Śląsk - Kotwica: Blisko setki
fot. Jacek Imiołek

,

Lista aktualności

Śląsk - Kotwica: Blisko setki

Zabrakło wielkich emocji w starciu czołowych drużyn dolnej grupy Tauron Basket Ligi. Śląsk Wrocław dość łatwo pokonał przed własną publicznością Kotwicę Kołobrzeg 95:68 i był bliski sprawienia swoim kibicom wielkiej frajdy i zdobycia stu punktów.

,

Pojedynek między pierwszą i trzecią drużyną dolnej grupy TBL rozstrzygnął się już w pierwszej połowie spotkania. Dobra obrona, zwłaszcza w strefie podkoszowej, rozbijała ataki kołobrzeżan. W momencie, gdy kontrataki Śląska, napędzane przez dwójkę Robert Skibniewski - Paul Graham zaczęły się zazębiać, przyjezdni szybko stracili kontakt z przeciwnikami. Co ciekawe obaj rozgrywający byli także najlepszymi strzelcami zespołu, zdobywając odpowiednio 23 i 19 punktów.

- Nie jestem zadowolony z postawy mojego zespołu. Słabą skuteczność w ataku można jeszcze usprawiedliwiać zmęczeniem po długiej podróży, ale nic nie usprawiedliwia braku energii w grze obronnej. Moi zawodnicy nie pomagali sobie nawzajem, nie realizowali założeń i stąd już w pierwszej połowie było w zasadzie po meczu - analizował przyczyny porażki Tomasz Mrożek, szkoleniowiec Kotwicy Kołobrzeg.

Zespół z Kołobrzegu faktycznie nie radził sobie zwłaszcza z zagraniami dwójkowymi między graczami Śląska. Najpierw, tradycyjnie swoją pracę wykonywała para Skibniewski - Aleksandar Mladenović, zaś później rolę Serba udanie przejął mistrz Polski do lat 20, Piotr Niedźwiedzki. Z kolei szybkie przejście z obrony do ataku, do którego nawoływał trener Miodrag Rajković, uruchomiło graczy rezerwowych, Bartosza Bochnę i Bartosza Diduszkę. Cała seria bliźniaczo podobnych kontrataków skutecznie zniechęciła przyjezdnych do gry. Największe problemy gospodarzom sprawiał Łukasz Wichniarz. Doświadczony skrzydłowy był trudny do zatrzymania na obwodzie, skąd skutecznie raził rywali rzutami zza linii 6,75 m. Nieźle spisywał się także specjalista od zbiórek i punktów spod kosza Darrell Harris. Amerykański środkowy dobrze upychał się w polu trzech sekund, gdzie zanotował 14 punktów i 15 zbiórek. Zabrakło za to trafień Odeda Brandweina. Rewelacja początku sezonu, poza trafieniem z dystansu na początku meczu nie potrafił narzucić swoich warunków gry i z każdą minutą był coraz mniej widoczny.

Bliski potrójnej zdobyczy dwucyfrowej był Paul Graham, któremu do triple-double zabrakło czterech zbiórek i trzech asyst. Patrząc na łatwość, z jaką radził sobie w każdym elemencie gry, można zaryzykować stwierdzenie, że gdyby trener nie dał mu odpocząć w końcowych fragmentach meczu, Amerykanin mógł się pokusić o naprawdę spektakularny występ. Wówczas jednak Miodrag Rajković postanowił skorzystać ze swoich rezerwowych, zaś na parkiecie pojawiła się piątka z rzadko widywanymi Kacprem Sękiem i dołączonym niedawno z drugoligowego WKK Wrocław Tomaszem Makowskim. W eksperymentalnym zestawieniu (min. z Bartoszem Diduszką na rozegraniu) Śląsk był już nieco wybity z rytmu i nie zdołał przełamać granicy stu punktów, choć wydawało się to w zasięgu ręki. Korzystny przebieg meczu pozwolił za to wypocząć mocno eksploatowanemu w tym sezonie Skibniewskiemu, zaś weteran zespołu Adam Wójcik nie musiał nawet na chwilę wchodzić na parkiet.

- Jestem zadowolony z wyniku dzisiejszego spotkania oraz z faktu, że mój zespół zachował koncentrację do końca spotkania. Wypełniliśmy plan na ten mecz i ze spokojem możemy czekać na kolejne wyzwania, jakie czekają nas w tym sezonie - podsumował mecz serbski szkoleniowiec Śląska. - Szkoda, że nie obejrzało nas trochę więcej kibiców, ale mam nadzieję, że w sobotę będzie pod tym względem lepiej - zauważył z kolei Robert Skibniewski.