Kotwica - Anwil: Zabójcza strefa
fot. ŁKS Łódź

,

Lista aktualności

Kotwica - Anwil: Zabójcza strefa

Koszykarze Kotwicy Kołobrzeg przegrali w Hali Milenium z Anwilem Włocławek 70:76. Kluczem do zwycięstwa gości była obrona strefowa w czwartej kwarcie, która całkowicie wybiła z rytmu Czarodziejów z Wydm.

Początek meczu był bardzo ospały z obu stron. Zarówno Kotwica jak i Anwil zamiast dobrej gry zaprezentowały całkowity chaos. Na dodatek przerwę na żądanie musiał wziąć trener Emir Mutapcić, ponieważ na parkiecie dochodziło do wielu nieporozumień i kłótni między sobą zawodników gości. Po czterech minutach gry na tablicy widniał wynik 2:2. Dopiero pod koniec kwarty spotkanie zaczęło wyglądać lepiej. Niespodziewanie w pierwszej piątce Kotwicy wyszedł Tomasz Kęsicki, który był ostatnio poza składem z powodu kontuzji.

- Bardzo dobrze było wrócić, mecz szedł indywidualnie po mojej myśli. Na pewno to nie jest wszystko na co mnie stać, bo dopiero od paru dni trenuję z drużyną na 100 procent. Myślę, że z meczu na mecz będzie lepiej - mówi Tomasz Kęsicki z Kotwicy.

W drugiej kwarcie kołobrzeżanie zaprezentowali się bardzo dobrze, głównie dzięki postawie Kęsickiego. Honoru gości bronił Dardan Berisha, który trafił w pierwszej połowie 5 trójek. Warto dodać, że wcześniej zdecydowany lider podkoszowy Anwilu, Corsley Edwards zupełnie nie radził sobie przeciwko wysokim Kotwicy, którzy umiejętnie go powstrzymywali. Druga kwarta zakończyła się celnym rzutem równo z syreną Reggiego Holmesa z Kotwicy, który trafił z dziesiątego metra.

- W pierwszej połowie Berisha wszedł z ławki i ratował nas od katastrofy. Byliśmy całkiem blisko katastrofalnej postawy, to nie pierwszy raz, ale mam nadzieję, że już ostatni. Dardan bardzo nam pomógł przetrwać pierwszą połowę - ocenia trener Anwilu Emir Mutapcić.

Po przerwie przez chwilę Anwil wyszedł na prowadzenie, ale został natychmiast zastopowany przez Jessiego Sappa i Tomasza Kęsickiego, którzy byli najjaśniejszymi postaciami Kotwicy. - Moja indywidualna postawa nie ma tu żadnego znaczenia. Przegraliśmy i to się liczy. Nie chodzi tu o mnie, chodzi o dobro drużyny. Wolałbym rzucić dwa punkty mniej i wygrać niż odwrotnie - dodaje Jessie Sapp z Kotwicy.

Ostatnia część spotkania to walka punkt za punkt. Kiedy na pięć minut przed końcem Kotwica prowadziła ośmioma punktami, wydawało się, że Czarodzieje z Wydm wygrają, ale Anwil zaczął coraz częściej bronić strefą, co okazało się kluczowe do odniesienia zwycięstwa. - Przez pierwszą połowę, aż do trzeciej kwarty graliśmy świetnie, dobrze broniliśmy. W ostatnich minutach kiedy Anwil zaczął bronić strefą, wszystko się posypało. Piłka nie krążyła należycie dobrze po obwodzie - ocenia rozgrywający Kotwicy Oded Brandwein.

Na dwie minuty przed końcem Anwil prowadził 69:65. Gospodarze próbowali jeszcze dogonić rywala, ale nie wychodziło im to najlepiej. Na 23 sekundy przed końcem akcję 2+1 zakończył Jessie Sapp i strata Kotwicy wynosiła tylko 2 punkty (70:72). Na nieszczęście Czarodziejów z Wydm goście trafiali rzuty wolne, a na dodatek w jednej z decydujących akcji, będący na czystej pozycji Reggie Holmes nie trafił rzutu za trzy punkty i spotkanie zakończyło się wynikiem 70:76.

- Nie zagrałem tak jak powinienem. Jako zespół szło nam całkiem nieźle, ale musimy kończyć takie spotkania. Nie możemy wypuszczać zwycięstwa z rąk. Chyba poczuliśmy się zbyt pewnie, a Anwil nas gonił i ostatecznie udało im się wygrać - kończy środkowy Kotwicy Darrell Harris.