Przemysław Borycki: Mimo krótkiej ławki rezerwowych, udało się Wam wygrać ważny mecz, w kontekście walki o play-off. Co pan może powiedzieć o tym spotkaniu?
Łukasz Wichniarz: W zasadzie już od meczu z Łodzią, mamy ograniczoną ławkę. Dopadły nas kontuzje i ciężki, długi sezon. Jeszcze wiele meczów przed nami. Także mam nadzieję, że wytrzymamy to kondycyjnie, ponieważ gramy dobrze przede wszystkim w obronie. Także nasza gra na pewno cieszy. Tracimy 66 punktów na wyjeździe. Myślę więc, że możemy być optymistami. Wygrywamy trzeci mecz, także coraz bliżej jesteśmy tych play-offów.
Jednak długotrwała gra w tak okrojonym składzie może źle wpłynąć na końcówkę tej rundy, kiedy przyjdą już decydujące mecze. Nie obawiacie się tego?
- No na pewno - wiadomo. Może się przytrafić mecz taki, gdzie się to odbije. Mamy nadzieje, że szybko wróci Michał Kwiatkowski, który w tej rotacji na obwodzie, na pozycji numer jeden się włączy. Dziś akurat Szymon Rduch i Wojciech Złoty nie zagrali. Oni też są w rotacji. Dzisiaj tak się ułożyło. Jakoś trener nie miał okazji ich wpuścić, ale też są w rotacji. Także nasza ławka nie jest aż tak bardzo krótka. Ale na pewno gdzieś się to może odbić. Przyjdzie mecz, że złapiemy zadyszkę i będzie ciężko. Na razie wygrywamy, także możemy się tylko cieszyć.
W samej końcówce Siarka Jezioro Wam trochę pomogła. Mieli dwie akcje w ataku i nie zdobyli żadnego punktu.
- Ja bym powiedział, że mecz rozstrzygnął się w pierwszej połowie, kiedy mieliśmy dużą przewagę. Siarka później nas goniła, no i też mają krótką ławkę. Stracili sporo sił. W samej końcówce tych sił już im zabrakło. Myślę, więc, że to było decydujące w tym meczu.
Czy jest już coś wiadomo o tych kontuzjowanych zawodnikach w Kotwicy? Kiedy oni wrócą do gry?
- Nie wiemy tego sami. Także czekamy na decyzje, zobaczymy. W niedzielę gramy ze Śląskiem, prawdopodobnie jeszcze bez nich.
Wracając do samego meczu. Co było kluczem do zwycięstwa w dzisiejszym spotkaniu?
- Myślę, że skuteczność, ale także szczęście. Tak jak powiedziałem wcześniej, zespołowa obrona. Straciliśmy 66 punktów na wyjeździe - myślę, że to jest bardzo dobry wynik. To taka podstawa tego wygranego meczu.
Bardzo ciekawa była także dziś rywalizacja Pana z Markiem Piechowiczem. Bardzo często graliście przeciwko sobie. Dużo biegaliście. Patrząc na wynik, górą był Pan.
- Tak. Mogło się to podobać, taka nasza rola. Taka pozycja i specyfika tej pozycji. Dużo biegamy, dużo gramy z piłką.
Jednak jeszcze nie macie zapewnionego awansu do play-off. Jak grać w przyszłych meczach, aby go uzyskać?
- Grać tak, jak dzisiaj i tak, jak z Polpharmą w czwartej kwarcie. Jeśli tak będziemy grali, to ja jestem spokojny.
A nie obawiacie się, że jak wrócą kontuzjowani zawodnicy, ważni dla zespołu, np. Jessie Sapp, to zmieni się gra drużyny i trzeba będzie się do tego przyzwyczajać na nowo?
- Najpierw niech Jessie wróci, a później będziemy się martwić. Od przybytku głowa nie boli. Cieszyłbym się, jakby Jessie wrócił. Czekamy na to.