AZS - Trefl: Bez centra ani rusz
fot. Andrzej Romański

,

Lista aktualności

AZS - Trefl: Bez centra ani rusz

Koszykarze Trefla Sopot przełamali złą passę meczów w Koszalinie i pokonali AZS 83:76. Tym samym dla Akademików jest to druga porażka z rzędu.

Niedługo przed spotkaniem szkoleniowiec AZS Koszalin - Tomasz Herkt, powiedział z niekłamanym zakłopotaniem, że w meczu z Treflem Sopot nie wystąpi podstawowy środkowy Akademików - Rafał Bigus. Mimo że w ekipie z Trójmiasta nie zagrał także pierwszopiątkowy John Turek, to nieobecność byłego gracza m.in. Kotwicy Kołobrzeg, była widoczna gołym okiem. Do teraz nie jest wiadome, czy Bigus wystąpi w sobotnim spotkaniu z Energą Czarnymi Słupsk. W miejsce polskiego centra wskoczył Marko Lekić, który od kilku spotkań zawodzi i nie potrafi odnaleźć się w koszalińskim zespole. 26-latek zdobył co prawda 13 punktów przy dobrej skuteczności, jednak jego gra w obronie pozostawiała wiele do życzenia. Gracze Trefla Sopot kilkukrotnie w ataku pozycyjnym mieli sytuacje, gdy niekryci rzucali spod samej obręczy.

Zawodnicy Trefla Sopot prowadzili od początku do końca spotkania. Już po zaledwie jednej minucie koszalinianie tracili do gości aż osiem punktów, a trener Herkt był zmuszony wziąć czas. Sopocianie robili to, co potrafią najlepiej, czyli grali z kontry, a pozwalała im na to na przemian świetna obrona i nieprzygotowana ofensywa Akademików. Zmiana obrony na strefę miała przeszkodzić koszykarzom trenera Karlisa Muiznieksa w zdobywaniu punktów i rzeczywiście rzucali z gorszą skutecznością. Jednak jak powszechnie wiadomo, tego typu defensywa nie ułatwia zbierania piłek ze swojej tablicy, a gospodarze szybko się o tym przekonali. - Dwie pierwsze kwarty oceniam bardzo negatywnie, nie broniliśmy dobrze ani nie zbieraliśmy piłek, dopiero w dalszej części spotkania nasza gra wyglądała nieco lepiej - komentował po meczu trener Tomasz Herkt.

Ważnym czynnikiem była z pewnością słabsza postawa jednego z filarów koszalińskiej drużyny, George'a Reese'a. Amerykanin zdobył w całym spotkaniu 13 punktów, przy skuteczności 3/18 z gry. - Trzeba docenić wkład Marcina Stefańskiego w naszą grę. Zawodnik ten po obu stronach parkietu pokazał się z dobrej strony. Na największą pochwałę zasługuje za świetną defensywę na liderze AZS Reese'ie. Wiedzieliśmy, że ten gracz jest motorem napędowym gospodarzy, dlatego chcieliśmy go całkowicie wyłączyć z gry i udało nam się to - mówił trener Karlis Muiznieks.

Słynący z całkowitej przemiany po przerwach koszalinianie, również tym razem nie zawiedli oczekiwań swoich kibiców i od początku trzeciej kwarty ruszyli w pościg za Treflem Sopot. Prawdziwymi jokerami z ławki byli Kamil Łączyński i Marcin Dutkiewicz. Młody rozgrywający świetnie rozprowadzał kontry Akademików i bardzo dobrze radził sobie z pilnowaniem Łukasza Koszarka. Natomiast Dutkiewicz zazwyczaj kończył kontry celnymi rzutami z dystansu, bądź spod kosza. Dla 25-letniego skrzydłowego było to najlepsze spotkanie w tym sezonie (14 pkt., 4 zb.). - Mamy duży respekt przed zespołem z Koszalina. Wiemy, że na swoim terenie potrafią wygrywać dosłownie z każdym, dlatego można się domyślić, że to był dla nas niezwykle ważny mecz - opowiadał Marcin Stefański.

Koszykarze AZS Koszalin na trzy minuty przed końcem spotkania przegrywali zaledwie sześcioma punktami (w drugiej kwarcie tracili do Trefla 24 pkt.). Dobra gra wspomnianych wcześniej Dutkiewicza i Łączyńskiego napawała kibiców optymizmem, jednak w jednej z najważniejszych akcji spotkania, świetnie wypatrzony przez Łączyńskiego Lekić został zablokowany przez powracającego po kontuzji Filipa Dylewicza.

Konsekwencja z jaką grali w końcowej fazie spotkania gracze Trefla była godna podziwu. Można było odnieść wrażenie, że ani przez chwilę dwójka rozgrywających - Koszarek i Wiśniewski nie łamali taktyki trenera Muiznieksa, co dało sopocianom kolejne zwycięstwo. - Pod koniec spotkania pokazaliśmy, że dysponujemy kilkoma ogranymi i doświadczonymi zawodnikami. Chris Burgess, Łukasz Koszarek, Filip Dylewicz - dzięki nim ten mecz nie zakończył się inaczej - mówił z uśmiechem na ustach Stefański.