Kikowski: Jeszcze nie złożyłem broni
fot. Andrzej Romański

,

Lista aktualności

Kikowski: Jeszcze nie złożyłem broni

- Dla mnie, koszykarza 26-letniego, to nie jest jeszcze ten czas w karierze, żeby odcinać kupony. Nigdy zresztą nie będę tego robił. W następnym sezonie chcę znaczyć w lidze o wiele więcej - mówi Paweł Kikowski, który w ostatnim sezonie występował w zespole Energi Czarnych Słupsk.

,

Marek Cegliński: Przed Meczem Gwiazd we Włocławku w 2006 roku został pan wybrany najlepszym zawodnikiem poprzedzającego go spotkania, w którym wystąpili wówczas najlepsi polscy koszykarze do lat 21. Grali w nim m.in. Adam Łapeta, Adam Waczyński. Gdzie oni są teraz, a gdzie pan?

Paweł Kikowski: Wszyscy gramy w ekstraklasie. Porozchodziliśmy się po różnych klubach. Z pewnością tegoroczny sezon nie był dla mnie udany i nie jestem z tego powodu zadowolony. No cóż, trzeba grać dalej. Ja jeszcze nie złożyłem broni. Mam zamiar pokazać trochę więcej.

Jak się zaczęła pana koszykarska kariera?

- Tata zawsze prowadził rodzinę na boisko. W dzieciństwie w Kołobrzegu ruchu nigdy mi nie brakowało. Zawsze miałem pokłady energii trochę większe niż inni. Nawet gdy ustawialiśmy się do zdjęcia, to obsługujący aparat jeszcze nie zdążył nacisnąć spustu, a Paweł już tam gdzieś odbiegał na bok. Poza tym mój starszy o pięć lat brat chodził z kolegami grać w kosza, więc ja się do nich podczepiałem. Później w szkole uczestniczyłem w zajęciach SKS. Tak to się zaczęło. Dopiero w gimnazjum została stworzona grupa w moim roczniku.

Wydawało się, że świat się przed panem otwiera, gdy w 2009 roku podpisywał pan trzyletni kontrakt z Olimpią Lublana, ale wrócił pan do kraju już po roku. Co nie wypaliło?

- Generalnie były duże problemy organizacyjne w klubie. Nie dostałem praktycznie nawet połowy należności. Musiałem dochodzić swego w sądzie. Poza tym moja rola w drużynie nie była zbyt duża. Przed sezonem, gdy zespół prowadził asystent trenera, grałem regularnie. Po przejściu głównego szkoleniowca Jure Zdovca nagle powędrowałem na ławkę. Właściwie od początku nie dał mi szansy. Cóż, dograłem sezon do końca. Miałem w Olimpii różne epizody, występowałem nawet na pozycji numer 4, która w ogóle nie jest dla mnie przeznaczona, ale trzeba było łatać dziury, ponieważ sporo zawodników odeszło i trzeba się było jakoś ratować. Postanowiłem zerwać kontrakt po roku i spróbować gdzie indziej. Oczekiwałem dużo więcej po Olimpii. Miałem tam niby mieć zapewniony komfort na trzy lata, spokojne trenowanie i potem pójście w świat, jeśli się uda. Okazało się jednak, że organizacyjnie i sportowo nie był to dobry ruch.

W kadrze narodowej też nie miał pan szczęścia. Muli Katzurin zrezygnował z pana właściwie w ostatniej chwili przed EuroBasketem 2009 w Polsce, Ales Pipan nie powołał przed ubiegłorocznymi mistrzostwami na Litwie. Ma pan jeszcze nadzieje na występ w reprezentacji?

- Na pewno grałem słaby sezon. Tak jak i ten w tym roku, który nie wyszedł mi zupełnie. W takiej sytuacji nie mam co liczyć na powołanie do kadry. Ale nie złożyłem broni i jeśli tylko reprezentacja się odezwie, pojadę na zgrupowanie i będę się starał do niej trafić, bo dla mnie występ w biało-czerwonych barwach zawsze jest zaszczytem. Grałem w sparingach kadry, ale nigdy nie dostałem się do podstawowej drużyny. Praktycznie dwa razy przed samymi mistrzostwami odpadałem jako ostatni - w 2007 roku u trenera Andreja Urlepa i dwa lata później. Całe obozy przetrenowałem i na koniec trzeba było wracać do klubu.

