Kulig: Turów nam leży
fot. Adam Jastrzębowski, pbgbasket.pl

,

Lista aktualności

Kulig: Turów nam leży

- Można powiedzieć, że PGE Turów nam leży. Przegraliśmy z tą drużyną dwa mecze w sezonie zasadniczym, oba po dogrywkach. Opinie, że były to dla nas spotkania wygrane potwierdzają tylko, że potrafimy toczyć z Turowem wyrównaną walkę - mówi przed rywalizacją z PGE Turowem Zgorzelec środkowy PBG Basketu Poznań Damian Kulig.

,

Jarosław Galewski: Cel zrealizowany, ponieważ PBG Basket Poznań wywalczył awans do play-off. Czy po niedzielnym spotkaniu był czas na świętowanie?

Damian Kulig:
Trochę luźnej atmosfery było. Można to było zresztą zauważyć zaraz po zakończeniu niedzielnego meczu, kiedy na parkiecie odbyła się mała feta z okazji awansu do play-off. Bardzo się cieszymy, że się udało awansować, ale na większe świętowanie nie mieliśmy za bardzo czasu. Staraliśmy się przygotować do następnego meczu, który rozegramy z Turowem.

Jak zareagował pan na wiadomość, że zagracie właśnie z PGE Turowem Zgorzelec?

- Można powiedzieć, że Turów nam leży. Przegraliśmy z tą drużyną dwa mecze w sezonie zasadniczym, oba po dogrywkach. Opinie, że były to dla nas spotkania wygrane potwierdzają tylko, że potrafimy toczyć z Turowem wyrównaną walkę. Przegraliśmy przez własną głupotę. Wiemy doskonale, jak gra nasz najbliższy przeciwnik i dlatego mamy wiedzę, co jest potrzebne do odniesienia zwycięstwa. Pewnych błędów nie możemy już popełniać, zwłaszcza tych, które miały miejsce w końcówkach spotkań ze zgorzelczanami.

Czy porażki z sezonu zasadniczego mają teraz jakiekolwiek znaczenie, choćby pod względem mentalnym?

- Moim zdaniem, to co było, odchodzi teraz w niepamięć. Sezon zasadniczy rządzi się swoimi prawami, a faza play-off swoimi. Teraz przygotowujemy się normalnym rytmem do kolejnego spotkania. Mobilizacja jest szczególna, bo to faza play-off. Zrobimy wszystko, żeby wyjść z tej rywalizacji zwycięsko.

Czy w związku z tym, że intensywność gry w fazie play-off jest znacznie większa wasze przygotowania wyglądają nieco inaczej?

- Nie sądzę. Przygotowania są raczej takie same jak w przypadku innych spotkań, które rozgrywaliśmy w tym sezonie. W zasadzie jedyną kwestią, które nam teraz pozostaje, to odpowiednie przygotowanie na Turów pod względem taktycznym.

Czyli dokładna analiza dotychczasowych meczów z PGE Turowem?   

- W pewnym sensie, aczkolwiek doskonale wiemy, jak gra zespół ze Zgorzelca. Graliśmy z nimi przecież stosunkowo niedawno. Znamy ich założenia, taktykę. Słowem, wiemy, czego można się po Turowie spodziewać. Na pewno zrobimy wszystko, żeby jak najlepiej bronić. Tak było w Zgorzelcu i efekty były widoczne. Trzeba też uważać na końcówki. Takich jak te, które do tej pory rozgrywaliśmy z naszym najbliższym rywalem, już być nie może.

Zgadza się pan, że w tej rywalizacji, mimo miejsc dzielących oba zespoły w tabeli, murowanego faworyta nie ma?

-
Wydaje mi się, że to prawda. Wystarczy spojrzeć na nasze mecze w sezonie zasadniczym. One obrazują to najlepiej. Były trzy dogrywki, a to raczej świadczy o wyrównanym poziomie, który prezentują obie drużyny. Turów ma jednak przewagę własnego parkietu, a to na pewno spory atut. Hala, kibice, kosze stanowią zawsze jakiś plus. Turów będzie faworytem, ale PBG Basket zrobi wszystko, żeby wyjść z tej serii zwycięsko.

Gdzie przede wszystkim powinniście szukać swojej szansy w tej rywalizacji?

- Na pewno musimy grać bardzo zespołowo. Kiedy nasza gra opierała się na próbach jednego zawodnika, to na ogół nie kończyło się to najlepiej. Mamy bardzo wyrównany zespół. Praktycznie po dwóch graczy na każdą pozycję. To może być nasz wielki atut. Musimy to wykorzystać i grać bardzo twardo w obronie przez całe spotkanie. Nie można teraz patrzeć na przewinienia, trzeba walczyć o każdą piłkę. Tylko tak możemy pokonać Turów.

Czego powinniście obawiać się najbardziej ze strony rywala?

- Ciężka walka czeka na pewno Eddie'go Millera z Davidem Jacksonem. Odpowiedzialne zadanie także przed Cliffem Hawkinsem, który będzie bronić przeciwko rozgrywającemu Turowa. Torey Thomas to na pewno klasowy gracz. Te pozycje odegrają ogromne znacznie w całej rywalizacji. Oczywiście, jest jeszcze znakomity strzelec Marko Brkić. Jeżeli jemu zacznie wpadać, będzie nam bardzo ciężko, żeby coś zrobić.

Czy pana zdaniem PGE Turów ma przewagę pod koszem?

- Być może. Czeka nas trudna walka pod tablicami. Mam na myśli nie tylko podkoszowych zawodników, ale także tych z obwodu. Od nich w tym elemencie również bardzo wiele zależy. Musimy uważać, żeby Turów nie zdominował nas w walce o zbiórki. Na pewno zwrócił pan uwagę na element, który może być w jakimś stopniu kluczowy w tej rywalizacji.

Patrząc na wasze wyniki we własnej hali, kiedy rywalizacja przeniesie się do Poznania, to wy powinniście być faworytem. Od początku roku u siebie gracie znakomicie…

- Zgadza się, ale najpierw przed nami Zgorzelec. Musimy wygrać na wyjeździe przynajmniej jedno spotkanie i wtedy nasze szansę na końcowy sukces wzrosną. Własna hala to zawsze atut, także w naszym przypadku. Znajomość obiektu, doping kibiców, kosze – to wszystko ma znaczenie.

Czyli celem minimum na spotkania w Zgorzelcu przynajmniej jedna wygrana?

- Dokładnie tak. Oczywiście, byłoby idealnie, gdybyśmy wygrali oba mecze i na pewno spróbujemy. Jedna wygrana postawi nas jednak w niezłym położeniu. Jeśli przegramy oba spotkania, to także nie będzie tragedii. Na pewno się wtedy nie poddamy, bo we własnej hali jesteśmy bardzo silni. Nie ma jednak sensu przewidywać, trzeba grać na maksimum możliwości.