,

Lista aktualności

Węgierska szarża

Anwil postawił twarde warunki, ale tylko przez 30 minut. W ostatniej kwarcie Prokom trafiał niemal wszystko, a koszykarze z Włocławka nie mieli pomysłu jak zatrzymać tą kanonadę. Istvan Nemeth poprowadził mistrza do efektownego zwycięstwa nad wicemistrzem – gospodarze wygrali w Sopocie 92:71.

,

Anwil postawił twarde warunki, ale tylko przez 30 minut. W ostatniej kwarcie Prokom trafiał niemal wszystko, a koszykarze z Włocławka nie mieli pomysłu jak zatrzymać tą kanonadę. Istvan Nemeth poprowadził mistrza do efektownego zwycięstwa nad wicemistrzem – gospodarze wygrali w Sopocie 92:71.

Końcowy wynik z pewnością nie odzwierciedla emocji, jakich doznali fani obu drużyn. Przez trzy kwarty na parkiecie trwała regularna wojna o każdą piłkę i każdy punkt, choć poza pierwszymi minutami to Prokom miał cały czas inicjatywę.

Nie zmienia to jednak faktu, że generalny sprawdzian formy obie drużyny oblały z kretesem. Długo trzeba by pewnie szukać w statystykach spotkania, w którym zespół pod wodzą Andreja Urlepa w ciągu jednej połowy stracił aż 52 punkty, a w decydującej części gry jeszcze 28. Anwil może być częściowo usprawiedliwiony sytuacją kadrową, gdyż w Hali 100-lecia na parkiet nie wybiegł Gintaras Kadziulis, a w składzie tak naprawdę nie ma ani jednego gracza na pozycję centra. Sopocianie w defensywie wypadli tylko troszeczkę lepiej. Widać, że jeszcze sporo czasu upłynie zanim nowi gracze nauczą się schematów poruszania w obronie, tak, aby rywal nie zdobywał punktów w najprostszy sposób. Czasu jednak mistrzowie Polski mają coraz mniej, gdyż już w listopadzie startują rozgrywki Euroligi.

Znacznie lepiej było w ataku. Szczególnie w pierwszej połowie gospodarze pokazali swoje nowe oblicze. Pojawienie się w składzie Christiana Dalmau znacznie przyspieszyło grę zespołu. Nawet znany ze statycznego rozgrywania piłki Tomas Pacesas imponował szybkością przeprowadzania akcji. Sopocianie raz po raz zdobywali punkty po kontrach, które wykańczali Wójcik, Nemeth i Jagodnik. Kluczem do zwycięstwa były jednak rzuty trzypunktowe. W ostatniej części gry gospodarze, w krótkim odstępie czasu, aż pięciokrotnie trafili zza linii 6,25 m, co pozwoliło im od stanu 64:61 odskoczyć na 79:65. Główna w tym zasługa Istvana Nemetha, który był autorem trzech trafień. Od tego momenty mistrzowie Polski do końca kontrolowali już przebieg wydarzeń na boisku. – Wiedzieliśmy, że Anwil bardzo dobrze zacieśnia strefę podkoszową, dlatego w decydujących momentach decydowaliśmy się na rzuty z dystansu – powiedział po meczu trener Eugeniusz Kijewski.

Mecz mógł się rozstrzygnąć jeszcze w pierwszej połowie, ale Prokomowi zabrakło determinacji, aby wypracować wysoką przewagę. W drugiej kwarcie po jedenastu punktach z rzędu zdobytych przez Tomasa Pacesasa i Filipa Dylewicza, gospodarze prowadzili 37:26. Anwil jednak tuż po przerwie wziął się za odrabianie strat. W trzeciej części gry dla włocławian punktowali jedynie Robert Witka, Donatas Zavackas i Michał Ignerski i to dzięki nim goście zmniejszyli straty do zaledwie trzech punktów. Cała trójka robiła co mogła, ale ich bardzo dobra postawa to było za mało na Prokom tego dnia. Na ostatnie dziesięć minut wyraźnie zabrakło im sił.

Najskuteczniejszym graczem spotkania został Adam Wójcik, na którego już tradycyjnie nie było sił w walce pod tablicami. Środkowy mistrzów Polski zanotował 19 punktów i 4 zbiórki. Zaledwie jeden punkt mniej miał na swoim koncie Istvan Nemeth, ale miał za to o jedną piłkę zebraną więcej. Najaktywniejszym graczem okazał się jednak Filip Dylewicz, który oprócz 10 punktów, 5 zbiórek i 5 przechwytów zanotował aż 8 asyst.

W drużynie Anwilu najwięcej punktów zdobył Robert Witka. Polski skrzydłowy zanotował 16 punktów oraz 6 zbiórek i nie miał większych problemów z ogrywaniem graczy podkoszowych sopocian. Donatas Zavackas (15 punktów) i Michał Ignerski (13 punktów) swoją zdobycz uzyskali po rzutach z dystansu lub linii rzutów wolnych. Litwin dodatkowo zapisał na swoim koncie 10 zbiórek.

Włocławianie muszą jak najszybciej poszukać wysokiego gracza pod kosz. Póki co braki centymetrów potrafią nadrobić walecznością, ale w miarę trwania sezonu będzie im się grało coraz trudniej bez centra. Trener Kijewski musi się z kolei postarać, aby jak najszybciej wkomponować nowych graczy w zespół. Szczególnie Michaela Andersena, w którym drzemie ogromny potencjał. W spotkaniu z Anwilem Duńczyk niespecjalnie potrafił sobie znaleźć miejsce na boisku.

Spotkanie na szczycie z pewnością było dobrym widowiskiem, choć widać, że obu trenerów czeka jeszcze dużo pracy zanim ich gracze w pełni będą realizowali założenia taktyczne. Nie zmienia to jednak faktu, że Prokom i Anwil są faworytami do obsadzenia po raz drugi z rzędu miejsca w finale.