,

Lista aktualności

Mikołaj jest z Ostrowa

Gigantyczna sensacja w Dominet Basket Lidze! Prokom Trefl Sopot przegrał na własnym parkiecie ze Stalą Ostrów 74:91. Fantastycznie zagrał cały zespół z Ostrowa, który wykorzystał nonszalancką grę mistrzów Polski.

,


Nad trenerem Kijewskim znów zebrały się ciemne chmury. Jego zespół ostatnio grał słabiej ale porażki ze Stalą nikt się nie spodziewał. Nawet zmęczenie czwartkowym meczem w Eurolidze nie tłumaczy tak słabej postawy mistrzów Polski. Przegrana z zespołem z Ostrowa całkowicie obciąża jednak konto szkoleniowca sopocian.

Prokom zagrał w piątek nonszalancko. Mecz chcieli wygrać jak najmniejszym nakładem sił. W głowach zawodników prawdopodobnie były już święta, choinka, prezenty i Święty Mikołaj. Tymczasem ten ostatni tego wieczoru postanowił dać prezent gościom.

Trener mistrzów Polski nie potrafił odpowiednio zmotywować swoich zawodników ani przed tym meczem, ani w trakcie jego trwania. Dopiero na początku czwartej kwarty gracze Prokomu zrozumieli, że mogą to spotkanie przegrać. Wtedy było już za późno. Goście prowadzili 71:55 i mądrze dowieźli zwycięstwo do końca meczu, mimo agresywnej obrony na całym parkiecie gospodarzy.

Co ciekawe w piątkowym meczu to Stal dyktowała warunki. Trener Kijewski starał się tylko reagować na ruchy trenera Kowalczyka, zamiast narzucić własny styl gry. Goście przyjechali do Sopotu bez centra, a mimo to Prokom nie potrafił tego wykorzystać. Wręcz przeciwnie. Adam Wójcik i Michael Andersen spędzili na parkiecie zaledwie 22 minuty.

Fenomenalnie zagrał za to George Reese, szybszy i skuteczniejszy od wyższych skrzydłowych Prokomu. Bardzo dobrze spisywał się też Greg Harrington, który nie miał problemów z mijaniem Tomasa Pacesasa i świetnie organizował grę ostrowian. Swoje momenty mieli też Dariusz Parzeński i Przemysław Lewandowski, którzy trafiali za trzy po dobrych podaniach od Harringtona i Edmundsa Gabransa.

Decydująca dla losów meczu była trzecia kwarta. Goście raz po raz dziurawili kosz Prokomu z dystansu, niejednokrotnie mimo asysty obrońcy. Gdy z dziewiątego metra piłkę w koszu umieścił Harrington, a Stal objęła kilkunastopunktowe prowadzenie, sopocianie zrozumieli, że będzie im bardzo ciężko wygrać z tak dysponowanym rywalem. Goście trafili 16 z 31 rzutów za trzy punkty. Dodatkowo sopocianie przegrali walkę na tablicach oraz mieli mniej asyst. W tej sytuacji ciężko było w ogóle myśleć o wygranej.

Mistrzowie Polski w czasie i po meczu nie mogli liczyć na wsparcie własnej publiczności, która chwilami dopingowała drużynę gości. Kibice sopockiej drużyny z ironią wykrzykiwali również nazwisko trenera Kijewskiego, którego w głównej mierze obwiniają za słabszą grę zespołu. – Machano mi już białymi chusteczkami, a kilka miesięcy później zdobyłem mistrzostwo Polski. Poradzę sobie i teraz - powiedział po meczu szkoleniowiec Prokomu.

Tuż po świętach trener sopocian będzie miał troszkę czasu, aby to udowodnić i odbudować swój zespół. Zmian personalnych prawdopodobnie nie będzie, więc musi sobie radzić z tym co ma. I oby się udało, gdyż kluczowy mecz w Eurolidze z Ciboną zostanie rozegrany tuż po Nowym Roku.