Adomaitis: Basket to nie boks
fot. Andrzej Romański

,

Lista aktualności

Adomaitis: Basket to nie boks

- Należy pamiętać, że ustalenie taktyki to jedna rzecz, drugą jest jej realizacja, a w międzyczasie dochodzi jeszcze to, jak zareaguje przeciwnik - mówi przed meczem z Asseco Prokomem trener Energi Czarnych Dainius Adomaitis.

,

Mateusz Bilski: W meczu z Treflem decydujące akcje kończył Stanley Burrell, w spotkaniu z PGE Turowem w końcówce piłka należała do Mantasa Cesnauskisa. Do kogo trafi tym razem, gdy przeciwnikami będą gracze Asseco Prokomu?

Dainius Adomaitis: Już przed sezonem podkreślałem, że w tej drużynie najważniejsza będzie zespołowość. Bardzo podoba mi się to, że w decydujących momentach możemy postawić na kilku graczy, którzy są w stanie wykonywać najważniejsze akcje. W ostatnim meczu padło na Mantasa i zrobił co trzeba, wcześniej Stanley brylował w końcówkach. Jak będzie teraz? Pozostawmy to przeciwnikom, niech sobie kombinują, na kogo wystawić najlepszego obrońcę.

Jak przebiegały przygotowania do spotkania z Asseco Prokomem?

- Od piątku w stu procentach poświęciliśmy się przygotowaniom do tego spotkania. Obserwowaliśmy i analizowaliśmy grę gdynian, wcześniej z kolei bardziej skupiliśmy się na własnej grze. Asseco Prokom to mistrz kraju, ma bardzo doświadczonych i co ważne zgranych ze sobą zawodników. Jerel Blassingame jest jednym z najlepszych rozgrywających w lidze, a Donatas Motiejunas pewnie w przyszłym sezonie będzie grał w NBA. Poza tym gdynianie mają bardzo silny polski skład. Trzeba pamiętać również o tym, że bardzo niewielu graczy w naszej lidze ma tak wielkie doświadczenie w rozgrywkach międzynarodowych, jak zawodnicy Asseco Prokomu. A teraz, gdy nasi rywale zakończyli już swój udział w rozgrywkach VTB, będą mogli się skoncentrować już tylko na Tauron Basket Lidze.

Nie ma w TBL trenera, który lepiej by wiedział od Pana, jak zatrzymać Jerela Blassingame’a. Możemy się spodziewać, że ubiegłoroczny lider Energi Czarnych w tym spotkaniu zagra nieco słabiej, niż zwykle?

- Jerel jest już bardzo doświadczonym graczem. Bardzo lubię śledzić dalsze losy zawodników, z którymi grałem w jednej drużynie, lub których trenowałem. Nie inaczej jest z Blassingame’m i muszę przyznać, że naprawdę trzyma on bardzo wysoki poziom. Potrafił przeciwko CSKA zdobyć 19 punktów i mieć po kilka zbiórek i asyst, a niedawno przeciwko Mińskowi miał aż 15 asyst. Nie każdy zawodnik potrafi to zrobić. To klasowy rozgrywający i naprawdę ciężko go powstrzymać. Oczywiście mam pomysły, jak to zrobić i krok po kroku postaramy się do tego dojść. Należy pamiętać, że ustalenie taktyki to jedna rzecz, drugą jest jej realizacja, a w międzyczasie dochodzi jeszcze to, jak zareaguje przeciwnik

Czy nie obawia się Pan, że Stanley Burrell, który dość emocjonalnie podchodzi do swojej pracy, będzie chciał coś udowodnić Blassingame’owi, przez co drużyna może stracić?

- Nie ma mowy o udowadnianiu czegokolwiek jeden na jednego, to nie jest boks. Jeśli twój zespół wygrywa, to znaczy, że ty jesteś lepszy. To jest sport drużynowy i naprawdę nie ma sensu niczego udowadniać. Oczywiście jest jeszcze ambicja, ale musi być ona pozytywna, iść w dobrym kierunku. Nie może być „ja”, tylko musi być „my”, cały zespół.

Czy to, że Asseco Prokomu już nie prowadzi Tomas Pacesas, ma dla Pana jakieś znaczenie?

- Osobiście bardzo dobrze znam Tomasa, jesteśmy kolegami już od ponad 20 lat. Dokładnie śledziłem grę zespołu Pacesasa, szczególnie gdy grał w Eurolidze, a tu muszę podkreślić, że ja nie patrzę na mecz tylko z piwem w ręku, ale obserwuję samą koszykówkę już pod kątem szkoleniowym. Dlatego dokładnie wiedziałem, jakie Tomas podejmuje decyzje w konkretnych sytuacjach i może łatwiej byłoby mi coś postawić właśnie przeciwko niemu, a nie jego następcy.