Wojciech Kłos: Po znakomitym początku spotkania w waszym wykonaniu wydawało się, że to będzie dla was łatwy mecz. Trefl jednak was dogonił i właściwie do samego końca musieliście walczyć o zwycięstwo.
Artur Mielczarek: Zgadza się. W drugiej kwarcie popełnialiśmy błędy w rotacji, przez co wysocy zawodnicy z Sopotu mieli otwarte pozycje pod koszem. Zdobywali łatwe punkty.
Problemem AZS w meczu z Treflem był chyba brak Szymona Szewczyka. Nieźle zagrał Ivan Radenović, ale to momentami było za mało na wysokich graczy Trefla.
- Przyjechaliśmy takim składem, jakim przyjechaliśmy. Nie będziemy się tłumaczyć, że nie ma Szymona. Gramy w każdym meczu o zwycięstwo.
W pierwszej kwarcie rzuciliście aż sześć trójek, a na koniec mieliście ich na koncie 12. Czy można powiedzieć, że rzuty z dystansu to wizytówka AZS w tym sezonie?
- To pytanie pada już dość często. Taką jesteśmy drużyną - piłka chodzi, krąży - gdy ktoś jest otwarty, to rzuca.
Sobotni półfinał rozegracie z zespołem z Zielonej Góry. AZS ma swoje problemy z kontuzjami, natomiast zespół z Zielonej Góry rozgrywał dogrywkę, więc też może czuć się zmęczony. Mimo tego możemy spodziewać się dobrego widowiska?
- Myślę, że będzie to mecz walki. Obydwie drużyny chcą być w finale. Wyjdziemy i będziemy się bić.