Złoty: Wiele pracy
fot. figurski.com.pl

,

Lista aktualności

Złoty: Wiele pracy

-  Sprawy finansowe z pewnością wpływają osobiście na chłopaków, ale atmosfera w szatni jest świetna. Dużo się śmiejemy. Poza tym zdarza nam się z Michałem Moralewiczem robić żarty starszym kolegom. Jestem bardzo zadowolony z poczucia wspólnoty panującego w drużynie – mówi młody skrzydłowy Kotwicy Kołobrzeg Wojciech Złoty przed sobotnim meczem z Zastalem Zielona Góra.

Bartosz Szczechowski: W meczu z Siarką Tarnobrzeg zagrał Pan najwięcej minut w karierze. Jak Pan podsumuje swój występ?

Wojciech Złoty: Cieszę się, że mogłem zagrać tyle minut. Co do samego występu to uważam, że nie było najgorzej, chociaż popełniłem parę błędów w obronie i nie trafiłem jednego prostego rzutu za dwa punkty. Ogólnie nie było źle, ale wiem, że przede mną jeszcze wiele pracy.

Pochodzi Pan z Goleniowa, natomiast wiek juniora Wojtek Złoty spędził już w Kołobrzegu, w barwach miejscowej Kotwicy 50. Jak to się stało, ze trafił Pan do Kołobrzegu w tak młodym wieku i co Pan czuł tego dnia kiedy okazało się, że niespełna osiemnastoletni chłopak dołącza do zespołu seniorów?

- Wszystko zaczęło się od wojewódzkich zawodów w koszykówce szkół gimnazjalnych. Po meczu podszedł do mnie trener Andrzej Gryczka. Spytał się czy nie chciałbym trenować i grać w Kołobrzegu. Oczywiście się zgodziłem, ponieważ moim marzeniem było granie gdzieś wyżej. O przejściu do drużyny seniorów dowiedziałem się po tym jak Julien Mills, Brandon Crone i Drew Naymick opuścili zespół przed fazą play-off w sezonie 2008/2009.  Tego dnia byłem bardzo poekscytowany, ale jednocześnie byłem trochę zestresowany z tego powodu.

Trenuje Pan z seniorami od dłuższego czasu. Z kim utrzymuje Pan najlepsze relacje i od kogo nauczył się Pan najwięcej?

- Najlepsze relacje utrzymuję z Michałem Moralewiczem, ponieważ mieszkamy razem. To mój dobry kolega. Jeśli chodzi o naukę to zawsze mogłem liczyć na wysokich graczy. W zeszłym sezonie był to Piotr Stelmach, natomiast w tym sezonie bardzo chętnie pomagają mi Darrell Harris, Kenneth Henderson oraz Tomasz Zabłocki.

Obecnie w Kotwicy pojawiły się pewne problemy organizacyjne. Czy wpływa to negatywnie na atmosferę w szatni?

- Sprawy finansowe z pewnością wpływają osobiście na chłopaków, ale atmosfera w szatni jest świetna. Dużo się śmiejemy. Poza tym zdarza nam się z Michałem Moralewiczem robić żarty starszym kolegom. Jestem bardzo zadowolony z poczucia wspólnoty panującego w drużynie.

W sobotę podejmujecie u siebie Zastal Zielona Góra. Wprawdzie goście przyjadą osłabieni brakiem Chrisa Burgesa oraz Waltera Hodge’a, ale to nadal groźny zespół. Jak Pan scharakteryzuje zespół rywala?

- Mimo braku tych dwóch graczy uważam, że nie wolno lekceważyć Zastalu. Posiadają świetnego strzelca, Jamesa Maye’a. Poza nim są tam pewni gracze podkoszowi tacy jak Tomasz Kęsicki czy David Burgess. To będzie zacięty mecz.

W obliczu problemów kadrowych Kotwicy prawdopodobnie kolejny raz dostanie Pan szansę od trenera Dariusza Szczubiała. Kto Pańskim zdaniem będzie najtrudniejszy do krycia i czy nie obawia się Pan tremy przed spotkaniem w Hali Milenium?

- Jeżeli wyjdę na parkiet to z pewnością na pozycji 4 albo 5. Na pewno ciężko będzie się kryło Tomasza Kęsickiego oraz Davida Burgesa, ponieważ są wyżsi. Czy obawiam się tremy? Najpierw zobaczymy czy będzie mi dane wystąpić w tym spotkaniu.