Jakubowski: Produkt wyższej jakości
fot. Ludmiła Mitręga

,

Lista aktualności

Jakubowski: Produkt wyższej jakości

Z Prezesem Polskiej Ligi Koszykówki SA Jackiem Jakubowskim rozmawiamy o zmianach w regulaminach ligi.

,

W piątek Zarząd Polskiego Związku Koszykówki zatwierdził regulacje Polskiej Ligi Koszykówki, które będą obowiązywały w sezonie 2012/2013. O zmianach więcej można przeczytać tutaj,a treść zatwierdzonych dokumentów jest dostępna tutaj.

Wojciech Kłos: Co mają na celu zmiany w regulacjach PLK, zatwierdzone w piątek przez Zarząd PZKosz?

Jacek Jakubowski: Dokonując analizy sezonu 2011/2012 Tauron Basket Ligi, pierwszego, w którym obowiązywała formuła ligi kontraktowej wyciągnęliśmy wnioski z sytuacji oraz zdarzeń jakie miały miejsce w czasie trwania koszykarskich zmagań. Przypomnę, że kontrakt między PLK a Klubami polega na tym, iż w zamian za pewne ustalenia związane z obecnością i promocją polskich zawodników w składach oraz wypłacalnością, kluby mają zagwarantowaną grę w lidze przez trzy sezony. Okazało się, że system zaproponowany rok temu nie był do końca szczelny. Problemem była obecność drużyn, które prezentowały zbyt niski poziom sportowy, przez co dochodziło do jednostronnych meczów. Kłopotem wizerunkowym były także problemy z wypłacalnością kontraktów w jednym z klubów, przez co doszło nawet do oddania meczu walkowerem. Głównie z tych powodów zdecydowaliśmy się na korekty w systemie ligi kontraktowej, aby zaoferować wszystkim uczestnikom - zwłaszcza kibicom i klubom - produkt wyższej jakości.

Jakie zatem są najważniejsze z wprowadzonych zmiany w regulacjach?

- Po raz pierwszy będziemy mieli nie tylko minimalny obowiązkowy budżet klubu, który sprawdzamy przed sezonem od lat, ale także limit dolny sumy zarobków koszykarzy zatrudnianych przez klub. Ten limit w nadchodzącym sezonie będzie wynosił 800 tys. złotych brutto w skali sezonu i ma w naszej opinii gwarantować poziom sportowy drużyny taki, jakiego oczekiwać można od klubu zawodowego. Zastanawialiśmy się nad różnymi sposobami rozwiązania problemu "półamatorskich" drużyn w Tauron Basket Lidze i ten wydał nam się najlepszy. Przed rozpoczęciem sezonu klub musi wykazać, że zatrudnił zawodników za gwarantowaną kwotę wypłat 800 tys. zł brutto, a jeśli podczas rozgrywek na skutek rozwiązania kontraktów ta kwota ulegnie zmniejszeniu, zarząd PLK ma prawo pozbawić taki klub licencji na grę.

Czy ta suma nie jest zbyt niska?

- Szukaliśmy kwoty, która nie będzie zbyt wygórowana, gdyż ma być to swego rodzaju absolutne minimum. Wynika ona zresztą z naszych doświadczeń z poprzednich sezonów.

Wprowadzona została także druga weryfikacja licencyjna klubów - w styczniu. Dlaczego?

- Z tego powodu, że chcemy za wszelką cenę uniknąć sytuacji, w której kluby zadłużają się w trakcie sezonu. Obserwujemy sytuację w innych ligach, gdzie słychać o różnych historiach, i wydaje mi się, że wypłacalność jest kluczowa dla siły ligi w obecnych czasach. W Tauron Basket Lidze od kilku lat nie można rozpocząć sezonu będąc zadłużonym i chcemy, żeby to było ważnym elementem naszego wizerunku. Nie chcemy jednak wylewać dziecka z kąpielą i dlatego dopiero w przypadku zadłużeń w co najmniej trzech z czterech obszarów (zawodnicy i trenerzy, PLK i inne związki koszykarskie, urząd skarbowy, ZUS) Klub może być w styczniu wykluczony z gry. Jeśli uchybień będzie mniej, grozi mu jednak utrata dwóch lub czterech punktów w aktualnej tabeli. Cały ten szereg gwarancji - budżet co najmniej 2 mln zł, z czego co najmniej 800 tys. wydane na koszykarzy, brak zadłużenia klubu w lipcu i w styczniu - w naszej opinii powinien sprawić, że w Tauron Basket Lidze będą występowały prawdziwie zawodowe kluby. Pokazały to doświadczenia ostatniego sezonu. Naszym klubom, które walczą o kibiców i sponsorów, chcemy zagwarantować, że każdy mecz przez nie zorganizowany to będzie widowisko na wysokim poziomie sportowym. Jeśli kibic wybierze się na mecz swojego klubu, to na boisku zobaczy przeciwnika w mocnym składzie i może się nastawić na ciekawe widowisko. To bardzo ważne w zawodowym sporcie.

