Wojciech Kłos: W pierwszej kwarcie wykorzystaliście niemoc rywala. Rzucaliście trójki i odskoczyliście AZS. Ten element ustawił całe spotkanie?
Kamil Chanas: Na pewno nasz atak, ale także dobra obrona, którą trenujemy dzień w dzień, przynosi efekty. Szanujemy naszą pracę i przeciwników. Staramy się grać na maksa.
To już trzecie spotkanie Stelmetu z AZS w tym sezonie. Wszyscy patrzą na pojedynki Quintona Hosleya z Qyntelem Woodsem. Który z nich był dzisiaj lepszy Pana zdaniem?
- Przestałem już na to patrzeć. Wierzę w Quintona, którego nazywam naszym polskim Scottie Pippenem. Tak gra w obronie, że naprawdę trzeba mu to oddać. Oczywiście robi też swoje w ataku. Skupiamy się na sobie - pojedynki zostawmy dla kibiców.
Czy pokonaliście AZS ich własną bronią? Dzisiaj to wy byliście skuteczniejsi z dystansu.
- Na pewno jest to drużyna, która głównie bazuje na rzutach trzypunktowych. Udało się to zatrzymać. Z kolei my trafialiśmy i tak ten mecz się potoczył.
Jutro czeka was finał Gdynia Basket Cup z Rosą Radom. Co może Pan powiedzieć o tym przeciwniku?
- Myślę, że grają bardzo dobrą koszykówkę. Dużo zmieniają w trakcie gry, co potrafi wybić z rytmu zawodnika - zarówno w ataku, jak i w obronie. Mają teraz też Mike’a Taylora, który naprawdę nieźle napędza ich atak. Są niebezpieczni.