Waczyński: Miałem swój dzień
fot. Andrzej Romański

,

Lista aktualności

Waczyński: Miałem swój dzień

- Co rzuciłem w stronę kosza, to wpadało. Trener potrafił to wykorzystać odpowiednimi zagrywkami. Na pewno moja forma cieszy, ale samemu meczów się nie wygrywa - mówi Adam Waczyński z Trefla Sopot.

,

Wojciech Kłos: Dwa pierwsze spotkania Trefla z PGE Turowem w tym sezonie były bardzo wyrównane. Ten mecz był jednak inny, ponieważ już w pierwszej kwarcie zdobyliście prowadzenie, którego trzymaliście się do samego końca.

Adam Waczyński: Byliśmy zdenerwowani po ostatniej porażce z Turowem w Zgorzelcu. Takim w sumie szczęśliwym rzutem Piotrka Stelmacha przegraliśmy spotkanie. Zasługiwaliśmy na to, żeby wygrać. Można powiedzieć, że byliśmy nawet trochę podłamani po tym meczu. Każdy chciał udowodnić, że to był jednak przypadek. Zagraliśmy tak, jak graliśmy na początku sezonu - agresywnie, nie dawaliśmy tak łatwo dochodzić do piłek, odcinaliśmy podania. To jest nasz styl gry, którego zabrakło na przykład w meczu z Czarnymi, którzy nas zdominowali. Na pewno cieszy to, że wygraliśmy, ale zostajemy w pełnej gotowości na jutrzejszy mecz. Ten dzisiejszy tak naprawdę może nie mieć znaczenia.

Co stało się z waszymi rzutami wolnymi?

- Myślę, że to wszystko kwestia skupienia. Wygrywaliśmy już dziesięcioma punktami i mogło dojść do lekkiego rozluźnienia. Musimy pamiętać, że mecz trwa 40 minut i każdy wolny jest na wagę złota. Nie trafiliśmy ich dzisiaj aż 15. Gdybyśmy je zdobyli, to ten mecz zakończyłby się jeszcze większą przewagą. Musimy do nich podchodzić bardziej zmotywowani, skupieni, bo to mogą być punkty ważące o zwycięstwie.

Rzucił Pan dzisiaj 24 punkty, dostał też sporo minut na parkiecie. Czuł Pan, że dzisiaj dużo od Pana zależy?

- Dzisiaj miałem swój dzień. Co rzuciłem w stronę kosza, to wpadało. Trener potrafił to wykorzystać odpowiednimi zagrywkami. Na pewno moja forma cieszy, ale samemu meczów się nie wygrywa. Trzeba mieć zespół - gracza, który postawi dobrą zasłonę, żeby można było wyjść na dobrą pozycję. Cieszę się, że w tym meczu mogłem troszeczkę pomóc. Nie możemy zapominać jednak o reszcie zespołu, która wykonuje bardzo dobrą robotę w obronie.

Z kim wolałby Pan zagrać w finale – z Asseco Prokomem czy AZS Koszalin?

- Nie ma znaczenia z kim. Asseco jest na fali, AZS gra u siebie - kibice pomagają. Nie ma to dla nas znaczenia. Zostawiamy to losowi. Będziemy na pewno grać na 100 proc. To jest znak, że możemy ten puchar wygrać. Chcemy odnieść zwycięstwo.