Patryk Pietrzala: Jak na kapitana przystało, poprowadził Pan dzisiaj swoją drużynę do zwycięstwa.
Igor Milicić: Twierdzi Pan, że poprowadziłem swoją drużynę do zwycięstwa, bo zdobyłem 25 punktów? Absolutnie nie. Nie chodzi tutaj o to, żebym rzucał po 25 punktów, akurat dzisiaj wiele się na to złożyło, że akurat tyle zapisałem na swoim koncie. Kapitan jest od motywacji, zespół musi mieć jeden cel, a moją rolą jest uświadomienie tego pozostałym zawodnikom.
Czy do pokonania takiej drużyny jak Asseco Prokom wystarczy powstrzymać Jerela Blassingame'a i Donatasa Motiejunasa?
- Donatas jest najważniejszym graczem w Asseco Prokomie, jeżeli uda się go zatrzymać, co jest oczywiście niezwykle trudne, to jest się bliżej wygranej. Litwin jest główną opcją strzelecką w swojej drużynie, dlatego wszystkie akcje są pod niego, to lider tego zespołu.
Wspominaliście, że musicie poprawić kilka elementów, czy udało wam się to?
- Wyglądało to znacznie lepiej niż w Gdyni. Mamy jednak jeszcze sporo do przeanalizowania i do poprawienia. Musimy zmienić kilka rzeczy, by w niedzielę wynik był ten sam.
Dzisiaj popełniliście tylko pięć strat, czy jest to Pańska zasługa?
- Nie, tutaj chodzi o cały zespół. Czasem zdarza się tak, że rozgrywający zrobi stratę, bo postawiono mu złą zasłonę, wtedy pomyłka zapisana jest na konto... playmakera. Po prostu wszyscy zawodnicy zagrali bardzo dobrze w obronie i w ataku. W tym meczu byliśmy drużyną lepszą od początku do końca spotkania.
Czy po tym meczu może Pan stwierdzić, że Asseco Prokom jest wciąż głównym faworytem do wygrania ligi?
- Kandydatów jest ośmiu, w tym oczywiście AZS Koszalin. A dlaczego? Ponieważ jeszcze nie przegraliśmy. Na razie walczymy, jest 2:1 i wszystko może się zdarzyć.