W regulaminie pojawił się także zakaz prowadzenia przez spółki akcyjne występujące w PLK działalności w innej dyscyplinie sportu. Dlaczego zdecydowaliście się na taki zapis?

- Również na podstawie doświadczeń z ostatniego sezonu. Mieliśmy w lidze Łódzki Klub Sportowy SA, który prowadził jednocześnie drużynę piłkarską w ekstraklasie, oraz AZS Politechnika Warszawska SA, mający zespół także w lidze siatkarzy. Taka sytuacja sprawiła, że praktycznie niemożliwe stało się kontrolowanie budżetów, zaległości wobec urzędów itp. Uznaliśmy po konsultacji z prawnikami, że nie ma przeszkód, aby wymagać od naszych klubów stworzenia oddzielnych spółek, zajmujących się wyłącznie koszykówką.

Skąd pomysł na wymóg korzystania z usług Sądu Polubownego?

- Takie rozwiązania są już stosowane w piłce nożnej czy siatkówce. Tam, w przypadku zaległości kontraktowych klubu wobec zawodnika lub trenera, mają oni prawo zgłosić sprawę wyłącznie do sądu polubownego przy odpowiednim związku sportowym, który rozpatruje sprawę na ogół szybciej niż sąd powszechny, co w sporcie ma kluczowe znaczenie. Chcemy mieć werdykty w sporach sportowych jak to najszybciej jest możliwe, a nie po dwóch czy trzech latach. W naszym przypadku może to być niedawno powstały Sąd Polubowny przy Krajowej Izbie Sportu w Warszawie lub Basketball Arbitral Tribunal, działający przy FIBA. Myślę, że to rozwiązanie jest korzystne i dla klubów, i dla zawodników, trenerów i ich agentów.

Jakie jeszcze nowe regulacje zostały przyjęte przed sezonem 2012/2013?

- W regulaminach jest sporo zmian, ale większość z nich to korekty kosmetyczne, mające na celu usprawnienie działania Tauron Basket Ligi i relacji ligi z klubami. Wszystkie zmiany konsultowaliśmy zresztą z nimi podczas spotkania z Klubami i była to dyskusja bardzo owocna. Dla kibiców najciekawsza będzie zapewne zmiana, dzięki której zawodnicy zagraniczni wracający do klubu nie będą wliczani do limitów obcokrajowców podlegających opłatom. Chodzi o sytuację, w której np. MVP ligi z kończącego sezonu Walter Hodge podpisałby kolejny kontrakt z Zastalem Zielona Góra. W takim przypadku Zastal mógłby bez opłat zatrudnić trzech kolejnych zawodników zagranicznych, a zapłaciłby dopiero za piątego. Oczywiście, gdyby do Zielonej Góry wrócili jeszcze Mirković, Archibeque, Mobley, albo nawet Chris Burgess, który grał w Zastalu w sezonie 2010/2011, wszyscy oni nie liczyliby się do tego limitu. Liczymy, że dzięki temu przepisowi kluby częściej będą wracały do swoich gwiazd z poprzednich sezonów, co uczyni ligę jeszcze bardziej atrakcyjną.

Czy nadal na boisku będzie musiało występować dwóch Polaków?

