Trefl - Anwil: Gospodarze lepsi mimo osłabienia
fot. figurski.com.pl

,

Lista aktualności

Trefl - Anwil: Gospodarze lepsi mimo osłabienia

Trefl Sopot grający bez trzech podstawowych zawodników wygrał w Ergo Arenie z Anwilem Włocławek 88:67 w drugiej kolejce II etapu rozgrywek Tauron Basket Ligi.

 

,

Oba zespoły przystąpiły do meczu ze sporymi osłabieniami. Wśród gospodarzy zabrakło trzech graczy z pierwszej piątki (Łukasza Koszarka i Łukasza Wiśniewskiego - obaj chorzy - oraz Johna Turka - naderwany mięsień). Z kolei w Anwilu nie zagrali rezerwowi - Łukasz Majewski i Nick Lewis. Przed meczem wydawało się, że braki w składzie Trefla uniemożliwią tej drużynie poprawne funkcjonowanie, gdyż straciła graczy na których w głównej mierze opierała się gra w ataku od początku roku. Po pierwszym gwizdku przedmeczowe przewidywania nie okazały się jednak słuszne. Gospodarze mimo braków w składzie zdołali osiągnąć w pierwszej połowie 10-punktowe prowadzenie, którego nie oddali już do końca. Skutecznym rozwiązaniem okazała się obrona strefowa przygotowana przez trenera Karlisa Muizniksa, na którą goście nie byli wstanie znaleźć rozwiązania.

- Chciałbym podziękować wszystkim moim zawodnikom, gdyż dziś pokazali charakter przez pełne 40 minut zarówno w obronie i ataku. Było to bardzo ważne w sytuacji w której straciliśmy trójkę graczy, a także przegraliśmy ostatni mecz - powiedział trener Karlis Muiznikes.

- Drużyna z Sopotu w obliczu trudnej sytuacji w jakiej się znalazła potrafiła rozegrać świetne zawody. Mojej drużynie zabrakło tego, czego nie brakowało drużynie z Sopotu, czyli maksymalnego zaangażowania i chęci wygrywania - ocenił trener Krzysztof Szablowski.

Wśród sopocian można wyróżnić trójkę bohaterów. Jak zawsze skutecznie przeciwko Anwilowi zagrał Filip Dylewicz (29 punktów, z czego 21 w drugiej połowie). Udany występ zanotował także Adam Waczyński, który zdobył 23 punkty (z czego 17 w pierwszej połowie). Najlepszy mecz w sezonie rozegrał także Vonteego Cummings, grając przez niemal 37 minut i zdobywając 13 punktów. Wśród gości najskuteczniej zagrał Seid Hajrić, notując 16 punktów i sześć zbiórek.

- Dziś był dla nas ciężki i specyficzny mecz, gdyż nie mieliśmy trzech podstawowych zawodników. Spowodowało to, że wszyscy pozostali musieli się wspiąć na wyższy poziom i inaczej podeszliśmy do tego meczu - stwierdził Vonteego Cummings.

Półtorej minuty zajęło zespołom zdobycie pierwszych punktów, Edwards wyprowadził Anwil na prowadzenie. Sopocianie szybko wyrównali i w kolejnych akcjach nie brakowało już obu ekipom skuteczności. Efektownymi akcjami popisywali się Filip Dylewicz i Corsley Edwards. Już w pierwszej kwarcie pojawił się na parkiecie Daniel Szymkiewicz. Po punktach Hajricia, ostatecznie pierwsza kwarta zakończyła się prowadzeniem gospodarzy 22:21.

W kolejnej części meczu dzięki nieco lepszej grze w obronie sopocianie uzyskali kilkupunktowe prowadzenie. - Wiedzieliśmy, że nie mamy dość zawodników w rotacji i potrzeba nam nieco odpoczynku. Trener zmienił nieco plan taktyczny na mecz, zagraliśmy dużo strefą, która nam pomogła - dodał rozgrywający Trefla. Skutecznie grał Cummings i Waczyński (17 punktów w pierwszej połowie), a dzięki waleczności Dylewicza w walce o zbiórki udało się gospodarzom wyprowadzić kontrataki. Po przerwie na żądanie trenera Krzysztofa Szablowskiego Trefl wyszedł nawet na 10-punktowe prowadzenie, które udało się utrzymać do końca kwarty (47:35). Wśród gości jedynym graczem radzącym sobie z sopocianami był Hajrić, mający przewagę fizyczną nad Sauliusem Kuzminskasem czy zastępującym go Dylewiczem.

- Bardzo boję się takich sytuacji, gdy w drużynie przeciwnej brakuje choćby jednego podstawowego zawodnika, bo ma ma to bardzo ważne znaczenie psychologiczne, często rozluźnia drużynę przeciwną. Moje obawy mocno się potwierdziły i było to widać po grze w defensywie - powiedział trener gości.

- Mieliśmy bardzo poważne problemy przeciwko strefie. Wiedząc o problemach Trefla tu na miejscu spodziewałem się już tego, natomiast trenując przez cały tydzień gra przeciwko strefie nie była sprawą priorytetową - dodał Krzysztof Szablowski.

W drugiej połowie gra Anwilu się nie zmieniła, ciągle brakowało agresywności w obronie, przeciwko bardziej osłabionym rywalom. Z kolei Trefl prowadzony przez Dylewicza (10 punktów, dwie trójki w trzeciej kwarcie) zwiększył swoje prowadzenie. Sopocianie zagrali także bardzo skutecznie w obronie, głównie strefą, trzy razy wymuszając błąd 24 sekund rywali. Goście nie byli już w stanie podjąć pogoni za rywalami, gdyż nawet po udanych swoich akcjach, grający bardzo skutecznie Dylewicz trafiał kolejne rzuty. Ostatecznie po punktach wprowadzonego w końcówce Wojciecha Frasia Trefl zwyciężył 88:67.

- Ciężko cokolwiek mówić po takim spotkaniu, nie wiem co się z nami stało. Cały tydzień dobrze pracowaliśmy, byliśmy przygotowani. Na mecz wyszliśmy jakbyśmy byli nieobecni, a Filip Dylewicz pokazał klasę. Jest nam wstyd po takim spotkaniu, w szatni była cisza, musimy przeprowadzić męską rozmowę, bo tak grać dalej nie możemy - zakończył rozgrywający Anwilu, Krzysztof Szubarga.