,

Lista aktualności

Koelner: Cel zrealizowany

 - Ważne jest to, że po latach przerwy we Wrocławiu znów zaistniała koszykówka na poziomie ekstraklasy. Szkolenie młodzieży funkcjonowało zarówno w wykonaniu WKS Śląska jak i WKK, czy dwóch mniejszych podmiotów, ale wiadomo, że nie jest to porównywalne z udziałem w Tauron Basket Lidze - podsumowuje pierwszy po trzyletniej przerwie sezon Śląska Wrocław w ekstraklasie Przemysław Koelner, prezes klubu.

,

Łukasz Michniewicz: Za nami pierwszy sezon koszykarskiego Śląska Wrocław po powrocie do ekstraklasy. Czy udało się zrealizować wszystkie zakładane cele sportowe?

Przemysław Koelner: Nie lubię określenia „mierzyć siły na zamiary” albo, że „szóste miejsce brałbym w ciemno”. Trzeba mierzyć wysoko i zespół pokazał, że przy bardziej sprzyjających okolicznościach mógł grać o najwyższe cele. Tak czy inaczej, jestem zadowolony z tego, co udało się wywalczyć i myślę, że zrealizowaliśmy wszystkie założenia na pierwszy sezon w Tauron Basket Lidze.

Czy dzisiaj ocenia Pan, że była szansa na pokonanie Trefla Sopot i walkę o medal mistrzostw Polski, czy może jednak zespół z Sopotu był, póki co, poza zasięgiem Śląska?

- Uważam, że mogliśmy wygrać z Treflem. Pod warunkiem wszakże, że dysponowalibyśmy pełnym, 15-osobowym składem. Po roku czasu wszyscy już wiedzą, że mamy dobrego trenera, który zbudował ciekawy zespół. Gdybyśmy dysponowali pełną rotacją, jak na początku rozgrywek, bylibyśmy w stanie sprawić jeszcze większą niespodziankę.

Początek sezonu był trudny - Śląsk przegrał cztery pierwsze spotkania w Tauron Basket Lidze. Czy była szansa na to, by zacząć rozgrywki lepiej, czy też drużyna debiutująca w TBL musiała zapłacić przysłowiowe „frycowe”?

- Muszę jedną rzecz wyjaśnić. Przetrwaliśmy ten trudny moment bez podejmowania pochopnych decyzji. Czas pokazał, że nam się to po stokroć opłaciło. Jestem wychowany na produkcji, a nie na handlu. W tym drugim, gdy coś nie idzie, zmienia się wszystko w stu procentach, zaś w produkcji można pewne rzeczy poprawiać, ale nie zmieniać o 180 stopni, gdy zainwestowało się określone pieniądze. Ta praktyka nauczyła mnie cierpliwości. Nie mam takich ciągotek, by zmieniać trenera po kilku przegranych spotkaniach. Trener, któremu powierzyliśmy zespół musi czuć nasze zaufanie i wiedzieć, że wierzymy w jego pracę. Musiałoby się stać coś bardzo złego, co uniemożliwiłoby dalszą współpracę, ale taki fakt nie nastąpił.

Czy jest Pan zadowolony ze współpracy z trenerem Miodragiem Rajkoviciem? Co za tym idzie, czy przewiduje Pan realizację opcji przedłużenia umowy z serbskim szkoleniowcem na kolejne rozgrywki?

- Ponad rok temu zastanawialiśmy się, czy sprowadzać droższego trenera oraz bardziej znanych zawodników, którzy, przynajmniej teoretycznie, gwarantują wyższy poziom, czy też stawiać na nowe twarze. Z trenerem zaryzykowaliśmy i trafiliśmy w dziesiątkę, a nawet dwunastkę na tarczy. Miodrag Rajković miał do dyspozycji zespół solidnych rzemieślników, z których zbudował bardzo ciekawy zespół, który napsuł sporo krwi faworytom. Prowadzimy rozmowy dotyczące przedłużenia umowy. Ze swojej strony mogę zapewnić, że jestem zdecydowany kontynuować współpracę z trenerem i obecnie skupiamy się na dojściu do porozumienia w sprawach finansowych. Trener Rajković też chciałby zostać i myślę, że sprawa rozstrzygnie się w ciągu najbliższych dni. Szkoleniowiec postawił swoje warunki i jeden z nich dotyczy budowy, jak on to określił, prawdziwego domu dla drużyny. Nie tylko hali, ale też miejsca, gdzie sztab może się zebrać i omówić ze sobą wszelkie sprawy. Budujemy obiekt przy ulicy Czajczej - słupy już są postawione, a za mniej więcej dwa tygodnie będzie gotowa konstrukcja dachu. To jest szalenie istotne i bez tego nie zbudujemy porządnej koszykówki na poziomie drugiej ligi czy ekstraklasy, nie mówiąc o profesjonalnym szkoleniu młodzieży. Na razie tułamy się z zespołem po różnych halach i taka sytuacja jest nie do utrzymania. Planuję, że wrzesień przyszłego roku będzie dla nas pod tym względem początkiem nowej jakości.

