Przed PGE Turów - Trefl (4): Gospodarze pod presją
fot. Grzegorz Bereziuk

,

Lista aktualności

Przed PGE Turów - Trefl (4): Gospodarze pod presją

Trefl Sopot jest o krok bliżej od PGE Turowa Zgorzelec od awansu do wielkiego finału rozgrywek play-off Tauron Basket Ligi. Drużyna trenera Jacka Winnickiego, jeśli chce przedłużyć swoje marzenia o złocie, będzie musiała za wszelką cenę zwyciężyć.

,

Po wywalczeniu wygranej w Sopocie koszykarze PGE Turowa Zgorzelec byli w bardzo dobrych humorach. Gracze trenerów Jacka Winnickiego, Mariusza Niedbalskiego i Edwarda Żaka mieli szansę zakończyć rywalizację w swojej hali. Ostatecznie po pierwszym z dwóch spotkań w Zgorzelcu bliżsi gry w finale są gracze z Pomorza, którzy wygrali 74:69.

- Nic nie jest jeszcze stracone, bo rywalizacja toczy się do trzech zwycięstw. Mecze pomiędzy obiema drużynami zarówno w tym roku, jak i poprzednim są bardzo wyrównane. Sobotnie spotkanie przegraliśmy detalami. Źle weszliśmy w spotkanie, szybko straciliśmy dwadzieścia punktów. Nie wracaliśmy do obrony. W pierwszej połowie straciliśmy z tego powodu dziewięć punktów - zdecydowanie za dużo. To jest klucz do odniesienia sukcesu z Treflem, gdyż jest to ich główna broń - szybki atak. W pierwszej połowie przegrywaliśmy też bardzo mocno zbiórkę. Jeśli chcemy wygrywać, to nie możemy pozwolić aby Turek, Dylewicz czy Kuzminskas ponawiali akcje. W ważnym momencie, gdy zbliżaliśmy się do remisu, Dylewicz trafił trzy trójki i Trefl znów nam odskoczył. My z kolei nie trafiliśmy kluczowych rzutów. Musimy poprawić kilka drobiazgów i w poniedziałek powinno być dobrze - powiedział drugi trener PGE Turowa Mariusz Niedbalski.

Jeśli PGE Turów będzie chciał jechać na decydujący mecz do Sopotu będzie musiał zagrać bardzo agresywnie w obronie. W meczu numer trzy w zespole Trefla gracze, którzy wyszli na parkiet w wyjściowej piątce w komplecie zdobyli bowiem dwucyfrową liczbę punktów. John Turek, Adam Waczyński, Łukasz Koszarek, Łukasz Wiśniewski i Filip Dylewicz rzucili dla swojej drużyny łącznie 64 punkty. Ten ostatni ponadto do swojego dorobku dołożył 12 zbiórek, pięć więcej od Johna Turka.

W osiągnięciu dobrego wyniku Treflowi nie przeszkodził fakt, że poza Johnem Turkiem z wyjściowej piątki pozostali koszykarze spędzili na parkiecie ponad pół godziny (Filip Dylewicz i Łukasz Wiśniewski ponad 36 minut). Dla porównania w zespole ze Zgorzelca najdłużej grali David Jackson (14 punktów, 10 zbiórek) i Daniel Kickert (15 punktów, 7 zbiórek) - obaj nieznacznie ponad 30 minut.

Zespół ze Zgorzelca obok dobrej obrony będzie też musiał być skuteczniejszy w ataku niż w poprzednich dwóch spotkaniach. W nich gracze trenera Jacka Winnickiego nie trafiali wielu otwartych rzutów. Zarówno w Sopocie, jak i w sobotę w Zgorzelcu, koszykarze z Dolnego Śląska musieli odrabiać straty. Na Pomorzu zdołali doprowadzić do remisu, a we własnej hali zmniejszyć straty do dwóch punktów.

- Z takich spotkań dotychczas wychodziliśmy obronną ręką. Bardzo ważna jest analiza tego, co się wydarzyło w meczu numer trzy. Będziemy musieli wyciągnąć odpowiednie wnioski. Czeka nas krótki odpoczynek. Musimy być przede wszystkim dobrze przygotowani mentalnie. W głowach wszystkich chłopaków musi być tylko jedna myśl - zwycięstwo - zakończył Mariusz Niedbalski.

Czwarty mecz pomiędzy PGE Turowem Zgorzelec a Treflem Sopot zostanie rozegrany 14 maja w poniedziałek o godzinie 18.30. Transmisja z hali CSR w TVP Sport (od godz. 18.15), Radiu Wrocław i Muzycznym Radiu.

Przed meczem powiedzieli:

Mariusz Niedbalski, drugi trener PGE Turowa: Jesteśmy dalej blisko finału. Wiara w sukces cały czas jest. Musimy wygrać u siebie, a następnie pojechać do Sopotu. Już raz udało nam się tam wygrać. W niedzielę i w poniedziałek przed meczem czeka nas troszeczkę pracy.

Michał Chyliński, obrońca PGE Turowa: W meczu numer trzy cały mecz staraliśmy się gonić Sopot, co na naszym boisku nie powinno się zdarzyć. To my powinniśmy narzucić rywalowi styl gry, a nie odwrotnie. Musimy zatrzymać ich szybki atak. Jak się napędzają, to później są nie do zatrzymania. Wpada im wszystko, czy to z dystansu, czy spod kosza. Głowy do góry, gramy dalej. Zrobimy wszystko, aby w poniedziałek doprowadzić do remisu.

Adam Waczyński, rzucający Trefla: W tej chwili najważniejsze jest to, że odzyskaliśmy atut własnego parkietu. Myślę, że w tak krótkiej serii jest to bardzo ważne. Nie oznacza to jednak, że w poniedziałek nie będziemy chcieli zakończyć serii. Postaramy się zakończyć rywalizację i w dobrych humorach wracać do domu na finały z Asseco Prokomem Gdynia.