Zastal - Śląsk: Rewelacja w kryzysie
fot. figurski.com.pl

,

Lista aktualności

Zastal - Śląsk: Rewelacja w kryzysie

Zastal Zielona Góra przegrał ze Śląskiem Wrocław 74:78. Dla niedawnej rewelacji rozgrywek była to już czwarta porażka z rzędu. Gości do zywcięstwa poprowadził Slavisa Bogavac, autor 19 punktów.

,

W pierwszej piątce Zastalu pojawił się Rafał Rajewicz, który szybko utwierdził trenera Tomasza Jankowskiego, że był to dobry wybór. Młody zawodnik Zastalu potrzebował ledwie pięciu minut by rzucić sześć punktów i mieć siedem zbiórek. Po jego trafieniu Zastal prowadził już 10:4, a zawodnik mógł odpocząć na ławce. Śląsk zaczął spotkanie niemrawo. Chaotycznie grający na początku Paul Graham usiadł na ławce, a w jego miejsce pojawił się Bartosz Diduszko. Trzypunktowe trafienia Slavisy Bogavaca i Qa'rraana Calhouna pozwoliły na chwilę zniwelować przewagę. Końcówka kwarty należała jednak do gospodarzy, którzy odskoczyli na dziesięć punktów przewagi.

Dystans dziesięciu punktów utrzymał się do czwartej minuty drugiej kwarty. Pięć punktów Akselisa Vairogsa było sygnałem, że Śląsk tanio skóry nie sprzeda. Przewaga stopniała do sześciu punktów. Trójką odpowiedział Kamil Chanas, ale to samo za chwilę zrobił Vairogs i zrobiło się 31:27. Śląsk z każdą minutą czuł się pewniej - przed sezonem pokonał tu Zastal w Memoriale Lecha Birgfellnera. Po kolejnej skutecznej akcji gości Tomasz Jankowski poprosił o czas. Po nim Śląsk jednak nie zwalniał tempa. Piętnaście punktów przewagi stopniało do zaledwie trzech po drugiej części meczu.

Trzecia kwarta to typowa wymiana koszykarskich ciosów. Śląsk zniwelował i tak mizerną przewagę Zastalu i przez dziesięć minut nie pozwolił na żadną ucieczkę. Wśród Zastalowców najaktywniejszy był Walter Hodge, ale w pojedynkę ciężko mu było stawić czoła zwartemu kolektywowi Śląska. Po trzdziestu minutach było 55:55. Czwarta część meczu rozpoczęła się od wielkich pudeł Rajewicza i Vairgosa. Skutecznie grający do tej pory rzucający Śląska z czystej pozycji za trzy nie trafił nawet w tablicę. Za chwilę w podobny sposób niemal spod samej obręczy odpowiedział Rajewicz. Wrocławianie mogli odskoczyć, gdy Piotr Stlemach za kłótnie z arbitrem otrzymał przewinienie techniczne. Aleksandar Mladenović i Robert Skibniewski, przy ogłuszających gwizdach trafili razem ledwie jeden z czterech rzutów wolnych. Skuteczność nie była mocną stroną ostatniej kwarty. W ciągu sześciu minut oba zespoły zdobyły ledwie 11 punktów.

Na trzy minuty przed końcem celną trójką popisał się Calhoun, a Śląsk odskoczył na cztery punkty. Trener Tomasz Jankowski posadził na ławce Hodge'a, a Calhoun trafił po chwili drugą trójkę. Było już 61:68 dla wrocławian. W końcówce desperackie próby zielonogórzan nie przyniosły efektu, choć było niesłychanie blisko. W ostatniej minucie dwa razy za trzy trafił Hodge, jedno trafienie dołożył Marcin Sroka. 35 sekund przed końcem Calhoun pomylił się z wolnych dwukrotnie, a Chanas odpowiedział za dwa. Po pomyłce z wolnych Vairogsa, Hodge był faulowany pod koszem. Nie trafił dwóch wolnych, ale wrocławianie wybili piłkę na aut. Ostatnią akcję zastalowcy rozegrali fatalnie. Blokowany był Hodge, natomiast desperacka trójka Stelmacha nie doleciała do kosza. Śląsk wygrał trzeci raz z rzędu, a dla pikujących w dół Zastalowców była to tym samym czwarta z kolei porażka.

W zespole ze Śląska po raz kolejny świetnie zagrali Robert Skibniewski i Slavisa Bogavac. Ten pierwszy zanotował 8 punktów i aż 9 asyst, natomiast Bogavac rzucił 19 punktów i miał 8 zbiórek. Wśród Zastalowców oprócz Hodge'a i Rajewicza ciężko kogoś wyróżnić. Przeciwko Śląskowi słabiej zagrali Kamil Chanas i Piotr Stelmach, którzy rzucili w sumie ledwie 12 punktów.

- Zastal to bardzo dobry zespół. Wiem, jak się teraz czują. Na początku sezonu to mój zespół przegrał cztery mecze z rzędu. Miałem obawy jak zagramy po długiej przerwie od meczów. Jednak udało się zwyciężyć, za co dziękuję całemu zespołowi - komentował zwycięstwo trener Miodrag Rajković. - Cieszymy się z tej wygranej. Początek był dla nas ciężki, co było spowodowane dwutygodniową przerwą. Byliśmy zaspani, graliśmy bez energii. Później pokazaliśmy, że potrafimy grać. Jesteśmy bardzo szczęśliwi - dodawał Bartosz Bochno.

- Bardzo nam przykro, że dzisiaj się nie udało. Mieliśmy wspaniałą okazję, aby zmazać plamę jaką daliśmy w Poznaniu. Dzisiaj walczyliśmy od początku do końca. Tego nie zabrakło. W statystykach pomiędzy drużynami też nie ma wielkich różnic. Najważniejsza była czwarta kwarta i moment, w którym pozwoliliśmy odjechać Śląskowi na osiem punktów. Końcówka jest taka, że raz się uda a trzy razy nie. W niej zabrakło nam trochę koncentracji - przestrzeliliśmy aż cztery rzuty wolne - komentował trener Tomasz Jankowski.

Pomeczowa wypowiedź Kamila Chanasa trwała jedynie 18 sekund. - Gratulacje dla zespołu z Wrocławia. Szkoda tego meczu. Pracowaliśmy ciężko przez 40 minut, żeby wygrać. W końcówce musieliśmy gonić, dobiły nas też faule techniczne. To tyle - komentował były zawodnik Śląska Wrocław.