Jak Pan ocenia postępy, jakich dokonali wychowankowie WKK Wrocław, dzięki treningom i występom w barwach ekstraklasowego Śląska?

- Z wychowankami sprawa wygląda tak, że nie w każdym roczniku mamy odpowiednich kandydatów. Teraz jest dobrze, bo są dwaj zdolni zawodnicy z rocznika 1993, dwaj nieźli o rok młodsi, ale nie zawsze tak bywa. Jednym z ważnych aspektów naszej obecności w ekstraklasie jest wprowadzanie młodych ludzi do seniorskiej koszykówki. Początkowo nie byłem zwolennikiem grania przez dłuższy czas weteranami, ale doświadczenie nauczyło mnie, że nasza młodzież musi mieć się od kogo uczyć. Młodzi muszą ponosić ręczniki i wodę mineralną za starszymi, choć na początku skarżyli mi się na to, ale to jest też szkoła życia. Przypomina mi to trochę film „Zaklęte rewiry”. Trzeba przejść wszystkie szczeble kariery, by znać podstawy i wiedzieć na czym ona polega. Jest to trudny okres dla młodych chłopaków, gdyż choćby teraz muszą zdać maturę i podjąć ważne decyzje w swoim życiu, ale jest to etap niezbędny dla prawidłowego rozwoju. Chciałbym by w przyszłym sezonie udało się raz na jakiś czas zorganizować wspólny trening ekipy trenera Rajkovicia z drużyną WKK. Moim zdaniem Piotr Niedźwiedzki najwięcej skorzystał nie tyle grając w ekstraklasie, co spędzając dziesiątki godzin na treningach z Adamem Wójcikiem, również w barwach WKK. Stąd pomysł, by kolejni młodzi zdolni chłopcy mieli okazję posmakować poważnej koszykówki przepychając się z takimi graczami jak Aca.

Ważną umowę na przyszły sezon ma Bartosz Bochno oraz wychowankowie WKK Wrocław: Piotr Niedźwiedzki, Jakub Koelner oraz Jan Grzeliński. Czy to oznacza, że wszyscy wystąpią w kolejnych rozgrywkach TBL w barwach Śląska? Kogo z pozostałych zawodników obecnego składu widziałby Pan w zespole na przyszły sezon?

- Zrąb zespołu stanowią Robert Skibniewski, Aca Mladenović i Paweł Buczak. Dwaj pierwsi, podobnie jak trener, wyłożyli swoje argumenty na stół i negocjujemy. Jeśli chodzi o Paula Grahama, to czekamy aż zakończy występy w lidze portorykańskiej i zobaczymy, jakie są jego warunki. Jeżeli ta propozycja nie okaże się nierealistyczna, to jak najbardziej możemy go ponownie włączyć do drużyny. Bartek Diduszko grał dobrze na początku, gdy dołączył do drużyny, ale potem przyszedł jakiś kryzys i sprawy nie wyglądały już tak dobrze. Staramy się dowiedzieć w czym jest problem i potem podejmiemy odpowiednią decyzję. Ważne umowy mają Piotrek Niedźwiedzki i Kuba, którzy teraz mają skupić się na występach w ekstraklasie. To wynika z naszych tegorocznych doświadczeń. Łączenie gry w drugiej lidze z ekstraklasą niesie ze sobą zbyt wiele zamieszania w przygotowaniu zespołów i samych zawodników. Trener Rajković zaproponował też Jankowi Grzelińskiemu i Normanowi Zuberowi indywidualny tok nauczania. Opieramy się także na przykładzie ich nieco starszych kolegów. Jeśli natomiast mieliby dołączyć do drużyny WKK, to tylko na najważniejsze mecze. Chcemy także zmienić naszą politykę dotyczącą opieki lekarskiej nad zespołem. Musimy podjąć na szerszą skalę współpracę z fizjologami, zamiast lekarzy. Profilaktyka zawsze się bardziej opłaci niż leczenie. Mieliśmy poważne problemy z kontuzjami i to zarówno w zespole ekstraklasowym, jaki i drugoligowym. Nie chodzi tu o urazy wynikające z walki na boisku, bo to jest wypadek losowy. Problemem jest to, że sześćdziesiąt procent zespołu w skali roku odnosi kontuzje lub urazy. Może to wynikać z cech organizmu, ale równie dobrze z błędów w odżywianiu lub braku stałej opieki medycznej. Taką opiekę mamy zamiar naszej drużynie zapewnić.