Zdarzyło się, że kibicował pan Marcinowi Gortatowi w Orlando podczas jednego ze spotkań Magic w finale NBA z Los Angeles Lakers...

- Pojechałem do Stanów na trzy tygodnie z myślą o treningach indywidualnych. Trenowałem z Timem Hardawayem i z trenerem od przygotowania fizycznego University of Miami. Do Orlando z Miami niedaleko, zdarzała się niepowtarzalna okazja obejrzenia na żywo finału NBA, więc wsiadłem w autobus i udało mi się być na spotkaniu.

Kto zorganizował wyjazd do Miami?

- Mój agent pomógł mi znaleźć odpowiedni program zajęć, ale sam sobie ten wyjazd sfinansowałem. Zapłaciłem  z własnej kieszeni, żeby móc potrenować w ojczyźnie koszykówki.

Jak pan wspomina spotkanie ze słynnym Timmym Hardawayem?

- Normalnie z nim trenowałem. Było też kilka zajęć nazywanych w Stanach open gym, czyli otwarta hala, gdzie się spotyka paru zawodników. W jednej z takich gier uczestniczyli m.in. Carlos Arroyo, Raja Bell. Tak że mogłem z nimi pograć. Hardaway też się przebrał dwa razy, jeszcze tam jakiegoś „crossa” sprzedał i trójkę rzucił. Próbował trzymać formę.

Po rozwiązaniu kontraktu z Olimpią trafił pan do Trefla Sopot. Też tylko na rok. To Trefl zrezygnował z pana czy pan z Trefla po tamtym sezonie?

- Było tak, że Trefl chciał mi przedstawić, może nie konkretnie, ofertę. Jeszcze się zastanawiali, dokładnie nie wiedzieli, jaki będzie budżet. Czarni już chcieli podpisywać. Była to więc w sumie moja decyzja. Myślałem, że w Słupsku będę miał większą rolę w zespole. Jednak, jak się później okazało, nie miałem.

Co w kolejnym sezonie? Ma pan już podpisany kontrakt?

- Nie. W tym momencie jestem wolnym zawodnikiem. Będę poszukiwał klubu. Zobaczymy, co powiedzą Czarni, w których grałem jeden sezon. Wszystko jest otwarte.

Jakie ambicje ma dziś Paweł Kikowski, po kolejnym sezonie niedosytu?

- Rzeczywiście, odczuwam niedosyt. Nadal będę się starał, żeby być ważną postacią. Dla mnie, koszykarza 26-letniego, to nie jest jeszcze ten czas w karierze, żeby odcinać kupony. Nigdy zresztą nie będę tego robił. W następnym sezonie chcę znaczyć w lidze o wiele więcej.

Co musi pan poprawić w swojej grze?

- Na pewno umiejętności indywidualne, żeby móc samemu wziąć sprawy w swoje ręce, nie liczyć na to, że ktoś wystawi łatwą piłkę.

Którego z trenerów napotkanych w dotychczasowej karierze najbardziej pan ceni?

- Trudno powiedzieć, Od każdego wyciągnąłem coś pozytywnego. Zawsze to były ważne doświadczenia. Na pewno dużo mi dały treningi z Andrejem Urlepem na zgrupowaniach kadry, gdzie wiele się nauczyłem. Pamiętam Jacka Gembala, który w Kotwicy, jeszcze w pierwszej lidze, dał mi szansę i widział we mnie jakiś potencjał, nie bał się mi zaufać. Nie chciałbym tu jednak skrzywdzić żadnego z trenerów, bo naprawdę wielu miało wpływ na moją karierę i na to, żebym stawał się lepszym zawodnikiem.

Kto zdobędzie w tym roku mistrzostwo Polski?

- Wychodzi na to, że jednak znowu Asseco Prokom, ale ja cały czas liczę, że Trefl jeszcze z nimi powalczy.