8. kolejka: Emocje we Włocławku! Anwil lepszy od BM Slam Stali
fot. Andrzej Romański

,

Lista aktualności

8. kolejka: Emocje we Włocławku! Anwil lepszy od BM Slam Stali

Anwil Włocławek pokonał, po trzymającym w napięciu spotkaniu, BM Slam Stal Ostrów Wlkp. 78:76. Co za emocje w sobotnich meczach! Niesamowite powroty zanotowały ekipy Polpharmy, MKS i AZS, a ponadto Stelmet wygrał w Słupsku! Polski Cukier Toruń kontrolował spotkanie przed własną publicznością i wygrał z TBV Startem Lublin 98:84. Zacięty mecz w Szczecinie! King pokonał po dogrywce Asseco Gdynia 90:87. 

,

Anwil Włocławek - BM Slam Stal Ostrów Wlkp. 78:76

Początek spotkania był bardzo wyrównany, ale późniejsze akcje Ivana Almeidy i Pawła Leończyka dawały czteropunktową przewagę gospodarzom. BM Slam Stal ciągle była bardzo blisko, chociaż to włocławianie mieli inicjatywę ofensywną. Dzięki dobitce Michała Nowakowskiego Anwil prowadził po 10 minutach 27:19. Drugą część meczu gospodarze rozpoczęli od małej serii 5:0, dzięki czemu jeszcze bardziej umacniali swoją pozycję. Późniejsza trójka Nowakowskiego dawała ekipie trenera Igora Milicicia nawet 15 punktów przewagi. Ostrowianie nie potrafili znaleźć sposobu na szybki atak rywali, a w dodatku brakowało tej ekipie lidera. Po pierwszej połowie było więc 50:33.

 

 

Trzecią kwartę goście rozpoczęli od dwóch Aarona Johnsona, co znacznie zmniejszało ich straty. Ostatecznie zakończyło się to serią 11:0, co sprawiało, że ekipa trenera Emila Rajkovicia przegrywała tylko sześcioma punktami. Teraz to Anwil miał problemy z atakiem, a po rzucie Jure Skificia ostrowianom brakowało tylko trzech punktów do remisu. Sytuację włocławian ratowały trójki Szewczyka i Delasa, a po 30 minutach było 64:58. W ostatniej kwarcie było sporo nerwowości, ale to zespół trenera Milicicia długo kontrolował sytuację. Dopiero później, po rzutach Skificia, Chylińskiego i Richardsona, BM Slam Stal znowu zbliżyła się na zaledwie punkt! To nie był jednak koniec - trójka tego ostatniego dała gościom prowadzenie. W końcówce kluczowe akcje należały do Almeidy oraz Łączyńskiego. Ostrowianie odpowiadali jeszcze trójką Johnsona, ale ostatecznie to Anwil zwyciężył 78:76.

Najlepszym graczem gospodarzy był Ivan Almeida z 22 punktami, 9 zbiórkami, 6 przechwytami i 2 blokami. 25 punktów i 6 asyst dla gości zanotował Aaron Johnson.


 

Czarni Słupsk - Stelmet BC Zielona Góra 70:79

Początek spotkania można uznać za zaskakujący - po wsadzie C.J. Aikena było już 7:0 dla gospodarzy. Od tego momentu serią ośmiu punktów z rzędu popisał się jednak Stelmet i dzięki akcji Vladimira Dragicevicia zdobył przewagę. Później trójki trafiali Piotr Stelmach oraz Mantas Cesnauskis i to Czarni wygrywali po 10 minutach 15:14. W drugiej części spotkania mistrzowie mogli liczyć na Jarosława Mokrosa, a dzięki niemu ponownie zdobywali przewagę. W Słupsku wszystko zmieniało się bardzo szybko, a sam mecz był bardzo wyrównany. W końcówce kwarty ekipa trenera Marka Łukomskiego zanotowała serię 7:0 i dzięki temu wygrywała po 20 minutach 41:36.

Trzecią kwartę zielonogórzanie rozpoczęli od dziewięciu kolejnych punktów i po trójce Thomasa Kelatiego prowadzili 45:41. Później z dystansu trafiał też Jarosław Mokros, a goście kontrolowali sytuację na parkiecie. Czarni byli jeszcze w grze dzięki Artisowi i Stelmachowi, ale po 30 minutach było 60:55 dla Stelmetu. Akcje Armaniego Moore’a i Przemysława Zamojskiego znowu dawały trochę spokoju mistrzom Polski. Słupszczanie co prawda w końcówce potrafili zbliżyć się na trzy punkty po trafieniu Łukasza Seweryna, ale tym samym odpowiadał James Florence. Ostatecznie Stelmet zwyciężył 79:70.

Najlepszym graczem gospodarzy był Dominic Artis z 20 punktami, 8 zbiórkami i 5 asystami. 19 punktów dla gości rzucił Vladimir Dragicević.

