,

Lista aktualności

Mirosław Noculak: Mens sana in corpore sano

„Zdrowy umysł w zdrowym ciele” - dewiza ta, bardziej znana w brzmieniu „w zdrowym ciele zdrowy duch” przypomniała mi się, gdy po kilku kolejkach DBE zastanawiałem się nad przydatnością i w ogóle sensem przepisu o obowiązku stałego przebywania minimum jednego Polaka na boisku.

,

Jako zdeklarowany liberał jestem zdecydowanym przeciwnikiem wtykania paluchów Administracji w swobodną działalność człowieka kreatywnego. A tu - masz ci los - ukaz mający zbawić polską koszykówkę. Niespecjalnie tym się początkowo przejąłem, tym bardziej, że pomysłodawcą był nowy prezes PZKosz Roman Ludwiczuk, który miał odwagę zrobić porządek w tej stajni Augiasza, istnym zamtuzie, który pozostawił po sobie poprzednik.

Pomyślałem sobie: trzeba dać sympatycznemu skądinąd chłopu szansę, a nie - jak to my Polacy mamy w zwyczaju - zaczynać od krytyki. Pal licho, że długo oczekiwany awans do finałów ME w Hiszpanii osiągnęliśmy po sezonach, w których nowo wprowadzony przepis nie obowiązywał. Zatem w czym rzecz? Dość długo już jednak żyję, by wiedzieć, iż kierowanie się w życiu wyłącznie logiką nie zawsze ma rację bytu.

I nagle, ni stąd ni zowąd, przyplątała się owa tytułowa sentencja. Dusza sportowca, pokora i duma, nieodłączne, dialektycznie splecione ze sobą cnoty zwycięzcy. W tym nastroju zadałem sobie hipotetyczne pytanie: Czy gdybym teraz (lub kiedykolwiek) był graczem, chciałbym, by ktokolwiek obłaskawiał mnie przywilejami, by mordował we mnie ducha wojownika-zwycięzcy. Odpowiedź jest prosta: nie!

Nie chciałbym jednak w opinii internautów i zainteresowanych wyjść na tzw. człowieka masowego*, który mierzy innych własną miarą. Zatem ciekawe byłoby przeprowadzenie - nawet anonimowej - ankiety wśród polskich graczy, czy chcą, aby administracyjnie przyznawano im prawa, które normalnie w sporcie trzeba sobie wywalczyć - w hartującej umysł i ciało rywalizacji.

Jeśli - antycypując - większość ankietowanych opowiedziałaby się za przywilejami, to nie pozostaje nic innego, jak iść za radą pewnego komentatora telewizyjnego, który w swoich relacjach każe trenerom - hmmmm - ADOPTOWAĆ J graczy do gry. Idźmy dalej Panowie Trenerzy i Prezesi! Adoptujmy naprawdę, do swoich rodzin, te sieroty po minionym systemie, ba - nawet po dwustu latach - z małymi przerwami - niewolnictwa!

Na szczęście już od jakiegoś czasu żyjemy w wolnym kraju i dlatego wierzę, że Polaków grających w DBE tytułowa mądrość w pełni jednak dotyczy i ten wątpliwy przywilej umrze śmiercią naturalną.


*termin z książki Saula Bellowa „Herzog” - wyd. Rebis 2001