,

Lista aktualności

Felieton Mirosława Noculaka: Karuzel przyjechał

O zmianach trenerskich podczas sezonu pisze w kolejnym felietonie ekspert www.plk.pl i Polsatu Sport Mirosław Noculak.

,

„Karuzel" - tak niecałkiem poprawnie w niektórych częściach Polski nazywało się popularną, przynajmniej w moim dzieciństwie, czyli wczesnym PRL-u, formę - a jakże - jedynej słusznej rozrywki. To była zabawa! Jak tylko „karuzel" przyjechał, ludzie zewsząd się zlatywali i dostawali - i to nie tylko tzw. inteligencja - małpiego rozumu.

Nie wiem, jak jest teraz z tą popularną niegdyś rozrywką, ale w DBE karuzela trenerska ruszyła z kopyta. Czas już najwyższy! Interes w szalony, niesłabnącym nawet na przełomie roku, tempie się kręci i kto wsiadł na krzesełko słabo zabezpieczone, wypada z hukiem na bruk.

Jako pierwszego spotkało to Saszę Krutikowa. W ubiegłym sezonie jak nawiedzony mieszał w składzie w okresie przygotowawczym, stworzył jednak całkiem niezłą kapelę i wraz z nią, ten polski - przez zasiedzenie - Białorusin był rewelacją. W tym roku ubiegłoroczna metoda się nie sprawdziła. Sasza, nie ma co udawać Greka! Trzeba się przyczaić, spokojnie obserwować tę obłędną machinę i w odpowiednim momencie wskoczyć na wolny fotelik.

Drugi przypadek ma zgoła inny charakter. Trenerowi tarnowskich Jaskółek prawdopodobnie zrobiło się słabo, czyli mówiąc w stylu Wiecha* „zemgliło go", i sam z karuzeli wysiadł. Ryszard Żmuda, bo o nim mowa, jak nikt inny pasuje do tarnowskich realiów, charakterny gość, wojownik pełną gębą, a tu masz - wysiadka. Drogi Ryszardzie, nie takich kozaków niestrawności kładły na łopatki! Czas - zwyczajnie - na rekonwalescencję.

No i wreszcie trzeci - jak na razie ostatni - przypadek. Włocławski Anwil, firma, która od 16 lat, tak, tak, już w trzeciej lidze, była pionierem zawodowych rozwiązań w koszykówce, nieoczekiwanie powierzyła stery młodemu, niezbyt doświadczonemu - w samodzielnym prowadzeniu seniorskich drużyn - trenerowi, Davidowi Dedkowi. Ambitny i sympatyczny Słoweniec nie dał rady... ale nie do końca wypadł z karuzeli, ma podobno wrócić na stanowisko asystenta. Szanowny Davidzie, jak głoszą Mądre Księgi, nie ma takiego Goliata, którego nie można dopaść i powalić, zatem wszystko przed Tobą.

Oczywiście, jak to na karuzeli, nie wiadomo - choćby patrząc na powyższe przypadki - co się wydarzy. Patrząc z boku na tytułowego kręcioła widać co najmniej jednego, mocno - już od dawna - zzieleniałego pacjenta. Ten tylko sobie wiadomymi sposobami, w najbardziej krytycznych momentach, kiedy już-już bezwzględna siła odśrodkowa ma go wyrzucić w kosmos, łapie się jakiegoś tłustego rywala - i to dwukrotnie zresztą - utrzymując się w elicie saperów. I niech tak zostanie. Już raz na stronie www.plk.pl - wraz z Adamem Romańskim - stawałem w obronie Mariusza Karola. Jeszcze raz, tym razem samodzielnie - mniemam jednak, że Adam podziela moje zdanie - jestem za utrzymaniem stanowiska przez aktualnego trenera Czarodziejów z Wydm. Poza tym Polska Liga Koszykówki znana obecnie jako DBE, bez MK - zwanego gdzieniegdzie polskim Mourinho - straciłaby wiele na kolorycie.

I na koniec, ponieważ to... Koniec Roku, życzę wszystkim karuzelowiczom, aby mieli tak solidne pasy bezpieczeństwa jak ich koledzy z Prokomu, Turowa czt Śląska. A Państwu, moim - co tu ukrywać - cierpliwym Czytelnikom, Dosiego Roku!

*Stefan Wiechecki, zwany Wiechem - autor wielu książek pisanych w gwarze warszawskiej.