,

Lista aktualności

Astoria – Czarni: Zwycięstwo uciekło sprzed nosa

Czarni mieli przewagę, Astoria pudłowała w ważnych momentach. Trójki w czwartej kwarcie pozwoliły słupszczanom wygrać 91:81.

,


Mecz w Bydgoszczy zaczął się po myśli gości, którzy w pierwszej kwarcie prowadzili już 29:12. Świetnie grał Przemysław Frasunkiewicz, który bombardował kosz rzutami z dystansu i do przerwy miał 15 punktów. W drugiej kwarcie na boisko za mającego problemy z faulami Ercegovicia wszedł Tomasz Zabłocki i trafił trzy trójki, zmniejszając straty do siedmiu punktów.

Jednak Czarni wciąż kontrolowali grę i drugi kryzys mieli dopiero na przełomie trzeciej i czwartej kwarty. Na boisko wrócił Alex Dunn, który grał z czterema faulami i odpuszczał w obronie. Dzięki temu Kristjan Ercegovic zdobył sześć punktów z rzędu i Astoria przegrywała już tylko 72:76. Jerzy Chudeusz nie miał jednak powodów do zadowolenia, bo od tego momentu jego zespół przestał grać do Ercegovicia, zaczęły się samolubne akcje, a Czarni trafili trzy trójki, rzucając tuż przy ławce bydgoszczan. Dziesięć punktów z rzędu po rzutach Kikerpilla i Davisa dało słupszczanom przewagę, którą utrzymywali aż do końca meczu.

- Szansę widzę w tym, że zaczęła odradzać się nasza zespołowość – mówił przed meczem trener Astorii, Jerzy Chudeusz. Jakże niedobrze jest dla drużyny, kiedy szkoleniowiec aż tak się myli. Zespołowości nie było bowiem za grosz. Zabrakło też sportowej złości. Był raczej smutek, przygnębienie i niestety koniec marzeń o play-off. Może im zabrakło motywacji? – pytał retorycznie po meczu były gracz bydgoskiego zespołu Aleksander Kudriawcew. W każdym razie ponad 70 procent skuteczności w rzutach z gry słupskiego zespołu nie wynikało z jakiegoś koszykarskiego geniuszu, a raczej konsekwentnego wykorzystania słabości bydgoszczan. W obronie szwankowało wszystko, a to, że udało się w sumie rzucić powyżej 80 punktów, wynikało raczej też z problemów w defensywie Czarnych. Szkoda, publiczność bowiem bardzo rozczarowana wychodziła z hali Astorii, przede wszystkim dlatego, że jej pupile ulegli tak wyraźnie i zasłużenie. A kibicom gospodarzy nigdy nie przychodzi łatwo tego przyznać.

Jak można dać sobie rzucić tyle punktów we własnej hali w jednej połowie? – lamentował po spotkaniu dyrektor Astorii Zbigniew Słabęcki. Kibice pytali natomiast – czemu w kluczowych momentach nie grał Zabłocki, tylko Kiausas, który niepotrzebnie brał się za akcje w ataku, które wychodziły mu tego dnia koszmarnie. Kończąc sezon w tym stylu, Litwin zostanie zapamiętany niestety tylko jako specjalista od wsadów, niezły obrońca (choć dzisiaj temu zaprzeczył), a dobre wrażenie, jeśli chodzi o ofensywę, z pierwszej części sezonu pozostanie zapomniane.

- Mam żal do prezesa Pałusa – dodawał Słabęcki - nasi juniorzy odnieśli tak wielki sukces awansując do finałów MP. My, jako kluby, idziemy prezesowi na rękę, uwzględniając wiele jego próśb. On mówi, że mamy promować młodzież, tymczasem organizowane są zawody juniorskie w ten sposób, że niemożliwe pogodzenie tych zawodów z ligą. My mamy w składzie 4 juniorów, w tym jednego kluczowego gracza Chylińskiego. Grał w piątek, w sobotę i dziś rano. Może to właśnie jego zabrakło dzisiaj? Czy to jest sposób na rozwój naszej koszykówki? – pytał retorycznie dyrektor Astorii.

- Nie potrafię wskrzesić w zawodnikach ducha walki – mówił Jerzy Chudeusz. To chyba wyjaśnia wszystko...

Po meczu powiedzieli:

Zbigniew Słabęcki (dyrektor Astorii): Muszę wierzyć w swój zespół do końca. Jeszcze pozostało kilka spotkań i jeśli szanse, nawet jeśli wydaje się, że tylko teoretyczne, są, to trzeba starać się je wykorzystać. Dzisiaj nasz główny problem tkwił w słabej zespołowej walce zarówno w obronie, jak i ataku.

Aleksander Kudriawcew (obrońca Czarnych): Cieszę się, że mogłem wrócić do Bydgoszczy i że kibice wciąż mnie pamiętają i szanują. Rywal zagrał faktycznie słabo w obronie i mogliśmy to wykorzystać. Może nie mieli motywacji do gry? Naszym celem był awans do ósemki i cieszę się, że się do niego przybliżyliśmy.