Co to ma wspólnego z Dominet Basket Ligą? Pozornie nic…a jednak. Po pierwsze tak szalonej i nieprzewidywalnej końcówki sezonu zasadniczego dawno w polskiej lidze nie mieliśmy, po drugie, jest wielce prawdopodobne, że do DBL, w najbliższym sezonie trafią niektórzy z tegorocznych uczestników marcowego obłędu w USA. Co prawda nie mam złudzeń, że w Polsce podpiszą zawodowe kontrakty J.J.Redick z Duke czy Adam Morrison z Gonzagi – wybitni strzelcy i gwiazdy NCAA, ale kolejnych graczy w typie Miaha Davisa, Alexa Dunna czy Jerrego Johnsona chętnie na polskich parkietach obejrzę.
Tych wyżej wymienionych miałem okazję oglądać w miniony weekend, w polskiej wersji marcowego szaleństwa. I nie zawiodłem się. Najpierw w sobotę, w Grudziądzu starły się sąsiadujące ze sobą w tabeli Polpak i Polpharma. Dla pierwszych zwycięstwo oznaczało utrzymanie się na pozycjach 2-3 i bardzo korzystną sytuację w play–off, dla drugich gwarancję gry o mistrzostwo Polski.
Jak wiemy wygrał Polpak, po niesamowicie emocjonującym meczu a bohaterem tej potyczki mógł zostać Dennis Stanton, który trafiał jak nawiedzony z ośmiu, a nawet dziewięciu metrów i to seriami. Czegoś takiego, jak długo żyje, nie widziałem. Jednak Dennis „from down town” Stanton w końcówce, kiedy rozstrzygały się losy meczu, popełnił kardynalny błąd – bezsensowna penetracja (to nie jego gra) i strata, po której w kontrataku Andrius Lepinaitis z zimną krwią trafił z dystansu. Chwała pokonanym, wielkie słowa uznania dla zwycięzców, którzy – wydawało się przed meczem - bez kontuzjowanych Ricka Apodaki, Krzysztofa Szubargi i Rafała Franka stoją na straconej pozycji.
Teraz rozpędzony Polpak jedzie do Turowa i Astorii a na koniec przyjmuje u siebie Polonię. Jeśli wygra dwa z tych trzech meczów, będzie w tabeli na koniec rundy zasadniczej wysoko.
Polpharma gra u siebie z mocno sfrustrowaną ostatnio Astorią i będącą poza play off Kotwicą oraz na wyjeździe z Polonią, więc nie jest bez szans na komplet zwycięstw.
Co działo się w niedzielnym meczu w Bydgoszczy wszyscy widzieli w telewizorze. Czarni od początku spotkania byli fantastycznie skoncentrowani i udawało im się wszystko. Przyjemnie było patrzeć jak bezbłędnie w pierwszej połowie grał najlepszy gracz meczu Przemysław Frasunkiewicz, jak świetnie kierował grą Miah Davis czy dominujący pod koszem Alex Dunn. Słupszczanie wygrali, bo grali zespołowo i z charakterem. Przed nimi mecze z Polonią i Stalą u siebie i z Kotwicą na wyjeździe. Jeśli zagrają z taką mobilizacją, jak w ostatnim meczu, mogą wygrać wszystko.
Astoria przegrała czwarty raz z rzędu i widać było po meczu przygnębienie w ekipie. Wszyscy jednak deklarują walkę do końca, choć na wyjeździe z Polpharmą i Turowem a także u siebie z Polpakiem, łagodnie mówiąc, łatwo nie będzie – trzeba wygrać minimum dwa razy a i to może okazać się za mało na awans do play off.
Czeka nas zatem, dalszy ciąg marcowej basketerii.