- Tak, pozostałe zasady dotyczące obecności zawodników polskich na boisku i w składach drużyn pozostają bez zmian, podobnie jak finansowe nagrody za grę Polakami i wprowadzenie do ligi młodych zawodników. W tym sezonie PLK wypłaci klubom prawie ćwierć miliona złotych nagród za promowanie w grze młodych debiutantów i zawodników grających w lidze drugi sezon. Uważamy za duży sukces ligi fakt, że gra w niej coraz więcej Polaków, w tym wielu młodych. W ostatnim sezonie wydaliśmy 203 licencje dla zawodników, z czego aż 69 procent to byli Polacy! Takiego wyniku w PLK nie było od 2001 roku, kiedy wprowadzono tzw. formułę open, czyli możliwość zatrudniania obcokrajowców bez ograniczeń. Skutki były negatywne. W sezonie 2001/2002 w jednym z klubów w dziesiątce meczowej był tylko jeden zawodnik urodzony w Polsce, a jeszcze trzy lata temu w PLK grało więcej obcokrajowców niż Polaków. Teraz to już przeszłość, a w ostatnim sezonie żaden z klubów nie zgłosił więcej niż siedmiu zawodników zagranicznych. Co więcej - ponad połowa klubów zatrudniała pięciu lub mniej obcokrajowców, nawet biorąc pod uwagę zmiany w składzie podczas sezonu i to pomimo faktu, że okno transferowe było otwarte bez przerwy niemal do końca marca. Liga dzięki temu nie zarobiła pieniędzy za licencje (czwarta i piąta w klubie to zaledwie po 5000 zł), ale jesteśmy zadowoleni, że odeszły w niepamięć niekończące się testy przeciętnych zawodników zza oceanu, co osłabiało jakość ligi. To jest droga, którą chcielibyśmy nadal podążać w następnych sezonach.

Kiedy poznamy system rozgrywek na sezon 2012/2013?

- Jak tylko będzie znana liczba klubów, które przejdą weryfikację licencyjną. Jesteśmy przygotowani na każdy wariant od 11 do 16 klubów. Jeśli drużyn będziemy mieli 14 lub mniej, chcemy utrzymać system trzyetapowy. Rozgrywki II etapu, tak zwana "szóstka" o miejsca 1-6, były w tym sezonie przebojem Tauron Basket Ligi i liczymy na powtórkę w kolejnym roku. Wiemy, że problemem była zbyt długa i momentami nieciekawa gra o miejsca 7-14, więc chcemy ją zastąpić rywalizacją pre-play-off. O dwa ostatnie wolne miejsca w play-off kluby spoza górnej szóstki będą rywalizowały w dwóch rundach, w każdej do czterech wygranych. W ten sposób każdy mecz będzie ważny także w dolnej grupie, a każdy klub Tauron Basket Ligi rozegra po zakończeniu I etapu co najmniej dwa kolejne mecze o stawkę we własnej hali. Ostateczne decyzje w tej sprawie zapadną na początku sierpnia, po zakończeniu procesu licencyjnego.

Podsumowując, jak Pan ocenia projekt ligi kontraktowej tuż przed zakończeniem pierwszego sezonu jego obowiązywania?

- Jestem pewien, że idziemy w dobrą stronę. Nasza liga jest złożona z klubów wypłacalnych, grających w coraz lepszych halach, a coraz ważniejszą rolę w drużynach odgrywają Polacy, co odróżnia nas na rynku polskich lig zawodowych i musi przynieść pozytywny skutek dla naszej reprezentacji. Rośnie oglądalność telewizyjna i liczba widzów na meczach. Kluby mają pole do popisu, bo rozgrywają w sezonie 30-40 meczów, co pozwala rozwinąć skrzydła pod względem marketingowym. Stale zmniejszamy obciążenia finansowe klubów wobec ligi. W tym roku po uwzględnieniu wszystkich zniżek oraz wypłaceniu wszystkich nagród (za liczbę widzów na meczach, grę Polakami, pracę polskich trenerów oraz za miejsca w tabeli) w kasie ligi zostanie zaledwie 140 tys. zł z wpisowego wpłaconego przez wszystkie kluby przed sezonem. To średnio zaledwie 10 tys. zł na klub, a jeszcze niedawno wpisowe wynosiło 50 tys. zł. Liczymy, że w przyszłym sezonie Polaków, polskich trenerów i widzów w halach będzie jeszcze więcej i na wpisowym w ogóle nie zarobimy. To jednak zależy już tylko od samych klubów.