Kosma Zatorski: Jaka była Pana reakcja, gdy usłyszał Pan, że znowu zagra z Ryanem Wittmanem w jednej drużynie?
Jeff Foote, środkowy Zastalu: Byłem strasznie podekscytowany. Gdy podpisywałem umowę z Zastalem, wiedziałem że istnieje taka możliwość. Nie mogę się doczekać, gdy znów zagramy w jednym zespole. Mamy za sobą okres sukcesów podczas występów w Cornell, gdzie dotarliśmy do ćwierćfinału uniwersyteckich rozgrywek. Myślę, że razem możemy dostarczyć Zastalowi wielu zwycięstw. To będzie wielka frajda.
Podobno ma Pan polskie korzenie?
- Tak, to prawda. Moja babcia byłą Polką, dlatego przyjazd do Zielonej Góry to dla mnie idealna okazja aby poznać kraj, z którego pochodziła.
Ostatni sezon rozpoczął Pan w drużynie Maccabi Tel-Awiw. Zagrał Pan jedynie przez 4 minuty. Co się stało?
- W pierwszym roku kontraktu miałem opcję wypożyczenia. Gdy tylko przyjechałem do Izraela powiedziano mi, że klub zamierza ją wykorzystać. Zgłosił się klub z drugiej ligi hiszpańskiej i tam wylądowałem.
Jak było w Hiszpanii?
- Właściwie to nawet nie była Hiszpania, ponieważ mój klub mieścił się w Maroko, a występował w lidze hiszpańskiej. Przeżyłem lekki szok kulturowy, ponieważ nikt nie mówił tam po angielsku. Musiałem więc szybko opanować podstawy hiszpańskiego aby dawać sobie radę. Poza tym jednak było całkiem w porządku.
Słyszeliśmy wiele o Pana przyjaźni z Ryanem Wittmanem. Jakby Pan scharakteryzował swojego kolegę na parkiecie i poza nim?
- To wspaniały człowiek. Jesteśmy od dawna przyjaciółmi. Doskonale wiem, ze mogę na nim polegać w każdej sytuacji. Jako zawodnik? To doskonały strzelec, niedoceniany obrońca o bardzo silnej budowie ciała, a także bardzo inteligenty gracz.
A Jeff Foote jak opisuje koszykarsko sam siebie?
- Bardzo dobrze blokuję i zbieram. Poza tym jestem także przydatny w ofensywie. Dwukrotnie wybierano mnie jako najlepszego defensora w mojej uczelnianej konferencji.
Czyli obiecuje Pan nam dużo efektownych bloków i mocnych wsadów?
-Oj, tak. To jest właśnie moja działka (śmiech).