Energa Czarni po sezonie: Stracona szansa
fot. Łukasz Capar

,

Lista aktualności

Energa Czarni po sezonie: Stracona szansa

Energa Czarni z pewnością nie mogą zaliczyć minionych rozgrywek do udanych, ale też nie mogą uznać ich za porażkę. Historia zatoczyła koło i drugi raz po sezonie, w którym słupszczanie zdobyli brązowe medale, przyszły rozgrywki zakończone na niższej (szóstej) pozycji. Ambicje były większe.

,

Słupska drużyna przez cały sezon musiała zmagać się z wieloma trudnościami i poza kilkoma pierwszymi kolejkami, z reguły koszykarzom Energi Czarnych brakowało szczęścia - czy to w wyrównanych końcówkach, czy też w przypadku różnego rodzaju problemów zdrowotnych. Mimo to udało im się dość szybko zapewnić sobie miejsce w pierwszej szóstce przed drugim etapem rozgrywek, a w play-off, choć bez przewagi własnego parkietu, nie pozostawali bez szans.

W drugim etapie słupszczanie spadli z trzeciego na piąte miejsce, tracąc atut własnej hali przez ćwierćfinałem, czego główną przyczyną była seria kontuzji podstawowych zawodników. Mecz po meczu Energa Czarni tracili Pawła Leończyka, Pawła Kikowskiego i Darnella Hinsona. Grając niemal tylko w szóstkę zespół Dainiusa Adomaitisa nie był w stanie wygrywać w ważnych dla układu tabeli meczach i drugi etap zakończył z zaledwie trzema zwycięstwami w dziesięciu spotkaniach.

Okazją do rehabilitacji miał być udział w play-off, gdzie słupszczanie mierzyli się z niewygodnym dla siebie Zastalem. Obie drużyny stworzyły niesamowicie emocjonujące, pięciomeczowe widowisko, które na długo pozostanie w pamięci wszystkich kibiców Tauron Basket Ligi. Dwa z tych spotkań zakończyły się dopiero po dogrywkach, a dwa różnicą jednego i dwóch punktów. Energa Czarni po wyrwaniu jednej wygranej w Zielonej Górze mieli niepowtarzalną szansę na zakończenie serii na swoją korzyść przed własną publicznością i na 4 sekundy przed końcem meczu nr 4 byli w półfinale. Równo z końcową syreną trafił jednak Piotr Stelmach i to Zastal kilka dni później w swojej hali wywalczył awans.

W ten sposób przedwcześnie zakończył się sezon dla Energi Czarnych. Kibice słupskiego zespołu długo nie mogli uwierzyć, że w tych rozgrywkach nie zobaczą już swoich ulubieńców, a ich ostatnim wspomnieniem z Gryfi pozostanie niesamowity rzut Stelmacha. Dobre spotkania w wykonaniu zespołu Dainiusa Adomaitisa z całego sezonu dawały im nadzieję na to, że w play-off można będzie osiągnąć podobny sukces, jak rok wcześniej, a może nawet i go przebić. Rzeczywistość okazała się jednak brutalna.

- Najprościej określić te rozgrywki w kategoriach niewątpliwie straconej szansy. Jestem bardzo niezadowolony, niezwykle mocno przeżyłem te porażki. Jest to dla mnie kolejny rok bardzo ciężkiej pracy w coraz trudniejszych warunkach. Przegrana w ćwierćfinale bardzo mnie dotknęła i do dziś te porażki bardzo mocno bolą - nie ukrywa prezes Energi Czarnych Andrzej Twardowski.

Liderem zespołu był Stanley Burrell, który długo się rozkręcał, by w play-off błysnąć niesamowitą formą. Rozgrywający Energi Czarnych rzucał średnio 21,4 punktów, trafiając blisko 70 procent rzutów za dwa. Miał też najwyższą średnią asyst w ćwierćfinałach - 6,8, do tego aż 5,4 zbiórek, a całość jego dokonań w klasyfikacji evaluation wynosiła średnio 25,2 punktów - więcej, niż Zbigniewa Białka, Mantasa Cesnauskisa, Pawła Kikowskiego, Pawła Leończyka i Krzysztofa Roszyka razem wziętych. To właśnie słaba forma Polaków jest wymieniana jako główna przyczyna niepowodzenia słupszczan w play-off.

