Początek spotkania dobrze układał się dla gospodarzy, którzy dzięki akcjom Sherrona Dorsey-Walkera mieli pięć punktów przewagi. Legia krok po kroku odrabiała straty, w czym pomagali przede wszystkim Adam Kemp i Jure Skifić - po trafieniu tego ostatniego był już remis. Później po trójce Pawła Kikowskiego King miał nawet osiem punktów przewagi. Ostatecznie po 10 minutach było 28:22. Akcje Djoko Salicia w drugiej kwarcie pozwoliły Kingowi na aż 11 punktów przewagi. Głównie Raymond Cowels i Łukasz Koszarek sprawiali jednak, że Legia ciągle była w grze. Po kolejnej akcji tego drugiego przyjezdni przegrywali tylko trzema punktami. Bardzo dobrze spisywali się też Jakub Schenk i Stacy Davis, a pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 51:48.
Dorsey-Walker i Davis na początku trzeciej kwarty byli bardzo aktywni - dzięki nim różnica szybko wzrosła do 17 punktów. Za zmniejszanie strat wzięli się Grzegorz Kulka i Łukasz Koszarek - skończyło się to na serii 9:0, przez co drużyna trenera Wojciecha Kamińskiego czuła, że ciągle może zaskoczyć. Zagranie Djoko Salicia ustawiło wynik po 30 minutach na 72:64. W następnej części spotkania zryw Jaya Threatta oraz Stacy’ego Davisa sprawił, że przewaga wynosiła aż 16 punktów. Udany debiut w EBL notował też Malachi Richardson, a przyjezdni nie byli w stanie znaleźć sposobu na świetny atak szczecinian. Ostatecznie zespół trenera Arkadiusza Miłoszewskiego zwyciężył 99:83.
Stacy Davis zdobył dla gospodarzy 26 punktów i 7 zbiórek. W ekipie gości wyróżniał się Raymond Cowels z 23 punktami.