Harrington: Nie ma czasu na zmęczenie
fot. figurski.com.pl

,

Lista aktualności

Harrington: Nie ma czasu na zmęczenie

- Jestem przekonany, że wyjdziemy w siódmym meczu w pełni zmobilizowani i gotowi do walki, tak jak to było w ostatnim meczu i że zapewnimy sobie miejsce w finale - mówi przed decydującym meczem półfinału rozgrywający Trefla Sopot Lorinza Harrington.

,

Piotr Ciszek: Jak czuje się Pan po drugim najdłuższym meczu w tym sezonie?

Lorinza Harrington: Dobrze się czuję i jestem dobrze przygotowany do takich występów i nie ma na razie mowy o żadnym zmęczeniu meczowym. To jest czas play-off i nie ma miejsca na narzekanie, odpocząć będę mógł w wakacje, robię po prostu to, co do mnie należy, by awansować do finału.

Czy pamięta Pan, kiedy po raz ostatni znalazł się w takiej sytuacji, będąc jedynym rozgrywającym w zespole?

- W zeszłym sezonie w kilku meczach grałem nieco dłużej, kiedy Daniel Ewing był kontuzjowany, ale nie było to na takim etapie rozgrywek. Nie traktuję tej sytuacji w sposób szczególny, takie rzeczy zdarzają się i po to jestem w zespole by w takim momencie móc pomóc tak bardzo jak tylko potrafię.

Czy jest Pan przygotowany fizycznie na więcej tak intensywnych meczów?

- Z tym nie ma żadnego problemu, będąc profesjonalistą poza treningami musisz dbać o siebie. Staram się to robić i nic nie stoi na przeszkodzie bym zagrał tyle minut w kolejnym meczu, poza tym jak wspominałem wcześniej w play-off na prawdę nie ma czasu na bycie zmęczonym ani nawet o myśleniu o tym.

Czy taka ilość minut spędzana na boisku, może mieć jakiś wpływ na Pana postawę w obronie?

- Myślę, że moje doświadczenie pozwala mi na nie obniżanie poziomu gry w obronie. Staram się grać mądrze i wykorzystywać, każdą nadarzającą się chwilę na choćby minimalną regenerację. W trakcie meczu jest dużo przerw - czasy, rzuty wolne, kiedy można "złapać oddech" i skupić nad kolejnym fragmentem meczu. W ogóle na razie nie martwię się zmęczeniem, wiem że pozostał jeden najważniejszy mecz i tylko o nim myślę.

Jakiej pomocy od innych kolegów z drużyny można oczekiwać będąc jedynym rozgrywającym w zespole?

- Koszykówka jest sportem zespołowym, rozgrywania i gra w ataku to także wysiłek całego zespoły. Mamy w zespole kilku graczy, którzy mogą wejść i zastąpić mnie na kilka akcji. Wczoraj próbowali tego i udawało się to Adamowi Waczyńskiemu, Pawłowi Kikowskiemu czy nawet Lawrence Kinnardowi. Później na połowie przeciwnika, jeśli cały zespół nie porusza się w ataku, obojętnie kto by nie rozgrywał byłoby ciężko.

Jakie nastawienie jest w zespole przed decydującym meczem czy nie ma obaw o odpowiednie przygotowanie, głównie mentalne, po tak udanym szóstym meczu? W poprzednich grach kilka razy zdarzało się, że zespół wygrywający spotkanie w kolejnym odstawał od rywali.

- Myślę, że coś takiego nie może już się powtórzyć, tamte przykłady faktycznie mogą wskazywać na jakiś problem, ale na pewno nie powtórzy on już się w środę. Cały zespół wie i jest świadomy tego, że to już jest ostatni mecz, w którym nie można pozwolić sobie na żaden błąd. Przegrywający odpada, wygrywający walczy dalej o złoto. Jestem przekonany, że wyjdziemy w siódmym meczu w pełni zmobilizowani i gotowi do walki, tak jak to było w ostatnim meczu i że zapewnimy sobie miejsce w finale.