Były szkoleniowiec Śląska nie miał sentymentów wobec swojego byłego klubu i poprowadził AZS Koszalin do cennego zwycięstwa. Dzięki temu przewaga Śląska w tabeli zmalała do dwóch punktów i walka o siódme miejsce przed play-off staje się jeszcze bardziej wyrównana.
- Muszę powiedzieć, że dzisiaj zespół AZS Koszalin był od nas lepszy. Nasi rywale w najważniejszych momentach spotkania byli od nas lepiej skoncentrowani, zarówno w obronie, jak i w ataku. Trudno to na gorąco wytłumaczyć, ale zabrakło nam energii i skupienia na naszych celach wtedy, gdy tego najbardziej potrzebowaliśmy - wyjaśniał przyczyny porażki Miodrag Rajković, trener Śląska.
Wydarzenia, o których wspominał szkoleniowiec gospodarzy miały miejsce w czwartej kwarcie. Wrocławianie, po udanej pogoni w trzeciej kwarcie objęli prowadzenie po niemal całej pierwszej połowie, w której musieli odrabiać straty. Sygnał do ataku dali gracze zadaniowi - Bartosz Diduszko oraz rezerwowi Bartosz Bochno i Paweł Buczak. Ten ostatni właśnie przeciw AZS Koszalin rozegrał drugi najlepszy mecz w bieżących rozgrywkach. Po jego trafieniach Śląsk wyrównał wynik w meczu, zaś na prowadzenie wyprowadził swoją drużynę Robert Skibniewski. Rozgrywający Śląska zanotował kolejną podwójną zdobycz dwucyfrową, inkasując 10 punktów i 11 asyst.
Gdy na początku ostatniej części spotkania gospodarze nieco powiększyli przewagę, m. in. po akcjach Paula Grahama i Aleksandara Mladenovicia, wydawało się, że odzyskali kontrolę nad przebiegiem meczu. Później jednak ponownie w końcówce drugiej rundy zaskoczył Mateusz Jarmakowicz. Wychowanek Śląska swoimi rzutami wyprowadził AZS na prowadzenie i czas zaczął działać na niekorzyść wrocławian. Po przerwie na żądanie wziętej przez Miodraga Rajkovicia, ważnego rzutu nie trafił Diduszko, zaś z drugiej strony z dalekiego półdystansu celnie odpowiedział Igor Milicić. Chorwat z polskim paszportem najwyrażniej lubi grać przeciwko Śląskowi, gdyż świetne spotkanie rozegrał na początku sezonu we Wrocławiu, psując gospodarzom radość z jedynego występu w Hali Ludowej. - Lubię grać przeciwko wielkim drużynom, a we Wrocławiu niezależnie od sytuacji zawsze jest mocny zespół. Lubię też wracać do Wrocławia, gdzie rozegrałem już wiele ważnych spotkań. Różnie bywało z wynikami, ale cieszę się, że dzisiaj znowu zagrałem tutaj dobry mecz - opisywał swój patent na Śląsk Milicić.
- Najważniejsze jednak, że tym wynikiem na 95 procent zapewniliśmy sobie awans do fazy play-off. Pokazaliśmy też, że umiemy grać i wygrywać z wyżej notowanymi drużynami i to bardzo mnie cieszy - podsumował rozgrywający AZS Koszalin.
Z kolei trener Urlep podkreślał wolę walki i grę do końca w wykonaniu swoich graczy. - Śląsk miał w końcówce pięć punktów przewagi, ale moi zawodnicy grali do końca i dzięki wielkiemu sercu wygrali ten mecz, czego im bardzo gratuluję - chwalił prowadzony przez siebie zespół słoweński szkoleniowiec. Z kolei na pytanie o szczególny stosunek do występów we Wrocławiu, w swoim stylu unikał medialnego szumu wokół siebie. - To był zwykły mecz - uciął Słoweniec.
Zespół Śląska w końcówce drugiej rundy rozegra cztery mecze we własnej hali i głównie na własnym terenie będzie bronić przewagi w tabeli nad AZS Koszalin. Widać jednak, że waleczny zespół z Pomorza do końca będzie naciskał na liderów grupy, co zapowiada ciekawy finisz rozgrywek w tej części sezonu TBL.