- Jako klub największy żal mamy do dwóch zawodników z polskimi paszportami. Wiadomo, że wszystko należy oceniać przez pryzmat roli, jaką mieli oni odgrywać w zespole i wysokości ich wynagrodzenia. Nie chcę mówić o konkretnych nazwiskach, ale gdyby chociaż jeden z tych graczy dał od siebie odrobinę więcej, na pewno dziś walczylibyśmy o medale - mówi prezes Twardowski. - Jeśli chodzi o Stanley’a, to zadeklarował, że chciałby pozostać w Enerdze Czarnych. Jak sam powiedział, ma w Słupsku niedokończoną robotę. Jestem przekonany, że gdybyśmy grali dalej, to Stanley zostałby MVP całych play-off. Ze swojej strony deklaruję, że chciałbym, aby Burrell pozostał w naszym zespole, ale musimy poczekać na to, jak ustosunkuje się do tego trener - dodaje.

Najważniejszą postacią w Enerdze Czarnych był jednak nie Burrell, a trener Dainius Adomaitis, który po trzech latach pracy w słupskim klubie (w tym ponad dwóch na stanowisku pierwszego szkoleniowca) stał się jednym z najlepszych szkoleniowców w lidze. Dlatego też jedną z pierwszych decyzji podjętych przez zarząd Energi Czarnych po zakończeniu sezonu było zaproponowanie Adomaitisowi przedłużenia kontraktu na kolejne rozgrywki. Trener ma podjąć decyzję do 20 maja, jednak jeśli będzie ona negatywna, klub ma w zanadrzu kilku innych kandydatów na to stanowisko.

Kolejnym krokiem będzie zatrudnienie zawodników z polskimi paszportami, którzy wypełniając ligowe wymogi, pomogą słupszczanom powrócić na miejsce na podium TBL. Jak podkreśla prezes Energi Czarnych, chciałby, aby przy każdym wyborze swój udział miał trener zespołu, jeśli jednak nadarzy się okazja podpisania umowy z dobrym zawodnikiem na satysfakcjonujących klub warunkach przed wyborem szkoleniowca, klub tego dokona. Z podpisywaniem kontraktów z graczami zagranicznymi klub poczeka jednak na trenera, aby to on mógł na siebie wziąć pełną odpowiedzialność za wyniki zespołu.

Najważniejszą dla wszystkich kibiców Energi Czarnych wiadomością jest z pewnością fakt, że koncern energetyczny Energa, tytularny sponsor, mimo braku sukcesu sportowego w minionym sezonie, zdecydował się na kontynuowanie współpracy ze słupską drużyną. - 16 maja odbyły się w Gdańsku rozmowy na temat podpisania nowej umowy, które zakończyły się sukcesem. Bardzo cieszymy się z tego, że Energa w kolejnym sezonie nadal będzie z nami - mówi prezes Twardowski. Umowa, wedle strategii Energi, będzie obowiązywać przez najbliższy rok.

Tradycyjnie w okresie międzysezonowym w Słupsku powraca temat budowy nowej hali, bądź modernizacji istniejącej Gryfi, która z każdym rokiem oddala się od wymogów pojemnościowych, bezpieczeństwa  i infrastrukturalnych ekstraklasowych rozgrywek. Niestety, miasta nie stać w chwili obecnej na tak potężną inwestycję. - Mamy świadomość, że o budowę nowego obiektu będzie bardzo trudno i prawdopodobieństwo powstania nowej hali jest niewielkie. Dlatego też będziemy przekonywać miasto do tego, aby wygospodarowało środki na poważną, gruntowną modernizację Hali Gryfia - zapowiada prezes Energi Czarnych.