Bartosz Szczechowski: Powracacie do Hali Milenium po dłuższej przerwie. Czy sądzi Pan, że kibice zjawią się by was wspierać czy wręcz przeciwnie? Nie przyjdą z powodu waszej słabszej dyspozycji?
Jessie Sapp: Prawdę mówiąc, nie mam pojęcia. Wcześniej w sezonie bywało tak, że mieliśmy serię 3-4 porażek, a i tak mogliśmy liczyć na wsparcie. Zaczynamy teraz nowy etap w tym sezonie, który jest bardzo ważny i z pewnością potrzebujemy naszych kibiców. Bardzo się ucieszę, jeśli kolejny raz nas nie zawiodą.
Jak wygląda atmosfera w zespole po pięciu kolejnych porażkach?
- Wszystko dobrze się układa. Ciężko pracujemy, ostatnie 2 tygodnie spędziliśmy w bardzo wydajny dla zespołu sposób, poprawiamy błędy, zyskujemy większą wiarę we własne możliwości i dążymy do tego, aby nasza mentalność była jeszcze lepsza niż wtedy, kiedy byliśmy na fali. Chcemy wrócić na ścieżkę zwycięstw.
Czy efekty waszej pracy będą już widoczne w sobotnim meczu, czy trzeba jeszcze poczekać na rezultaty tych treningów?
- Mam nadzieję, że będzie to widoczne już w meczu z ŁKS. Musimy pokazać się z lepszej strony, chcemy wygrać. Oczywiście, popełniamy jeszcze drobne błędy, ale z czasem też je wyeliminujemy. Moim zdaniem podążając małymi krokami jesteśmy w stanie zaprezentować duży skok jakościowy.
Wasz ostatni mecz z łodzianami zakończył się wysokim zwycięstwem Kotwicy. Jak mentalnie zespół pochodzi do tego faktu przed kolejnym spotkaniem?
- Musimy pozostać skoncentrowani nie tylko przed następnym meczem, ale także przed wszystkimi pozostałymi spotkaniami jakie nas czekają w II etapie. Łódź jest takim zespołem, którego nie można zlekceważyć. Nasz ostatni wynik mówi co innego, ale prawdę mówiąc, wynik był na styku aż do 4 kwarty. Musimy zacząć mocno od początku.
Wracacie do rytmu meczowego, gdzie będą was czekały 2 spotkania na tydzień. Czy zespół wystarczająco odpoczął, aby skutecznie rywalizować o miejsce w play-off?
- Wprawdzie nie odpoczywaliśmy przez ten okres, ponieważ ciężko trenowaliśmy, ale mieliśmy więcej czasu na regenerację. Wszystko będzie w porządku, kiedy powrócimy do rytmu meczowego.
W obecnym układzie Kotwica ma duże szanse na awans z II etapu. Czy w związku z tym na zespół nakładana jest dodatkowa presja?
- Nie ma żadnej presji. Kiedy ona się pojawia, więcej myśli się o tym, a nie o grze, a to z kolei powoduje, że rzeczy nie wychodzą tak, jakbyśmy sobie tego życzyli. Nie odczuwamy żadnej presji, będziemy grać po prostu w kosza.
Które zespoły Pana zdaniem są dla was najgroźniejsze w kontekście rywalizacji w dolnej ósemce?
- Prawdę mówiąc to każdy. Każdy zespół jest w stanie teraz namieszać, ponieważ różnice punktowe są niewielkie pomiędzy poszczególnymi ekipami. Każdy może wygrać z każdym i to powoduje, że nie ma tu faworytów.