Czy do klubu napływają już oferty potencjalnych nowych zawodników Śląska?

- Tak, otrzymujemy już zapytania od zawodników, ale ja nie wchodzę w szczegóły. Aplikacje koszykarzy sprawdzają nasi skauci oraz generalny menedżer i taki podział jest, jak sądzę, optymalny. Ostateczną decyzję podejmuje trener, gdyż on odpowiada za budowę składu oraz wyniki. Moje sympatie i antypatie nie mają tutaj żadnego znaczenia. Mogę co najwyżej mediować w razie jakichś problemów kompetencyjnych, czy personalnych.

Porozmawiajmy o sprawach organizacyjnych. Czy znane są już jakieś ustalenia na temat budżetu na kolejny sezon? Czy jest szansa na to, że zostanie on zwiększony, by drużyna włączyła się do walki o wyższe cele w Tauron Basket Lidze?

- Dzisiaj w Polsce 90 procent wśród sponsorów, niezależnie od dyscypliny sportu, stanowią firmy z udziałem skarbu państwa. To właśnie w tych podmiotach pracują ludzie, którzy chcą się dzielić zyskiem z innymi. Tak jest choćby z Tauronem, który osiąga znakomite wyniki finansowe, chętnie uczestniczy nie tylko w sponsoringu imprez sportowych, ale też i wydarzeń kulturalnych. Jeśli chodzi o firmy prywatne, zwłaszcza z kapitałem zagranicznym, bywa różnie. Pewien bank, który osiągnął w Polsce siedemset milionów złotych zysku, wydał ogromne pieniądze na reklamę z Chuckiem Norrisem, a mnie powiedział, że nie ma trzech tysięcy złotych na stypendia dla młodych sportowców z uboższych rodzin. Dla mnie to jest śmieszne i proszę to napisać. Gdzie jest ta społeczna odpowiedzialność biznesu, o której tyle się na Zachodzie mówi - nie wiem. Najlepiej współpracuje nam się z drobnym biznesem. Wymieniamy się usługami, otrzymujemy drobne dotacje, ale dla mnie ma to ogromne znaczenie. Chylę czoła przed takimi przedsiębiorcami, którzy mając swoje problemy, znajdują zawsze sposób by z nami współpracować, jak pan Biela prowadzący wynajem samochodów, właściciel Creatora, którego można nazwać przyjacielem koszykówki, czy w największym stopniu firma InsERT. Wszystkim podmiotom chciałbym gorąco podziękować za okazane nam wsparcie. Wracając do budżetu. Z różnych względów Śląsk jest obecnie finansowany głównie przez miasto Wrocław i przeze mnie osobiście. Mogę zadeklarować, że finansowanie z tych dwóch źródeł pozostanie na obecnym poziomie. Jeśli chodzi o dodanie czegoś do naszego tortu, to mam kilka pomysłów na zbudowanie stabilnych podstaw finansowania klubu na kilkanaście lat. Polegałoby to z grubsza na tym, że zrezygnuję z części zarabianych przeze mnie pieniędzy na rzecz klubu. Rzecz ma się wyjaśnić do końca czerwca. Chodzi tu o pomysł biznesowy zupełnie niezależny od klubu. Myślę, że w ciągu dwóch-trzech lat jestem w stanie zbudować przedsięwzięcie gwarantujące zwrot poniesionych kosztów. Z tego źródełka systematycznie ma płynąć stały strumień środków na działalność klubu.

Przed sezonem mówiło się o tym, że Śląsk ma zagrać jeden mecz w Hali Stulecia i to zamierzenie zostało zrealizowane. Na kolejne rozgrywki zapowiadał Pan przeniesienie drużyny na stałe do obiektu przy ulicy Wystawowej. Czy te plany są nadal aktualne?

