Hrycaniuk: Obrona trochę szwankuje
fot. figurski.com.pl

,

Lista aktualności

Hrycaniuk: Obrona trochę szwankuje

- Jestem zadowolony ze swojej gry, ale będzie tak dalej tylko wtedy, kiedy będziemy wygrywać. Przegrane nic nie dają i statystyki się nie liczą. Wygrane mecze i ewentualne dobre statystyki to jest połączenie, jakie chciałbym widzieć do samego końca rozgrywek - przed półfinałami play-off mówi Adam Hrycaniuk, środkowy Asseco Prokomu Gdynia.

,

Jędrzej Szerle: Dosyć gładko przeszliście przez II etap rozgrywek, zostaliście liderem tabeli, w ćwierćfinałach play-off spotkaliście się z ósmym AZS i nieoczekiwanie było trudno.

Adam Hrycaniuk: Było ciężko, faktycznie. Wygraliśmy dwa spotkania u siebie, trzeci mecz trochę przespaliśmy w Koszalinie, gdzie była bardzo duża szansa, żeby serię zakończyć wcześniej. Niestety Koszalin gra bardzo dobrze, postawił trudne warunki i musieliśmy się męczyć do pięciu zwycięstw.

W serii z AZS traciliście średnio 80 punktów - to znacznie więcej niż nawet w rozgrywkach Euroligi, gdzie przeciwnicy rzucali Wam niecałe 75 punktów. Co się stało z obroną Asseco Prokomu?

- Nasza obrona troszeczkę szwankuje ostatnimi czasy. AZS ma bardzo dużo zawodników, którzy potrafią zdobyć punkty. Myślę, że się trochę pogubiliśmy w pewnych momentach gry. Najważniejsze jednak jest to, że wygraliśmy i teraz mamy dwa dni na to, żeby popracować nad tymi wszystkimi elementami i mam nadzieję, że z Zastalem nie będziemy tracić tyle punktów. Choć Zastal też ma dobry atak, więc na pewno będzie trudno.

Przed Wami półfinałowe spotkanie z Zastalem. Łatwiejszy przeciwnik od Energi Czarnych, czy to bez znaczenia?

- To bez znaczenia. Każdy przeciwnik jest mocny w tych play-off. Widzieliśmy, że Śląsk postawił Treflowi trudne warunki, Czarni też są w dobrej formie, Anwil, Turów - te wszystkie zespoły są dobre i akurat wypadło, że trafiamy na Zastal i myślę, że nie ma co spekulować czy lepszy, czy gorszy przeciwnik. Zastal to bardzo dobra drużyna, poukładana, z mocnymi zawodnikami i sądzę, że będzie to zacięta walka, ale mam nadzieję, że się uporamy.

Pojawiają się głosy, że Zastal ma nieco mniejszy potencjał pod koszem - zwłaszcza teraz, kiedy Kirk Archibeque jest chory. Jest to dla Was, dla Pana, ułatwienie? Choć może mając w pamięci ostatni mecz z Energą Czarnymi lepiej nie przeceniać nieobecności ich centra?

- Zawsze jak wypada zawodnik z podstawowej piątki, to drużyna przeciwna uważa, że będzie łatwiej - a wcale tak nie jest. Inni zawodnicy, którzy siedzą na ławce teoretycznie większość sezonu, wychodzą i też potrafią grać. Może być to zatem mylne i nie będziemy chcieli na tym polegać - niezależnie czy ktoś nie będzie grał, czy ktoś jest kontuzjowany, musimy robić swoje. A kto będzie grał w Zastalu i jak to już nie nasza sprawa.

Najważniejsze pytanie: jak zatrzymać Waltera Hodge’a?

- Dzisiaj będziemy nad tym pracować. Mamy dobry obrońców - Jerel Blassingame, Michael Kuebler, Mateusz Ponitka - którzy będą za nimi biegali. Musimy po prostu zamknąć jego lewą rękę, grać dobrze na pick&rollach i zobaczymy. To jest taki zawodnik, którego nie da się zatrzymać na pięciu czy dziesięciu punktach, ale będziemy robić wszystko, żeby zatrzymać jego asysty i żeby nie rzucił 30 punktów. Będzie gra zespołowa, bo jeden na jeden nie da się go zatrzymać i trzeba grać w pięciu w obronie.

Jest Pan zadowolony ze swojej gry na parkietach Tauron Basket Ligi? Statystycznie to Pana najlepszy sezon w karierze - średnio 9,3 punktu i 8,4 zbiórki - i to mimo gry obok skutecznego w ofensywie i dobrze zbierającego Donatasa Motiejunasa.

- Na pewno jestem zadowolony, ale szczególnie z tego względu, że jesteśmy w półfinale mistrzostw Polski. Wiele osób nas skreślało przed powrotem do TBL, padały argumenty, że sobie nie poradzimy, ale jak widać mamy duży potencjał, punkty rozkładają się na większą liczbę zawodników, niż to bywało w poprzednich sezonach. Jestem zadowolony, ale będzie tak dalej tylko wtedy, kiedy będziemy wygrywać. Przegrane nic nie dają i statystyki się nie liczą. Wygrane mecze i ewentualne dobre statystyki to jest połączenie, jakie chciałbym widzieć do samego końca rozgrywek.

Przed występami w Asseco Prokomie grał Pan w NCAA. Jak z tej perspektywy może Pan ocenić decyzję Przemysława Karnowskiego o związaniu się z Uniwersytetem Gonzaga?

- To jest trudna decyzja dla każdego zawodnika, tym bardziej, że Przemek Karnowski jest postrzegany jako bardzo perspektywiczny. Miał pewnie dużo ofert z klubów, które go chciały od razu. Myślę, że to jest dobra decyzja dla niego, szczególnie w tym wieku. Pojedzie, zderzy się trochę z rzeczywistością, bo to jest całkiem inny świat niż ten, który widział do tej pory. Poranne treningi szósta rano, siłownia codziennie, treningi popołudniu także - dwa, trzy razy dziennie jest się na sali. Naprawdę trzeba dużo pracy włożyć i być twardym psychicznie, żeby to wszystko wytrzymać. Tym bardziej, że jest on z obcego kraju, będzie miał jeszcze zajęcia do tego. Będzie to dla niego nie lada szkoła przetrwania, ale jak to wszystko przejdzie, to w połączeniu z tą pracą, którą wykonał na boisku, wyjdzie na tym o wiele lepiej, niż gdyby został w którymś klubów polskich i trenował raz dziennie i grał mecze raz w tygodniu.