzo cieszy. Wygraliśmy ten mecz atakiem, a nie obroną. Zabrakło nam nieco konsekwencji, ale ostatecznie byliśmy lepsi. Wciąż widać poważne braki w strefie podkoszowej, ale tego nie zmienimy - podsumował trener Mladen Starcević.