,

Lista aktualności

Twarde warunki

Świetne ukoronowanie ligowego weekendu w Dominet Basket Lidze. Christian Dalmau rozstrzygnął wynik indywidualnymi akcjami w końcówce, dzięki czemu Prokom Trefl pokonał warszawski zespół 69:63. Gościom zabrakło w końcówce sił i dokładności w rzutach z dystansu, aby sprawić sensację.

,


Prokom Trefl po raz kolejny trochę zlekceważył rywala i omal nie przypłacił tego porażką. Sopocianie od początku spotkania grali nie najlepiej. Nie mogli złapać swojego rytmu i popełniali mnóstwo błędów, na przemian w ataku i obronie. Szczególnie razili nieskutecznością pod atakowaną tablicą, gdzie nie wykorzystywali dogodnych sytuacji spod kosza i z dystansu.

Im dłużej trwało spotkanie, tym goście bardziej wierzyli, że mogą z Sopotu wywieźć dwa punkty. Polonia opanowała walkę na tablicach, dzięki czemu mogła grać z kontrataku i zdobywać łatwe punkty. Sam Eric Taylor zebrał 16 piłek, czyli o jedną mniej niż wszyscy wysocy gracze Prokomu Trefl razem. Gorzej było, gdy sopocianie zdołali ustawić obronę i naciskali na rozgrywających. Widać było brak doświadczonego rozgrywającego, który potrafiłby dokładnie rozegrać akcję.

Chwilami radził sobie Łukasz Koszarek, ale wyraźnie widać po nim przerwę spowodowaną kontuzjami. Brakuje mu przede wszystkim szybkości i skuteczności, ale oba elementy powinny powrócić z czasem. W Hali 100-lecia pokazał kilka dobrych zagrań, ale do formy z zeszłego sezonu droga jeszcze daleka. Udany debiut w drużynie Polonii zaliczył Jacek Sulowski, który zdobył 10 punktów na dobrej skuteczności (4/5 z gry).

Spotkanie w Sopocie było bardzo zacięte. Gdy tylko graczom sopockim udawało się odskoczyć na kilka punktów, goście redukowali przewagę rzutami z dystansu. Ani na chwilę różnica nie przekroczyła jednak 10 punktów.

Losy meczu rozstrzygnęły się w ostatnich minutach, gdy sprawy w swoje ręce wziął Christian Dalmau. Obrońca sopockiej drużyny raz po raz wchodził pod kosz, co kończyło się punktami lub faulami. Razem z Michaelem Andersenem zdobył 10 ostatnich punktów drużyny. Szczególnie imponująca była akcja, w której po nieskutecznym wejściu Dalmau, środkowy sopocian wsadem dobił piłkę wsadem bezpośrednio z powietrza.

Nie zmienia to jednak faktu, że przed meczem z Efesem, zespół wypadł słabo. – Myślę, że jedyny pozytywny element dzisiejszego meczu to zwycięstwo. Dzisiaj zespół nie był przygotowany do tego meczu mentalnie – powiedział po meczu trener Kijewski. O słabości drużyny niech świadczy fakt, że żaden z graczy nie był w stanie zdobyć więcej niż 13 punktów, mistrzowie Polski po raz pierwszy w tym sezonie nie zdołali zdobyć 70 punktów.

Niepokojąca jest zwłaszcza forma Tomasa Masiulisa. Litwin miał wyśmienity początek sezonu, ale z meczu na mecz gra coraz słabiej. W niedzielę spędził 12 minut na parkiecie i trzykrotnie przestrzelił z bardzo łatwych pozycji. Przed meczem z turecką drużyną jest to z pewnością zła wiadomość. Co prawda coraz lepiej gra Filip Dylewicz, ale Masiulis zdaje się być graczem nie do zastąpienia, szczególnie w defensywie.