Zielonogórzanie nieźle weszli w to spotkanie - m.in. dzięki akcjom Jarosława Zyskowskiego prowadzili już 7:2. Legia szybko doprowadziła do remisu, a później mimo niezłych akcji Ludviga Hakansona potrafiła trzymać się blisko rywali. Następnie trafiali jednak Drew Gordon oraz Ivica Radić, a gospodarze po 10 minutach wygrywali 21:16. Drugą kwartę ekipa trenera Żana Tabaka rozpoczęła od serii 8:2 i po trójce Łukasza Koszarka miała już 11 punktów przewagi. Filip Matczak i Sebastian Kowalczyk starali się zmieniać tę sytuację, ale gospodarze prezentowali się dużo lepiej. Po rzucie z dystansu Joe Thomassona różnica wzrosła aż do 18 punktów. Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 51:34.
W trzeciej kwarcie niewiele się zmieniało, może oprócz tego, że przewaga gospodarzy rosła - po trójce Marcela Ponitki nawet do 26 punktów. Trener Tane Spasev rotował składem, starał się znaleźć optymalne ustawienie na parkiecie, ale to ciągle się nie udawało. Dzięki rzutom wolnym Łukasza Koszarka Stelmet Enea prowadził aż 30 punktami. W czwartej kwarcie obaj szkoleniowcy mogli wpuścić na parkiet rezerwowych, bo zwycięstwo zielonogórzan nie było zagrożone. “Setkę” przekroczył Przemysław Zamojski, a gospodarze ostatecznie wygrali 103:64.
Najlepszym strzelcem Stelmetu Enei był Jarosław Zyskowski z 18 punktami. Filip Matczak zdobył dla gości 10 punktów i 6 asyst.