 

 

Polpharma Starogard Gdański - PGE Turów Zgorzelec 84:80

Od początku goście kierowali sporo piłek pod kosz i dzięki temu zdobywali przewagę - 8:4 po akcji Brada Waldowa. Polpharma odpowiadała tym samym i szybko doprowadziła do remisu. PGE Turów zdobywał jeszcze pięciopunktowe prowadzenie, ale tylko na chwilę - Joe Thomasson sprawiał, że to gospodarze byli minimalnie lepsi. Ostatecznie po 10 minutach było 22:20. Na początku drugiej kwarty sytuację zmieniał Stefan Balmazović, a zgorzelczanie uciekali. Dzięki jego kolejnej trójce mieli już osiem punktów przewagi. Nawet gdy ekipa trenera Miliji Bogicevicia zbliżała się na punkt, to PGE Turów znowu odskakiwał. Po pierwszej połowie wygrywał 43:36.

Początek trzeciej kwarty należał do gospodarzy, którzy po trafieniu Przemysława Szymańskiego zbliżyli się nawet na dwa punkty. Ta sytuacja nie utrzymała się zbyt długo, bo kolejna akcja Brada Waldowa oznaczała wynik 51:43. Później ta przewaga wzrosła nawet do 12 punktów dzięki kontrze Jacka Jareckiego. Po 30 minutach PGE Turów wygrywał 63:53. Starogardzianie próbowali w ostatniej kwarcie zmienić losy meczu. Potrafili zbliżyć się na sześć punktów, ale goście również byli skuteczni z dystansu. Nie odpuszczali - po kolejnej akcji Jakuba Schenka zbliżali się do stanu 67:70. Do remisu doprowadził Thomasson, a to zapowiadało zaciętą końcówkę. Bohaterem był znowu Thomasson - to jego trafienie wyprowadziło gospodarzy na prowadzenie, a później rzuty wolne trafiał Jakub Schenk. Polpharma zanotowała wielki powrót i wygrała 84:80.

Joe Thomasson zanotował 17 punktów i 9 asyst dla gospodarzy. W ekipie gości wyróżniał się Stefan Balmazović z 17 punktami.

 

 

MKS Dąbrowa Górnicza - Rosa Radom 89:80

Rosa rozpoczęła od mocnego uderzenia - po trafieniach Ryana Harrowa i Kevina Puntera prowadziła już 10:4. Później ta przewaga rosła - wynosiła nawet 10 punktów dzięki kolejnym akcjom Harrowa. Mimo niezłej postawy D.J. Sheltona radomianie ciągle byli lepsi - po 10 minutach prowadzili 28:19. W drugiej kwarcie MKS starał się odrabiać straty, nawet do pięciu punktów po trafieniu Aarona Broussarda. Zespół trenera Wojciecha Kamińskiego nie pozwalał na więcej. Dzięki późniejszej serii 9:0 Rosa wygrywała po pierwszej połowie aż 53:37.

Trzecią kwartę zespół trenera Jacka Winnickiego rozpoczął od serii 7:0, a później udało się im zbliżyć na trzy punkty po akcji 2+1 Sheltona. Kolejna trójka Pauliusa Dambrauskasa oznaczała remis! Rosa opanowała sytuację, ale po 30 minutach gry prowadziła zaledwie punktem. Trafienie Sheltona na początku ostatniej kwarty dało MKS minimalną przewagę. Goście mieli spore problemy ze skutecznością, a dąbrowianie nie do końca potrafili to wykorzystać, choć po trójce Bartłomieja Wołoszyna prowadzili 79:70. Jak się okazało - radomianie nie byli w stanie tego odrobić. Ostatecznie gospodarze zwyciężyli dziewięcioma punktami.

Po 22 punkty dla MKS rzucili Aaron Broussard oraz Bartłomiej Wołoszyn. W ekipie gości wyróżniał się Kevin Punter z 20 punktami.

 

AZS Koszalin - Miasto Szkła Krosno 89:84

Początek meczu był dość wyrównany, chociaż to AZS po akcji 2+1 Igora Wadowskiego prowadził 8:4. W końcówce tej części spotkania Miasto Szkła zanotowało jednak serię 7:0 i po rzucie wolnym Grzegorza Grochowskiego wygrywało dwoma punktami po 10 minutach gry. W drugiej kwarcie kluczową postacią był Jayvaughn Pinkston. Mimo że w ekipie gospodarzy dobrze prezentowali się zarówno Qyntel Woods, jak i Modestas Kumpys, to dzięki trójce Dariusza Oczkowicza krośnianie prowadzili 44:39 na koniec pierwszej połowy.

Trzecia kwarta była wyrównana, ale ekipa prowadzona przez Wojciecha Zeidlera ciągle nie potrafiła odrobić strat. Nadal nie do zatrzymania był Pinkston. W samej końcówce tej części meczu pięć punktów z rzędu Jakuba Dłoniaka poprawiało trochę wynik dla gospodarzy, ale ostatecznie to Miasto Szkła prowadziło 65:57. W czwartej kwarcie ambitny AZS nadal gonił. Świetny był Kumpys, a po akcji 2+1 Baldwina koszalinianie zdobyli w końcu przewagę. Goście potrafili jeszcze doprowadzić do remisu, ale w końcówce najważniejsza okazała się zimna krew Dłoniaka i Kumpysa na linii rzutów wolnych. AZS zwyciężył 89:84.

