Bochno: Chcę zdobyć złoto
fot. Grzegorz Bereziuk

,

Lista aktualności

Bochno: Chcę zdobyć złoto

- Nie czujemy się spełnieni z powodu wywalczenia awansu do finału i tym samym co najmniej srebrnych medali - mówi przed finałową rywalizacją z Asseco Prokomem obrońca PGE Turowa Bartosz Bochno.

,

Grzegorz Bereziuk: Emocje po siódmym meczu z Treflem w obozie PGE Turowa już opadły?

Bartosz Bochno: Środa była dla nas bardzo szczęśliwym dniem. Cały sezon ciężko pracowaliśmy by awansować do finału. Dokonaliśmy tego, a więc zrealizowaliśmy swój plan. Nie było jednak łatwo. Przed decydującym meczem z Treflem wiedzieliśmy, że musimy być maksymalnie skoncentrowani i dać z siebie wszystko i trochę więcej. Wyszliśmy z tej rywalizacji zwycięsko i to jest dla nas najważniejsze.

Po trzech kwartach meczu z Treflem mieliście 12 punktów przewagi. Sopocianie zaczęli czwartą kwartę od prowadzenia 7:0. Zabrakło Wam koncentracji?

- To nasza wina, że daliśmy Treflowi na siebie naskoczyć. Było to dla nas trudne doświadczenie. Przez cały mecz prowadziliśmy, ale dopadła nas chwilowa niemoc. Zdołaliśmy jednak opanować emocje.

Udało Wam się wyjść z dołka, mimo że przez znaczącą część czwartej kwarty graliście bez trzech zawodników.

- Wśród nich byłem ja. Nie pamiętam kiedy opuściłem boisko z powodu pięciu przewinień. Były we mnie ogromne emocje. Gdy siedzi się na ławce z powodu pięciu fauli nic nie można zrobić. Są straszne nerwy, a jedyne co można uczynić to dopingować swoich kolegów aby skończyli mecz tak jak powinni. Wykonali bardzo dobrą pracę.

Pamięta Pan czasy kiedy wraz z klubem ze Zgorzelca zdobywał srebrne medale?

- Medale bardziej smakują gdy gra się na boisku. Bardziej smakuje drugi medal ponieważ trochę grałem, ale i pierwszym sezonie byłem elementem zespołu. Byli bardzo fajni zawodnicy, na boisku i poza nim. Byłem najmłodszy, nie znałem angielskiego i zbyt dobrze z nimi nie rozmawiałem. Wielu graczy wspominam bardzo miło, Dragisę Drobniaka, Thomasa Kelatiego, Andresa Rodrigueza, Davida Logana, Vjeko Petrovicia, czy Slobodana Ljubotinę, przeciw któremu teraz walczyłem o finał. Mamy te same wspomnienia i teraz przed meczami i po nich rozmawiamy, pośmiejemy. To dowód na to, że ten okres był czymś więcej niż tylko rok czy dwa lata spędzone razem.

Obecnie jest Pan ważnym elementem drużyny. Nauka z trenerem Filipovskim nie poszła zatem w las?

- Wierzyłem, że ciężka praca do czegoś mnie doprowadzi. Tak zostałem nauczony. Wiedziałem, że na treningu nie można oszukać, coś zrobić słabiej, poobijać się itd. Musiałem walczyć o swoje marzenia i pozycję. Nie spoczywam jednak na laurach i cały czas ciężko pracuję. Wiem, że mam w sobie jeszcze dużo ukrytych zdolności. Wierzę, że nadejdzie czas gdy wszystko ze mnie wybuchnie. Chcę iść do przodu w dobrym kierunku i stawać się coraz lepszym graczem. To są marzenia każdego młodego koszykarza.

W sobotę otwarcie wielkiego finału. PGE Turów po raz czwarty w swojej historii spróbuje zaatakować złoty medal?

- Będzie z pewnością bardzo ciężko. Jesteśmy cały czas w grze. Przeciwnik miał 9-10 dni wolnego. Zobaczymy, być może dłuższa przerwa spowoduje, że przeciwnik zagra słabiej? Na pewno jedziemy do Gdyni walczyć. Nie czujemy się spełnieni z powodu wywalczenia awansu do finału i tym samym co najmniej srebrnych medali. Nie poddamy się bez walki. Chcę zdobyć złoto i dam wszystko drużynie abyśmy wygrywali mecze.