,

Lista aktualności

Szubarga w półfinale

Fantastyczna akcja solowa Krzysztofa Szubargi w ostatnich sekundach dogrywki dała Polpakowi zwycięstwo 75:73 i awans do półfinału. Turów walczył dzielnie, ale w decydującej akcji nie był w stanie zatrzymać rozgrywającego gospodarzy.

,


Gospodarze zaczęli od prowadzenia 9:1 i wtedy trener Wojciech Kamiński zdecydował się zmienić obronę na strefową. I to było świetne rozwiązanie – Polpak zupełnie nie radził sobie w ataku i ograniczył się niemal wyłącznie do rzutów z dystansu. Jako jedyny pod kosz starał się przebijać Steve Thomas, ale kilka razy piłka po jego rzutach wykręciła się z kosza.

A Turów grał konsekwentnie, starał się wykorzystywać doświadczenie Andrzeja Pluty, który miał dużu pozycji do rzutu. Dobrze też wspierał go waleczny Hubert Radke i jeszcze na pięć minut przed końcem wydawało się, że to koszykarze ze Zgorzelca awansują do półfinału.

Jednak zryw gospodarzy był niesamowity. Na boisko wszedł nawet kontuzjowany Żygimantas Jonusas, który miał nie grać. A trójki w końcu zaczęły wpadać. To Litwin rozpoczął serię, trafiając za trzy na trzy minuty przed końcem meczu. Potem stalowe nerwy zachowali Krzysztof Szubarga i Paweł Szcześniak, choć rzucali z trudnych pozycji, a drugi na dodatek równo z syreną. Turów odpowiadał konsekwentnymi akcjami pod kosz, gdzie punktował Ernest Brown, a pilnujący go Steve Thomas spadł za faule.

Ostatnie sekundy to już prawdziwy dreszczowiec. Na tablicy był remis, do końca było trzydzieści sekund i piłkę mieli gospodarze. Spudłowali, ale Ernest Brown, który zebrał piłkę, źle rzucił ją w kierunku rozgrywających i był aut. Polpak miał więc kolejną szanse, ale ani Dawid Przybyszewski, ani Krzysztof Szubarga nie dali rady trafić do kosza.

Mieliśmy więc dogrywkę, którą lepiej zaczęli gospodarze. W pewnym momencie głowami zderzyli się Andrzej Pluta i Paweł Szcześniak – obrońca Polpaku zalał się krwią i nie wrócił już na boisko, Pluta pojawił się jeszcze na ostatnie sekundy. Turów odrobił straty, bo grał konsekwentnie do Browna. Przy stanie 73:70 dla gospodarzy Brown rzucał dwa osobowe. Trafił pierwszego, a po drugim goście zebrali piłkę, a punkty zdobył Mollinari.

Do końca było kilkanaście sekund, a piłkę miał Szubarga. Długo kozłował, a na dwie sekundy przed końcem wszedł pod kosz i rzucił z odchylenia, z bardzo trudnej pozycji. Piłka długo tańczyła na obręczy, ale wpadła, a cała sala eksplodowała z radości – Polpak wygrał z Turowem i zagra w półfinale.

- W końcówce meczu popełniliśmy za dużo strat – komentował po meczy trener gości Wojciech Kamiński. Turów zagrał jednak bardzo ambitnie i miał pomysł na obronę. Do momentu, gdy na boisku był Steve Thomas, Polpak toczył wyrównaną walkę na tablicach. Gdy Amerykanin spadł za faule, Turów wygrywał walkę o zbiórki i dzięki temu wciąż był w grze.

– Szukaliśmy w tym meczu lidera i była nim cała drużyna – przyznawał po spotkaniu Aleksander Krutikow. Faktycznie, Polpak przez trzy kwarty szukał sposobu na mocną defensywę gości i znalazł ją dopiero w końcówce, a decydujące ciosy zadawał Krzysztof Szubarga. Rozgrywający gospodarzy zmarnował jednak pierwszą szansę, gdy tuż przed końcem regulaminowego czasu gry spudłował z czystej pozycji. W dogrywce szczęście mu jednak sprzyjało.

Po meczu powiedzieli:

Wojciech Kamiński (trener Turowa Zgorzelec): Mecz walki, lepsza okazała się drużyna ze Świecia. Praktycznie całe zawody prowadziliśmy, powtórzyła się sytuacja z meczu, który odbył się parę lat temu pomiędzy Polonią a Anwilem i zakończył się w podobny sposób. Po prostu szkoda, mieliśmy sporo strat i to było głównie przyczyną naszej porażki.

Aleksander Krutikow (trener Polpaku Świecie) Mieliśmy problemy z obroną strefową przeciwnika. Jakaś niemoc panowała wśród zawodników. Nie trafialiśmy z czystych pozycji. W drugiej połowie dobrze zagraliśmy w obronie przeciwko Andrzejowi Plucie. Mogliśmy ten mecz rozstrzygnąć już w regulaminowym czasie gry, lecz nie mogłem wziąć już czasu i ta ostatnia akcja po prostu nam nie wyszła. Szukamy cały czas lidera. Dziś liderem była cała drużyna. Ten mecz był dobrym sprawdzianem przed zbliżającymi się trudnymi spotkaniami.