PGE Turów - Anwil: Zgorzelczanie wciąż dominują
fot. Grzegorz Bereziuk

,

Lista aktualności

PGE Turów - Anwil: Zgorzelczanie wciąż dominują

Nie ma silnych na PGE Turów. Tym razem zgorzelczanie rozbili teoretycznie najsilniejszego przeciwnika, z którym dotychczas grali, a więc Anwil. Gracze Jacka Winnickiego byli lepsi od włocławian w każdym elemencie. O meczu w Zgorzelcu jak najszybciej będzie chciał choćby zapomnieć dotychczasowy lider gości Corsley Edwards.

,

Mecz PGE Turowa z Anwilem miał być hitem 10. kolejki Tauron Basket Ligi. Tymczasem już pierwsze 10 minut pokazało, że będzie to teatr jednych aktorów - gospodarzy ze Zgorzelca.

Aktualni wicemistrzowie Polski wręcz rzucili się na włocławian, grali szybko, agresywnie i bardzo skutecznie. Po czterech minutach gry i rzucie rozgrywającego kapitalny mecz Giedriusa Gustasa (trafił wszystkie 10 oddanych rzutów, w tym cztery osobiste) PGE Turów wygrywał 11:3. Trener Emir Mutapcić poprosił o czas dla swojego zespołu, ale na niewiele to się zdało. Gospodarze kierowani w tym czasie przez Konrada Wysockiego rozkręcali się z każdą kolejną akcją. Po sześciu minutach i rzucie Michała Gabińskiego było już 17:3 dla gospodarzy. Zespół trenera Jacka Winnickiego bez kłopotów oszukiwał obronę włocławian i po pierwszej kwarcie prowadził 24:12.

- Byliśmy zdeterminowani żeby pokonać Anwil. Walczyliśmy od samego początku i bardzo cieszę się, że walka oraz pełne zaangażowanie przyniosło oczekiwane rezultaty - komentował po meczu trener PGE Turowa Jacek Winnicki.

Niesiony dopingiem kompletu publiczności zespół ze Zgorzelca nie zwalniał tempa w drugiej kwarcie. Na pozycji rozgrywającego szalał Giedrius Gustas, a pod koszem ochotę do gry liderowi Anwilu, Corsley'owi Edwardsowi, odbierali na zmianę Dallas Lauderdale i Daniel Kickert. W 15. minucie spotkania PGE Turów wygrywał już 38:21, a do przerwy 51:25. - Przegraliśmy to spotkanie już w pierwszej połowie. Jestem zawiedziony postawą swoich graczy. Nie potrafiliśmy przeciwstawić się rywalowi. Oczekuję od swojej drużyny większego zaangażowania. Jeśli po sezonie zasadniczym chcemy znaleźć się w czołowej czwórce musimy grać dużo lepiej - powiedział trener Anwilu Emir Mutapcić.

Wysokie prowadzenie nie uśpiło gospodarzy w trzeciej kwarcie. Zgorzelczanie w dalszym ciągu z łatwością rozbijali defensywę gości, którym zaczęły puszczać nerwy. Ucierpiała na tym m.in. kilkudziesięciokilogramowa banda, która znajdowała się przed ławką rezerwowych włocławian. Po jednej z udanych akcji PGE Turowa runęła z impetem na parkiet. - Musimy o tym meczu jak najszybciej zapomnieć. Zagraliśmy bardzo źle w defensywie - narzekał po spotkaniu środkowy Anwilu Seid Hairić. Niezbyt dobrze w Zgorzelcu wyglądał też atak włocławian. Nie błyszczeli zwłaszcza czołowi strzelcy gości. Dardan Berisha trafił tylko jeden rzut z dystansu, a Corsley Edwards w całym meczu zdobył tylko 10 punktów. Nieco lepiej wypadł Krzysztof Szubarga, który po kilku udanych akcjach z rzędu w końcówce ostatniej kwarty starał się podreperować wynik swojej drużyny.

Wcześniej, bo w 29. min gospodarze wygrywali już różnicą 34 punktów (67:33), a miejscowi kibice zaczęli celebrować zwycięstwo. Ich humory uległy pogorszeniu na niewiele ponad dwie minuty przed końcem meczu. Wówczas po udanej akcji Michał Chyliński upadł na parkiet i przy pomocy kolegów z drużyny został odprowadzony na ławkę rezerwowych. - Obecnie trzymam kostkę w lodzie. Mam nadzieję, że to nic poważnego i będę mógł pomóc drużynie już w najbliższym meczu w Sopocie - powiedział obrońca PGE Turowa. Ostatecznie po rzucie z dystansu Artura Mielczarka PGE Turów zwyciężył Anwil 87:60. - Wykonaliśmy bardzo dobrą pracę. Trener zawsze uczula by być skoncentrowanym i agresywnym od początku do końca. W meczu z Anwilem to nam się udało - podsumował rozgrywający PGE Turowa Ronald Moore.

Wygrana nad włocławianami była dla PGE Turowa dziewiątą z rzędu w sezonie i póki co nie mogą trafić na równie silnego przeciwnika. - Chciałbym aby nikt do tego w ten sposób nie podchodził. Każdy zespół w sezonie ma wzloty i upadki. Aby coś osiągnąć w tym sezonie musimy pokonać jeszcze bardzo długą drogę - tonował nastroje trener PGE Turowa Jacek Winnicki.