,

Lista aktualności

Mirosław Noculak: Liga do poprawki

W czym PLK powinna się poprawić? Zapraszamy do najnowszego felietonu eksperta koszykarskiego Polsatu Sport Mirosława Noculaka.

,

Kiedy myślę o problemach związanych z rozwojem naszej ukochanej koszykówki, to oprócz wielu szczegółowych zagadnień jak choćby niezrozumiały dla mnie przepis dotyczący gry Polaków, to najważniejsza - według mnie - pozostanie organizacja, a konkretnie system rozgrywek PLK.

Od wielu lat tu i ówdzie głoszę pogląd, że profesjonalna - słowo, które zrobiło niebywałą karierę w Nowej Polsce - liga koszykówki jest... amatorska. Paradoks polega na tym, że ludzie, którzy w Dominet Bank Ekstralidze - zawodnicy, trenerzy i prezesi - zarabiają niezłe pieniądze - hmm, na pewno powyżej średniej krajowej - dostają je prawie za nic.

Oczywiście nie chodzi o zaglądanie komuś do portfela, jedynie przypomnienie - być może naiwne - fundamentalnej zasady: jaka praca, taka płaca. Pozostaje ustalenie co jest istotą pracy zawodowego sportowca. według mnie jest to udział w meczu ligi, w wydarzeniu, widowisku, które chcą oglądać najważniejsi ludzie w łańcuchu zawodowego sportu czyli kibice.

I co mają z tego ci, dla których - jak mniemam - Polska Liga Koszykówki została powołana? Ano dopust podziwiania swoich ulubieńców- gwiazd showbiznesu było nie było - średnio raz na dwa tygodnie. Ludzie, coś tu nie gra! Zawodowi gracze, których celem jest pokazywanie swoich nieprzeciętnych talentów i wyuczonych (już dawno!) umiejętności w walce sportowej, czynią to tak rzadko.

Absurdem w zawodowym sporcie - poza okresem przygotowawczym - jest liczba treningów. W PLK jest to średnio osiem, dziewięć przed każdym meczem. To jest dawka potrzebna adeptom koszykówki, a nie zawodowcom. Profesjonalny gracz doskonali się poprzez rywalizację na oczach oczekującej od niego cudów publiczności, a nie w znoju powtarzania w kółko dawno już wyuczonych nawyków.

Tymczasem, w obecnym systemie rozgrywek możliwe są takie oto kuriozalne sytuacje. W najbliższy piątek czeka nas hit kolejki, pojedynek Śląska z Prokomem. Dla sopocian (po zwycięstwie nad Le Mans!) będzie to czwarty mecz w ciągu dziewięciu dni, a dla wrocławian drugi w odstępie tygodnia. I gdzie tu równość szans rywalizacji sportowej, która powinna być zachowane dla wszystkich jej uczestników? Może w tej sytuacji czas już na powołanie ligi regionalnej - wzorem Ligi Adriatyckiej - z udziałem drużyn z sąsiednich krajów i naszych zespołów nieuczestniczących w pucharach europejskich.

I już zupełnie na marginesie meczu ze Śląskiem... Imaginujmy sobie, że Sopot przegra -co przecież nie jest wykluczone... Mam nadzieję, nie usłyszymy wtedy tego co zwykle, iż „moi zawodowcy są zmęczeni". Na miłość boską, czas już zrozumieć, że immanentną cechą dobrze wykonanej pracy jest zmęczenie. To taka sama oczywistość jak fakt, że woda jest mokra. Więc o czym tu gadać?