,

Lista aktualności

Do pięciu razy sztuka

Cztery mecze, cztery porażki. Taki bilans sopocianie mają w meczach z Efesem Pilsen. W czwartek staną przed szansą poprawienia tego dorobku. Faworytem jednak nie będą, gdyż Efes to wciąż jedna z najsilniejszych drużyn w Eurolidze. Mistrzowie Polski są jednak bardzo zdeterminowani, aby przerwać serię dwóch porażek.

,


Szanse gospodarzy znacznie by wzrosły, gdyby w tureckiej drużynie nie zagrał Kaya Peker. Gracz ten doznał urazu w ostatnim meczu euroligowym z Lietuvosem, który zakończył się sromotną porażką Efesu. Do samolotu do Trójmiasta jednak wsiadł i prawdopodobnie wybiegnie w czwartek na parkiet. Tym samym w hali Olivia zabraknie tylko zawieszonego od dłuższego czasu Kuqo.

Sopocianie już czterokrotnie w zeszłym sezonie próbowali pokonać Efes. Za każdym razem bezskutecznie. Najbliżej osiągnięcia celu byli w pierwszym meczu rozegranym w Hali Olivia. Wtedy fatalny błąd Filipa Dylewicza zadecydował, że końcówka należała do gości. W pozostałych meczach Turcy wygrywali pewnie, nie pozostawiając złudzeń, która drużyna jest lepsza.

Latem w Istambule zmian nie było wiele, ale za to na kluczowych pozycjach. Z zespołem pożegnali się Goran Nikolić i Willie Solomon. Na ich następców nie trzeba było długo czekać. Z Cibony ściągnięto Marko Popovica, a z Ulkeru Kerema Gonluma. Do składu dołączył również pozyskany z CSKA Antonio Granger, który miał wypełnić dziurę w składzie na pozycji niskiego skrzydłowego. W zespole zostali miedzy innymi Nikola Prkacin, Kaya Peker, Henry Domercant, czy Ender Arslan.

Turcy mają po raz kolejny bardzo silny skład, który jak dotąd spisuje się bardzo dobrze. Wyjątkiem jest tu mecz z Lietuvosem, który można uznać za wypadek przy pracy. Efes ma już na swoim koncie cztery zwycięstwa i samodzielnie lideruje grupie B, uważanej w tym sezonie za najbardziej wyrównaną. Na swoim koncie mają już zwycięstwa nad Maccabi i Barceloną, czyli najgroźniejszymi zespołami w walce o pierwsze miejsce.

Sopocian czeka więc trudne zadanie, jednak i tak wszyscy spoglądają na to spotkanie z optymizmem. W zeszłym sezonie mistrzom Polski brakowało wysokiego gracza, który mógłby choćby w części przeciwstawić się centrom Efesu. Teraz jest Andersen, który powinien sobie z nimi poradzić.

Póki co zawodzi Antonio Granger, który nie stanowi zagrożenia w ataku, a i w obronie można mu sporo zarzucić. Nieobliczalni są też Domercant i Popović, którzy dobre mecze przeplatają ze słabymi. Trener Mahmuti może liczyć w zasadzie tylko na graczy podkoszowych, którzy grają równo i solidnie. Nie zmienia to jednak faktu, że nawet przy słabszej postawie dwóch graczy Efes to wciąż bardzo groźna drużyna. Tym bardziej, że młodzi Arslan, czy Cenk Akyol mogą w każdej chwili zastąpić gorzej dysponowanych graczy pierwszej piątki.

Sopocianie nie mają jednak zamiaru składać broni. Doskonale wiedzą, że zwycięstwo nad Turkami znów postawi ich w komfortowej sytuacji w walce o Top 16. W tej edycji Euroligi grają dużo lepiej niż przed rokiem. Dużo dokładniej i ciekawiej w ataku i z jeszcze większą determinacją w obronie. To właśnie defensywa będzie kluczowa w czwartek. Efes to specjalista w tej dziedzinie i jeśli sopocianie myślą o zwycięstwie, muszą Turkom dorównać w tym elemencie gry.

Początek spotkania o godzinie 19:40. Bezpośrednią transmisję przeprowadzi Canal+ Sport.