Zamojski: Trzeba czekać na piłkę
fot. Grzegorz Bereziuk

,

Lista aktualności

Zamojski: Trzeba czekać na piłkę

- Turów postawił strefę, a my mieliśmy na nią odpowiedź - powiedział po meczu w Zgorzelcu rzucający Asseco Prokomu Gdynia Przemysław Zamojski.

,

Grzegorz Bereziuk: Mecz w Zgorzelcu miał być szlagierem 4. kolejki pierwszej szóstki tabeli Tauron Basket Ligi. Tymczasem od początku zdominowaliście gospodarzy, co pozwoliło wam kontrolować przebieg meczu do samego końca.

Przemysław Zamojski: Uważam, że pierwsza kwarta miała wpływ na przebieg dalszej części meczu. Wyszliśmy na parkiet bardzo agresywnie, skoncentrowani i głodni wygranej. Mówiliśmy sobie w szatni, że nie możemy odpuszczać żadnej piłki i walczyć od pierwszej minuty. To się udało i dzięki temu grało nam się dużo łatwiej.

O PGE Turowie mówi się, że jest to drużyna słynąca z twardej obrony. Tymczasem zdobyliście przeciw zespołowo ze Zgorzelca, na dodatek w hali rywala, aż 93 punkty. Ponadto zmuszaliście przeciwników do wielu błędów i pozwoliliście rzucić sobie tylko 63 punkty.

- Nasza obrona funkcjonowała bardzo dobrze. Była też bardzo dobra rotacja między naszymi zawodnikami. Trener wiedział jakie i kiedy dokonywać zmiany. Cieszymy się z tego, że mecz ułożył się po naszej myśli. Turów postawił strefę, a my mieliśmy na nią odpowiedź. Dobrze egzekwowaliśmy naszą zagrywkę i zdobywaliśmy punkty.

Mówi się, że dobra obrona nakręca atak. Na waszym przykładzie było to widać bardzo dokładnie.

- W obronie nie może grać jeden zawodnik, musi walczyć i starać się cała piątka. Wszyscy muszą wspierać się wzajemnie. To przekłada się na dyspozycję w ataku. Czasami jednak piłka nie chce wpadać do kosza. Wtedy jednak nie obrażamy się na siebie i wszyscy się podbudowujemy. Wspólnie gramy dla dobra jednej drużyny.

Czuje się Pan liderem Asseco Prokomu?

- Nie czuje się liderem. Mamy świetnych koszykarzy jakimi są Jerel Blassingame i Donatas Motiejunas. Próbuję dawać im jak najlepsze wsparcie z mojej strony i przede wszystkim grać agresywnie w obronie. Atak sam przyjdzie. W trakcie meczu zawsze są otwarte pozycje i okazje do zdobycia punktów. Po prostu trzeba czekać na piłkę.

Czas pracuje na waszą korzyść?

- Skupiamy się na każdym kolejnym meczu. Nie ma mowy o jakimś rozluźnieniu. Czekamy na najważniejszy mecz w tej rundzie, który rozegramy w sobotę z Treflem Sopot. Cieszymy się, że mamy przewagę parkietu. Wiemy jak groźny jest to rywal. Przez cały tydzień będziemy uczyli się ich zagrywek, rotacji i postaramy się wygrać to spotkanie.

Asseco Prokom może grać jeszcze lepiej niż podczas meczu w Zgorzelcu?

- Zawsze jest coś do poprawy (śmiech). Nigdy mecz do końca nie układa się w stu procentach po naszej myśli. Koszykówka jest grą błędów. Kto popełni ich mniej ten wygrywa. Trzeba je minimalizować do zera.