Reese: Teraz albo nigdy
fot. Jacek Imiołek

,

Lista aktualności

Reese: Teraz albo nigdy

- Chcieliśmy wyjść na parkiet i za wszelką cenę wygrać. Musieliśmy walczyć za LaMonta. Pytano nas czy chcemy, by mecz został przełożony, ale my byliśmy pewni tego, że możemy wygrać w niedzielę i tak się właśnie stało - mówił po meczu skrzydłowy AZS Koszalin George Reese.

,

Patryk Pietrzala: Niektórzy zaczęli żartować, że przed każdym meczem powinniście się bić, by dodatkowo się zmotywować.

George Reese: (śmiech) Nie chcemy tego robić, bo w pewien sposób polegliśmy. Jednak ta przegrana miała inny charakter. Taka sytuacja postawiła naszą drużynę w dużym niebezpieczeństwie. Tak czy owak, powiedziałeś śmieszny żart (śmiech).

Czy wczorajsze wydarzenie dodatkowo was zmobilizowało?

- To postawiło nas w takiej sytuacji, że zaczęliśmy myśleć "teraz albo nigdy". Musieliśmy działać jako drużyna wczoraj, musieliśmy działać jako drużyna również dzisiaj.

Po piątkowym meczu musieliście być zmęczeni, jednak dzisiaj nie było tego widać.

- To kwestia mentalności. Dzisiaj było bardzo gorąco (śmiech), wielu zawodników było naprawdę zmęczonych. Nasze nastawienie jednak było takie samo, chcieliśmy wyjść na parkiet i za wszelką cenę wygrać. Musieliśmy walczyć za LaMonta. Pytano nas czy chcemy, by mecz został przełożony, ale my byliśmy pewni tego, że możemy wygrać w niedzielę i tak się właśnie stało.

Często zdarzało się, że gracze Asseco Prokomu byli niekryci na linii 6,75 m. Czy to było zamierzone?

- Nie, to nigdy nie jest planowane. Nie można zostawiać komuś zbyt dużo wolnego miejsca na dystansie. Czasami musisz wybrać po prostu lepszą opcję. Trzeba odpuścić kogoś na linii 6,75 m, jednak tylko dlatego, że nie można dopuścić do rzutu spod kosza. Gdy spojrzy się w statystyki i procent trójek, to dojdzie się do podobnego wniosku.

Czy to był najlepszy mecz AZS w tym sezonie?

- Musiałbym zajrzeć do nagrań z pozostałych spotkań, by odpowiedzieć na to pytanie. Kilka ostatnich dni sprawiło, że zgraliśmy się jeszcze bardziej, zaczęliśmy patrzeć na niektóre sprawy z innej perspektywy. Wiedzieliśmy, że musimy wznieść się na wyżyny. Mogę jednak powiedzieć, że nasz dzisiejszy występ jest na pewno jednym z lepszych, jakie udało nam się do tej pory zagrać.

Po raz kolejny udało wam się zatrzymać Donatasa Motiejunasa. Jak to zrobiliście?

- To był wkład całej drużyny. Wybiliśmy go z rytmu, później Donatas złapał kilka fauli. W ten sposób wypadł z meczu, nie był sobą.

Czy będziecie w jakiś szczególny sposób świętować dzisiejsze zwycięstwo?

- Nie będziemy świętować. Pozostał nam jeszcze jeden mecz, na zabawę przyjdzie czas po środowym spotkaniu...