Energa Czarni - AZS Politechnika: Napędzili strachu
fot. Paweł Pietranik / pietranik.com

,

Lista aktualności

Energa Czarni - AZS Politechnika: Napędzili strachu

Koszykarze AZS Politechniki Warszawskiej dzielnie walczyli w Słupsku o zwycięstwo nad Energą Czarnymi, ale w czwartej kwarcie dali się przełamać i przegrali 70:81.

- Zagraliśmy dobry mecz, z dobrym przeciwnikiem, przez całe spotkanie walczyliśmy z wiarą w zwycięstwo i taka gra jest nam potrzebna. To było twarde 40 minut i mimo porażki myślę, że każdy z nas czuje zadowolenie z tego spotkania - mówił po meczu Marcin Kolowca. I właśnie w taki sposób można najkrócej podsumować spotkanie Energi Czarnych z AZS Politechniką.

Od pierwszych minut młodzi koszykarze z Warszawy grali bardzo dobrze. Ich poczynania były poukładane i co najważniejsze - skuteczne. Mimo że Energa Czarni doskonale realizowali taktykę trenera Dainiusa Adomaitisa, kierując zdecydowaną większość piłek pod kosz, skąd skuteczni byli Paweł Leończyk, Scott Morrison i Zbigniew Białek, to o wyraźnym prowadzeniu nie mogli nawet myśleć. Wszystko to za sprawą zespołowej postawy graczy AZS Politechniki. Spotkanie od dwóch trójek rozpoczął Jarosław Mokros, a następnie do zdobywania punktów włączyli się m.in. Piotr Pamuła i Michał Michalak. Goście, nie zważając na agresywną obronę Energi Czarnych, prowadzili ze słupszczanami wyrównaną walkę niemal kosz za kosz.

- Cieszy wygrana, to był pierwszy mecz w naszej hali i nie brakowało w nim nerwów. Politechnika zagrała tak, jak się tego spodziewaliśmy i aż sześciu jej zawodników trafiało z dystansu, w pewnym momencie mieli aż 8/13 za trzy. Ciężko się gra przeciwko takiej drużynie, ale najważniejsze było to, by grać agresywnie przez cały czas. Nie ma możliwości, by zespół rywali utrzymał taką skuteczność przy nieustannej, agresywnej defensywie. W czwartej kwarcie nie zabrakło nam tego, przełamaliśmy mecz i wygraliśmy - mówił po meczu trener Dainius Adomaitis.

- Ponad 40 punktów zawodnicy Energi Czarnych zdobyli spod samego kosza. I to właśnie pod samą obręczą przegraliśmy to spotkanie. Słupszczanie byli od nas silniejsi i nie byliśmy w stanie poradzić sobie ani w obronie, ani w ataku jeden na jednego w polu trzech sekund - tłumaczył Mladen Starcević, trener AZS Politechniki Warszawskiej.

Goście walczyli ambitnie i jeszcze w 29. minucie meczu prowadzili aż siedmioma punktami. Swoją grą dotrzymywali kroku Enerdze Czarnym do połowy czwartej kwarty. Wtedy pod wpływem nieustannej, agresywnej obrony na obwodzie przestały wpadać im już rzuty z dystansu, a z drugiej strony odpowiedzialność za wynik na swoje barki wziął Stanley Burrell, rozgrywający gospodarzy. Amerykanin zdobył w ostatniej kwarcie siedem punktów i asystował przy prawdopodobnie najważniejszym rzucie w meczu Zbigniewa Białka, który trafił trójkę na minutę i 43 sekundy przed końcem, dającym Enerdze Czarnym już pewną przewagę 76:69.

- Nie obchodzą mnie same statystyki. Dla mnie rozgrywający może mieć zero asyst, ale jeśli podejmuje dobre decyzje, to będę zadowolony. Dzisiaj Stanley Burrell miał również kilka złych decyzji, ale ma świadomość, że będąc rozgrywającym musi sprostać moim niemałym wymaganiom. On wciąż się uczy, nie jest tak doświadczonym zawodnikiem jak Jerel Blassingame. To jeszcze młody gracz i wiele mu trzeba jeszcze wytłumaczyć - opisywał grę swojego rozgrywającego Dainius Adomaitis.

- Naszym rozgrywającym brakuje doświadczenia i ogrania na wysokim poziomie. Zaimponował mi za to Stanley Burrell, niski wzrostem, ale wielki zawodnik, naprawdę potrafiący grać w koszykówkę. Nie wiem ile mu Energa Czarni zapłacili, ale na pewno był warty tego - dodał z uśmiechem Mladen Starcević.

Sporo rzucający przez cały mecz z dystansu gracze z Warszawy zaskoczyli wszystkich swoją postawą na minutę przed końcem spotkania. Mając piłkę przy ośmiopunktowej stracie rozegrali bardzo długą akcję, którą w ostatniej sekundzie kończył rzutem za trzy Piotr Pamuła, ale nie trafił nawet w obręcz i goście popełnili błąd 24 sekund.

- Trudno było mi decydować w takim momencie, więc decyzja należała do graczy. Pamuła był w dobrej dyspozycji i szkoda by było nie podać mu na taki rzut, ponieważ ma on pewność i może trafić, ale tym razem nie wyszło. Jednak nie zmienia to sytuacji, że niepotrzebnie straciliśmy dużo czasu - wyjaśniał Stracević.

Odpowiedzialność za porażkę wziął jednak na siebie trener AZS Politechniki. - Jestem niezadowolony ze swojej pracy, ponieważ nie pomogłem za bardzo mojej drużynie. Powinienem wykazywać więcej inicjatywy i zrobić coś więcej, coś inaczej, nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Nie mogę być z siebie dumny i można powiedzieć, że mój zespół był lepszy niż ja sam - wyjaśniał Starcević.

Najwięcej punktów dla Energi Czarnych zdobył wspomniany Burrell - 21, a najlepszym strzelcem AZS Politechniki Warszawskiej był Piotr Pamuła, autor 18 punktów.