Polpharma - Śląsk: Graham nie do zatrzymania
fot. Andrzej Romański

,

Lista aktualności

Polpharma - Śląsk: Graham nie do zatrzymania

Polpharma Starogard Gdański nie potrafiła znaleźć sposobu na zatrzymanie Paula Grahama, który w całym meczu rzucił aż 33 punkty. Śląsk kontrolował spotkanie, choć gospodarze rzucili aż 14 trójek. Ostatecznie wrocławianie wygrali 88:82.

,

- Dla mnie moja drużyna jest prawdziwym bohaterem. Dzisiaj dali z siebie nie 100 procent, a 150 procent. Wygraliśmy na dwóch gorących terenach - w Kołobrzegu i szczególnie w Starogardzie. Teraz skupiamy się na naszym kolejnym rywalu, Siarce Tarnobrzeg - mówił trener Miodrag Rajković.

Świetny początek meczu zaliczył Paul Graham. Po dwóch minutach meczu Śląsk wygrywał 12:5, a Amerykanin miał już siedem punktów na koncie. Po trójkach Tomasza Śniega (pierwsza trójka w sezonie!), Daniela Walla i Grzegorza Arabasa Polpharma potrafiła jednak doprowadzić do remisu po 14. Starogardzki zespół później znacznie słabiej rzucał z dystansu, a wrocławianie byli skuteczni w kontrataku. To sprawiało, że ekipa Śląska ciągle utrzymywała kilkupunktowe prowadzenie.

Śląsk w pierwszej połowie miał sporą przewagę w zbiórkach, ale nie do końca korzystał ze swojej przewagi w polu trzech sekund. Mało piłek kierowanych było pod kosz do Aleksandara Mladenovicia i Adama Wójcika, a Paweł Buczak zdobywał punkty raczej z półdystansu i dystansu. W drugiej kwarcie ciągle dobrą formę pokazywał Paul Graham, który rzucał często z zupełnie czystych pozycji. Spotkanie jednak się wyrównało, a zawodnicy trenera Miodraga Rajkovicia schodzili do szatni po pierwszej połowie tylko z dwupunktowym prowadzeniem, po skutecznej akcji Roberta Skibniewskiego.

W trzeciej części meczu gospodarze bardzo zbliżyli się do ekipy z Wrocławia i dzięki trójce Grzegorza Arabasa na trzy minuty przed końcem tej kwarty wyszli na pierwsze prowadzenie 56:55. Wrocławianie kontrolowali jednak wynik i bardzo szybko potrafili odskoczyć od rywali. Po akcji 2+1 Paula Grahama Śląsk po dwóch minutach prowadził już siedmioma punktami.

Wydawało się, że w całym meczu najważniejszym graczem może okazać się Robert Skibniewski. Były gracz Polpharmy nie grał jednak rewelacyjnego spotkania, będąc skutecznie zatrzymywany przez starogardzian. Jego chwila nadeszła jednak w jednym z kluczowych momentów meczu. Rzut Piotra Dąbrowskiego na trzy minuty przed końcem doprowadził do remisu po 74. Wtedy jednak jedyną trójkę w całym meczu trafił Skibniewski, który chwilę później przechwycił piłkę po stracie Tomasza Śniega i skutecznie wykonując rzuty wolne dał Śląskowi prowadzenie 81:74, którego goście nie stracili już do końca spotkania.

Polpharma rewelacyjnie w całym meczu rzucała za trzy - po trzy razy z dystansu trafiali Daniel Wall, Piotr Dąbrowski, Grzegorz Arabas i Marcin Nowakowski. Prawdziwym zaskoczeniem dla Śląska mogły być też dwa trafienia za trzy Tomasza Śniega, który pierwszy raz w tym sezonie zdobywał punkty w ten sposób. Problemem gospodarzy był jednak brak pomysłu na zatrzymanie Paula Grahama, który robił na parkiecie co chciał. Wobec braku w składzie Śląska Piotra Niedźwiedzkiego i słabszej postawy Adama Wójcika (cztery faule) sporo minut na parkiecie dostał Paweł Buczak. Skrzydłowy zaskoczył wszechstronnością - rzucał, podawał, zbierał i zaliczył nawet pięć przechwytów.

- Szkoda troszkę tego meczu. Mieliśmy szansę przełamać się i wyjść na wyższe prowadzenie. Popełniliśmy kilka błędów - dwie straty w końcówce, dwa niecelne rzuty, dwa razy zabrali nam piłkę i robili punkty spod kosza. Proste błędy. Dziękuję jednak zawodnikom za walkę, bo dzisiaj kilka razy była taka sytuacja, że Śląsk prowadził kilkoma punktami, a my cały czas wracaliśmy i do końca walczyliśmy o zwycięstwo - wyjaśniał trener Wojciech Kamiński.

W spotkaniu w ekipie drużyny z Kociewia nawet na minutę na parkiecie nie pojawił się Michael Hicks, choć przed spotkaniem rozgrzewał się normalnie. Dlaczego nie zagrał? - To moja decyzja. Bez Mike’a radziliśmy sobie dobrze. Mieliśmy 14 celnych trójek, asyst mamy 21, więc widać było, że była gra zespołowa, co nam się rzadko zdarzało. Przegraliśmy zbiórki, ale nie sądzę, żeby Mike nam w tym pomógł - tłumaczył Kamiński.