Według trenera Dirka Bauermanna półtora roku temu był jednym z trzynastu najlepszych koszykarzy z polskim paszportem. Bauermann na mistrzostwa Europy do Słowenii zabrał skład, w którym były wszystkie najważniejsze nazwiska, a Łukasz Wiśniewski okazał się ostatnim odrzuconym przez Niemca zaledwie tydzień przed turniejem. Od tego czasu niektórzy wtedy nieobecni poczynili postępy (Damian Kulig!), ale można spokojnie założyć, że będąc w pełni zdrowia Wiśniewski znajdują się w nieoficjalnym polskim top 20. I jako jedyny z tego grona niespodziewanie szuka w styczniu pracy. Nic dziwnego, że kluby nie tylko Tauron Basket Ligi rzuciły się na niego jak... miłośnicy owoców pestkowych na świeże wiśnie zimą.
Problem w tym, że od opuszczenia przez 31-latka PGE Turowa Zgorzelec minął już prawie tydzień, a koszykarz nadal nie ma listu czystości. I w najgorszym wypadku może go jeszcze długo nie dostać. Wiśniewski zostawił mistrza Polski twierdząc, że skorzystał z zapisów w umowie. Chodziło o zbyt duże zaległości finansowe. - Sytuacja pozostaje niewyjaśniona, Turów ma jeszcze kilka dni na wydanie listu czystości. Jeśli tak się nie stanie, to będziemy korzystać z innych możliwości – mówi Wiśniewski. - Kolejnym krokiem może być skierowanie sprawy do sądu lub FIBA. To w tym wypadku dla nas ostateczność, lecz jesteśmy na to gotowi – dodaje Grzegorz Piekoszewski, agent koszykarza. Co na to Turów? Oficjalnie nic się nie zmieniło, klub uznaje, że Wiśniewski nadal jest ich graczem, choć... - Nie chciałbym się wypowiadać dopóki sprawa jest w toku – mówi dyrektor sportowy Grzegorz Ardeli.
Czytaj całość na przegladsportowy.pl