Anwil - Trefl: Strefa nie do przejścia
fot. Andrzej Romański

,

Lista aktualności

Anwil - Trefl: Strefa nie do przejścia

Trefl Sopot nie dał najmniejszych szans Anwilowi we Włocławku i wygrał 67:54.

,

W 24. minucie meczu Anwil prowadził z Treflem już 40:28. Wtedy jednak trener gości Karlis Muiznieks zdecydował się na ustawienie przez jego zespół obrony strefowej, co okazało się strzałem w dziesiątkę. Trefl wyłączył kompletnie podkoszową grę Anwilu, a dodatkowo włocławianie właściwie nie grozili rzutem z dystansu, bowiem tego dnia z powodu choroby nie zagrał Dardan Berisha.

Przez następne 13 minut Trefl zdobył w Hali Mistrzów aż 35 punktów, tracąc w tym czasie tylko sześć! - Przegrywaliśmy już dość wyraźnie i nie mieliśmy nic do stracenia. Postanowiliśmy wrócić do obrony strefowej. Pamiętaliśmy, że we wcześniejszym spotkaniu z Anwilem ten typ defensywy świetnie funkcjonował i to przyniosło dokładnie taki efekt, jakiego się spodziewaliśmy - mówił z radością w głosie rzucający Trefla Łukasz Wiśniewski.

Anwil przez długi czas wyglądał jakby walił głową w mur. Rzuty okazywały się niecelne, w wielu akcjach goście byli sprytniejsi od gospodarzy i zabierali im piłki, a to przekładało się na bardzo skuteczny atak. Sopocianie zaczęli także trafiać z dystansu. Cztery z pięciu celnych takich prób w całym meczu wykorzystali w drugiej połowie, kiedy grali po prostu koncertowo. Dodatkowo korzystali z najsilniejszej broni Łukasza Wiśniewskiego, czyli jego kontr.

- Dobra obrona przełożyła się u nas na atak. Zdobyliśmy trochę punktów z obwodu, trochę z kontr. W ostatnich meczach z szybkiego ataku korzystaliśmy rzadziej, natomiast tym razem to był nasz mocny punkt. Ja bardzo lubię grać kontrą i w takiej grze czuję się najlepiej. To zadziałało i odskoczyliśmy - mówił Wiśniewski.

- Sześć punktów mojego zespołu w trzeciej kwarcie napompowało drużynę Trefla, a z nas spuściło powietrze. Wyglądaliśmy, jakbyśmy nie mieli żadnych zagrywek przeciwko strefie. Mamy takie zagrywki, ale Trefl umiejętnie wykorzystał brak Dardana Berishy. Goście zagęszczali obszar podkoszowy, ryzykując trafienia za trzy. Jednak brak Berishy ograniczył nasze możliwości strzeleckie - powiedział trener Anwilu Krzysztof Szablowski.

Wysoka, 15-punktowa przewaga na trzy minuty przed końcem spotkania wystarczyła, aby lider tabeli bez większych problemów wygrał we Włocławku i umocnił się na pierwszym miejscu. - W drugiej połowie zagraliśmy dużo lepiej, niż wcześniej. Zrealizowaliśmy swoje założenia taktyczne i jesteśmy coraz bliżej pierwszego miejsca przed play-off - komentował John Turek, środkowy Trefla Sopot, który tego dnia zdobył 20 punktów i miał 11 zbiórek.

Obrona strefowa gości sprawiła, że Anwil w ataku prezentował się fatalnie. We własnej hali włocławianie trafili zaledwie 21 z aż 64 oddanych rzutów z gry, co dało im 32 procenty skuteczności. Trefl w ofensywie grał dużo lepiej niż Anwil. Trafił 53 procent rzutów za dwa (22/41), zanotował dziewięć przechwytów, a pokaźnemu zwycięstwu nie zagroziła nawet słaba dyspozycja na linii rzutów wolnych (8/16).

Najlepszym strzelcem Anwilu był były gracz Trefla Lawrence Kinnard, który zdobył 13 punktów, z czego 11 w trzy i pół minuty drugiej kwarty. Po stronie sopocian, oprócz wspomnianych Turka i Wiśniewskiego, tradycyjnie niezłe spotkanie rozegrał Łukasz Koszarek. Rozgrywający Trefla miał 13 punktów, osiem zbiórek, siedem asyst, ale także sześć strat.