PGE Turów - Trefl po czterech meczach
fot. figurski.com.pl

,

Lista aktualności

PGE Turów - Trefl po czterech meczach

Po czterech meczach półfinałowej rywalizacji do czterech zwycięstw pomiędzy PGE Turowem a Treflem jest remis 2:2. Walka rozpoczyna się od początku, ale teraz żadna z drużyn nie może pozwolić sobie na błędy, jakie popełniała w pierwszej części serii.

,

Czytaj też: Asseco Prokom - Energa Czarni po czterech meczach

Przed serią ciężko było wskazywać faworyta tego półfinału. Turów przystępował do walki o finał z przewagą parkietu, dzięki wyższej pozycji na zakończenie sezonu zasadniczego Tauron Basket Ligi. Jednak to Trefl zwyciężył w trzech wcześniejszych spotkaniach obu drużyn (dwa razy w lidze oraz raz w Pucharze Polski).

Zauważali to także zawodnicy obu drużyn mający świadomość jak ciężka seria czeka przed nimi. - Patrząc na spotkania pomiędzy nami a Treflem w sezonie zasadniczym wszystkie mecze przegraliśmy w końcówce. Żadna ze stron nie pozwoliła by przeciwnicy za daleko odeszli. O wyniku rozstrzygały ostatnie 2-3 minuty. Jedna i druga strona jest bardzo wyrównana. Sopocianie potrafią walczyć tak samo jak my. Będą to z pewnością ciężkie, ale i ciekawe spotkania. Kluczową rolę odegra psychika, wytrwałość, przygotowanie kondycyjne i ilość popełnionych błędów - mówił Robert Tomaszek.

- To będą ciężkie mecze, Turów jest bardzo dobrą drużyną, mają przewagę parkietu, ale nie stoimy na straconej pozycji, będziemy walczyć w każdym meczu. Musimy jednak być gotowi nawet na siedem spotkań - dodawał Marcin Stefański.

Zawodnicy nie mylili się i po czterech meczach można powiedzieć, że mamy za sobą cztery ciężkie i ciekawe spotkania, ale ciągle nie znamy zwycięzcy tego półfinału.

Cechą charakterystyczną tej serii jest to, iż żadna z drużyn nie jest w stanie rozegrać dwóch bardzo dobrych spotkań z rzędu. W pierwszym meczu pewnie wygrał Trefl (76:62) notując swoją czwartą kolejną wygraną z rywalem w tym sezonie. Gospodarze spotkania ze Zgorzelca, mimo usilnych prób nie byli w stanie odrobić strat z początku spotkania. - Nie weszliśmy w ten mecz od początku. Trefl to wykorzystał i szybko uzyskał przewagę. W trzeciej kwarcie rzuciliśmy wszystkie siły. Zaczęliśmy grać swoją koszykówkę i udało nam się dojść przeciwnika. Niestety później zabrakło nam sił - mówił Ivan Zigeranović.

Po tym spotkaniu to sopocianie jawili się już jako faworyt serii, wygrywając po raz kolejny z rywalem ze Zgorzelca i odzyskując przewagę parkietu. Jednak zaledwie dwa dni później role odmieniły się i mimo wysokiego prowadzenia drużyny Trefla w trakcie meczu, Turów był w stanie dojść rywali, przełamać ich i ostatecznie zwyciężyć 11 punktami (77:66). - Zwycięstwo ma dla nas duże znaczenie. Zdaliśmy sobie sprawę, że z Treflem można wygrać. Wcześniej graliśmy dobrze, ale cztery razy przegrywaliśmy - powiedział środkowy PGE Turowa Robert Tomaszek.

Następne mecze półfinału w Ergo Arenie to kontynuacja sinusoidalnej formy zespołów. W trzecim spotkaniu sopocianie pewnie zwyciężyli 82:69, kontrolując przebieg meczu od samego początku i nie pozwalając rywalom na nawiązanie wyrównanej walki. - Jesteśmy dopiero w środku rywalizacji, ale zawsze jest to jeden krok bliżej naszego celu - mówił Dragan Ceranić. Kiedy mogło wydawać się, że ekipa prowadzona przez Karlisa Muiznieksa jest już na prawdę blisko upragnionego finału i forma jaką zaprezentowała w tym meczu ponownie stawia ich w roli faworytów przyszedł mecz 4 i zupełne odwrócenie sytuacji. Drugą wygraną zanotował Turów (91:82), potrafiący poprawić niemal wszystkie błędy popełniane zaledwie 48 godzin wcześniej.

Najważniejszym wnioskiem jaki można wyciągnąć z rozegranych meczów jest to, że niezbędną do zwycięstw jest skuteczna walka o zbiórki. - Historia naszych meczów pokazuje, że kto wygrywa deskę, ten wygrywa spotkanie - zauważa trener Jacek Winnicki.

Jednak czym są spowodowane wahania formy pozostaje ciągle pytaniem. W jednym meczu drużyna potrafi wygrać zbiórki 44:32 by kilkadziesiąt godzin później przegrać 24:43. Przed półfinałem Robert Tomaszek mówił, iż kluczową rolę może odegrać psychika. W podobny sposób wypowiadał się po trzecim meczu ekspert PLK.pl Zoran Sretenović. - Dla Trefla po tym meczu jest o tyle groźna sytuacja, że nie mogą zdekoncentrować się tak udanym meczem, nie mogą powiedzieć sobie, że już są w finale - ostrzegał trener Polpharmy Starogard Gdański

W kolejnych spotkaniach widzimy spore wahania formy w obu zespołach. W pierwszym meczu w Zgorzelcu spokojnie wygrał Trefl, później udany rewanż Turowa. W Sopocie mieliśmy podobną sytuację. Wahania formy mogą wynikać zarówno z tego, że mamy końcówkę sezonu, intensywny rytm spotkań i pojawia się zmęczenie zawodników. Ale także ważne może być mentalne nastawienie zawodników. Być może po udanym spotkaniu, następuje rozprężenie, a okazuję się, że w kolejnym meczu trzeba walczyć, starać się go wyrwać - zauważał trener Zastalu Zielona Góra Tomasz Jankowski

Poza elementami związanymi z koncentracją wpływ na nierówną grę obu drużyn może mieć intensywny rytm rozgrywania meczów. Zdecydowana większość graczy przywykła do rozgrywana maksymalne dwóch spotkań w tygodniu. W półfinałach w ciągu ośmiu dni zespoły rozegrały, aż cztery spotkania - Gramy bardzo dużo meczów i w krótkich odstępach czasowych. Zawodnicy grają po 30-35 minut, co jest męczące. Ciężko jest się w pełni zregenerować się, gdy ma się tylko dwa dni wolnego - szukał przyczyn wahań formy skrzydłowy PGE Turowa Konrad Wysocki.

Po czwartym meczu obie drużyny mają aż osiem dni przerwy, czyli tyle ile zajęło rozegranie poprzednich spotkań. Jaki może mieć to wpływ na drużyny? Pewny nie jest tego nawet kapitan Turowa Konrad Wysocki - Będzie to czas wykorzystany na regenerację, ale należy uważać by tak długa przerwa nie wybiła z rytmu meczowego ekip.

Mecz 5 tej pary odbędzie się w czwartek 28 kwietnia w Zgorzelecu, początek transmisji w TVP Sport o godz. 17.50.