- Czekamy na to, kiedy w Hali Stulecia będzie dostępny właściwy parkiet do gry w koszykówkę. Ponoć decyzje w tej sprawie już zapadły. Druga sprawa to kwestia sfinansowania takiego przedsięwzięcia. Dzisiaj mówimy o obiekcie mogącym pomieścić około siedmiu tysięcy ludzi. Jeśli chcemy uzyskać taki efekt, musimy przedstawić fanom odpowiedni produkt. Nie ma sensu wynajmowanie hali za 30 tys. złotych dziennie (nie licząc kosztów organizacji meczu, ochrony, itd.), by ugościć pięciuset kibiców. Ile musiałaby kosztować wejściówka na mecz, by zwrócić koszty organizacji? Póki co, sądzę, że Hala Stulecia mogłaby być areną meczów pucharowych i to zarówno drużyn koszykarskich, jak i siatkarskich. Dla nas z kolei idealna byłaby hala na pięć tysięcy ludzi, gdyż Orbita wydaje się za mała na rozgrywanie ciekawszych meczów. Jeśli jednak bierzemy pod uwagę grę w środku tygodnia położenie Orbity jest dla nas korzystne.

Co uznaje Pan za największy sukces Śląska (organizacyjny/sportowy) w zakończonym sezonie?

- Ważne jest to, że po latach przerwy we Wrocławiu znów zaistniała koszykówka na poziomie ekstraklasy. Szkolenie młodzieży funkcjonowało zarówno w wykonaniu WKS Śląska jak i WKK, czy dwóch mniejszych podmiotów, ale wiadomo, że nie jest to porównywalne z udziałem w Tauron Basket Lidze. Jeśli jednak miałbym wymienić największe nasze osiągnięcie z tego sezonu, to chciałbym podkreślić, że najbardziej jestem dumny z tego, że na nasze mecze przychodzą tłumy kibiców. Myślałem, że będzie pod tym względem znacznie gorzej.

Pańskie wcześniejsze doświadczenia w budowaniu klubu koszykarskiego związane były z drugą ligą. Co, Pana zdaniem, stanowiło najtrudniejszy aspekt przeskoku do Tauron Basket Ligi? Czy coś Pana szczególnie zaskoczyło w zetknięciu z ekstraklasową rzeczywistością?

- Było kilka takich istotnych aspektów. Po pierwsze, przyznam się szczerze, że nie wiedziałem, iż chcąc grać w TBL będziemy mieli do czynienia z tak dużą ilością obowiązków, formalności oraz oczywiście wydatków. Początkowo każdy człowiek z zewnątrz myśli, że nie są to rzeczy niezbędne, ale po pół roku okazuje się, że jednak ma to swój sens. Na szczęście przed sezonem zorganizowaliśmy Mistrzostwa Europy do lat 18, które były dla nas prawdziwym poligonem testowym. Wówczas bowiem znaleźliśmy się pod lupą FIBA Europe i to dało nam przedsmak tego, co miało nas czekać w sezonie. Z pewnością mieliśmy też trochę problemów z dystrybucją biletów, za co serdecznie przepraszam kibiców i mogę ich zapewnić, że to się w przyszłym sezonie nie powtórzy. Wiemy jakie popełniliśmy błędy i wdrożymy procedury, które pozwolą w przyszłości unikać podobnych wpadek. Tak jak wspominałem, nie uzyskałem większego wsparcia ze strony sponsorów. Myślałem, że jeśli mam dobry produkt, a jestem przekonany, że tak jest, to firmy chętnie wejdą w ten interes. Niestety, wyszło tak jak wyszło i musimy wyciągnąć z tego odpowiednie wnioski.

Jakie cele chciałby Pan postawić przed Śląskiem na najbliższy sezon?

- Tak jak w poprzednim sezonie moja odpowiedź jest prosta - chcemy medalu. Chcę zrobić wszystko, by zapewnić drużynie jak najlepsze warunki, a trenerowi jak najlepszych zawodników. Z doświadczenia wiemy już, że im lepsi zawodnicy w składzie, tym łatwiej pracuje się szkoleniowcowi. Wspominałem przed sezonem nawet o mistrzostwie, choć dla wielu mogło to zabrzmieć na wyrost, czy wręcz śmiesznie, a tymczasem w trakcie rozgrywek niewiele zabrakło nam by wejść do strefy medalowej. To pokazuje, że warto mieć marzenia i że opłaca się grać o pełną pulę. Z tej zasady nie zrezygnujemy także w nadchodzących rozgrywkach.