Jędrzej Szerle: Na wstępie gratuluję udanego meczu. Nie tylko zapisał Pan na swoim koncie 13 punktów, 14 zbiórek i trzy bloki, ale i razem z Adamem Łapetą zatrzymaliście Panowie na 6 punktach Johna Turka.
Adam Hrycaniuk: Naszym zadaniem jest zatrzymanie Johna Turka, ale i wszystkich penetracji, jakie są pod koszem i zdemotywować wszystkich, którzy wchodzą pod ten kosz. Między innymi nasze minipojedynki między centrami były w miarę udane, ale wiemy jak John Turek i inni są zdeterminowali, żeby wygrać kolejne spotkanie, więc zapominamy o tym meczu.
Patrząc na te dwa finałowe mecze, to Trefl nie okazał się najgroźniejszym przeciwnikiem.
- Nie należy tak myśleć, bo pojedziemy do Sopotu i gwarantowane będą emocje i dużo walki, a mecz nie będzie łatwy do wygrania. My zdajemy sobie z tego sprawę. Te dwa mecze mogą być trochę zgubne, bo trzeci będzie na pewno wyglądał inaczej. Mamy prawie tydzień na przygotowania, ale i Trefl ma tyle, żeby poprawić swoją grę i odpocząć. Na pewno więc następne spotkanie będzie wyglądało inaczej.
Z czego wynikała wasza fatalna skuteczność w rzutach za dwa punkty?
- Nie wiem, może trochę zmęczenie, rozkojarzenie. Cieszy nas jednak taka postawa, że choć my nie mogliśmy trafić, to i nie daliśmy trafić przeciwnikowi. Tak się zatrzymaliśmy na paru punktach, przez kilka minut, ale potem szczęśliwie odskoczyliśmy na więcej.
Wysokie prowadzenie chyba trochę was rozluźniło w czwartej kwarcie, bo Jermaine Mallett zdołał odrobić część strat.
- Może nie niebezpiecznie, bo różnica była 12 punktów, ale tak czasami bywa. Kiedy wychodzimy na prowadzenie, przeciwnik wychodzi rozluźniony i po prostu rzuca, aby rzucić i te piłki przeważnie trafiają. My zdołaliśmy zatrzymać to, ustawić swoją grę i zwolnić, żeby nie dać przeciwnikowi szybkiego kontrataku.
Dzisiejszy mecz był kolejnym dowodem na to, że nawet bez punktów Jerela Blassingame'a i Donatasa Motiejunasa drużyna może wysoko wygrywać.
- Mamy długą ławkę i obyśmy tak grali do samego końca. Kto wychodzi nie tylko zdobywa punkty, ale i twardo gra w obronie - Przemek Zamojski, Mike Kuebler, Ponitka... Wszyscy dają z siebie wszystko po stronie obronnej, a potem te punkty przychodzą same z siebie, bo mamy bardzo dobrego rozgrywającego i Jerel naprawdę dobrze podaje.
Co będzie groźniejsze w trzecim spotkaniu z Treflem: Ergo Arena, czy może to, co przygotuje trener Karlis Muiznieks?
- Nie dowiemy się co wymyśli, ale musimy pracować dalej nad tym, nad czym pracowaliśmy do tej pory. Będziemy robić wszystko to, co potrzebne, żeby polepszyć swoją grę. A co przeciwnik wymyśli, to mam nadzieję, że nas nie zaskoczy i będziemy grać swoją koszykówkę, zwłaszcza w obronie.
Co przede wszystkim musicie poprawić, żeby kolejne mecze z Treflem również były wygrane?
- Skuteczność, troszeczkę odpoczynku, poprawić skuteczność rzutową spod kosza. Może nowe zagrywki, bo przeciwnicy dzisiaj dobrze zacieśniali strefę podkoszową, gdzie Donatas nie mógł dostać piłki. Zgrać się, zobaczyć wideo z dzisiejszego meczu i wyeliminować błędy.