Modestas Kumpys zanotował w tym spotkaniu aż 29 punktów i 6 zbiórek. 21 punktów, 3 zbiórki i 3 asysty zdobył Jayvaughn Pinkston.

 

Polski Cukier Toruń - TBV Start Lublin 98:84

Pierwsze minuty były wyrównane, a drużyna będąca na prowadzeniu zmieniała się właściwie co akcję. Dopiero później - dzięki trafieniom Jamesa Washingtona i Chavaughna Lewisa - goście potrafili zdobyć pięciopunktową przewagę. Mimo niezłej postawy Glenna Coseya i Karola Gruszeckiego, Polski Cukier nie potrafił zmniejszyć strat. Po 10 minutach to goście wygrywali 27:23. Druga kwarta zmieniała sytuację. Torunianie doprowadzili do wyrównania po trafieniach Łukasza Wiśniewskiego, a prowadzenie dał Cheikh Mbodj. TBV Start nie był już tak skuteczny, a kolejne akcje Coseya i Wiśniewskiego pozwalały zespołowi trenera Dejana Mihevca na kontrolowanie wydarzeń na parkiecie. Po pierwszej połowie było 50:41.

 

 

W trzeciej kwarcie lublinianie odpowiadali głównie trafieniami Marcina Dutkiewicza i dzięki niemu zbliżyli się na dwa punkty. Mecz się wyrównał, ale po rzutach Coseya i Gruszeckiego to Polski Cukier cały czas miał inicjatywę. Dzięki akcji Krzysztofa Sulimy gospodarze prowadzili po 30 minutach gry 72:67. W ostatniej kwarcie przewaga wzrosła nawet do 10 punktów, a aktywny był Cheikh Mbodj. TBV Start musiał sobie radzić bez Chavaughna Lewisa, który przekroczył limit fauli. Drużyna trenera Davida Dedka potrafiła zbliżyć się jeszcze na pięć punktów, ale gospodarze nie pozwalali na więcej. Ostatecznie Polski Cukier zwyciężył aż 98:84.

Najlepszym zawodnikiem gospodarzy był Glenn Cosey z 26 punktami i 7 asystami. W ekipie gości wyróżniał się James Washington z 21 punktami i 7 asystami.

 

 

King Szczecin - Asseco Gdynia 90:87 (po dogrywce)

Początek meczu był nerwowy dla obu stron. Gospodarze swoje pierwsze punkty zanotowali dopiero po czterech minutach, ale Asseco tego nie wykorzystało - było 2:2. Dopiero późniejsze trójki Marcela Ponitki, Filipa Puta i Krzysztofa Szubargi dawały gościom siedmiopunktową przewagę. King miał problemy ze skutecznością, a rywale uciekali. Ostatecznie po kolejnej akcji Ponitki po 10 minutach było 25:11 dla gości. Drugą część meczu gospodarze rozpoczęli od serii 10:0 - po akcji 2+1 Jimmy’ego Gavina znacznie się zbliżyli. Gdynianie odpowiedzieli na to trójkami Dariusza Wyki oraz Bartosza Jankowskiego i znowu budowali przewagę. Straty starał się zmniejszać Paweł Kikowski, ale to było trochę za mało. Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 31:42.

Trzecią kwartę zespół trenera Mindaugasa Budzinauskasa rozpoczął od sześciu punktów z rzędu, co dawało nadzieję na wyrównaną walkę. Później, po trafieniach Łukasza Diduszki i Taurasa Jogeli King doprowadził do wyrównania. Gdynianie w kolejnych akcjach zdobyli jednak małą przewagę i za wszelką cenę starali się ją utrzymać. Dzięki trójce Jakuba Garbacza po 30 minutach było 54:49. W ostatniej kwarcie Asseco długo miało inicjatywę, ale głównie dzięki Pawłowi Kikowskiemu mieliśmy kolejny remis. Trafienie Jogeli z kolei dało szczecinianom upragnione prowadzenie. Mecz był od tego momentu niezwykle wyrównany. Po trafieniu Piotra Szczotki był remis po 81, ale King miał jeszcze szansę na zwycięstwo. Swojej akcji na punkty nie zamienił Sebastian Kowalczyk, a to oznaczało dogrywkę. Doliczony czas gry ciągle był zacięty, jednak później dzięki Jogeli i Kikowskiemu gospodarze mieli cztery punkty przewagi. Jak się okazało - gdynianie nie byli w stanie tego odrobić. Gospodarze zwyciężyli 90:87.

Najlepszym zawodnikiem gospodarzy był Tauras Jogela z 29 punktami i 5 zbiórkami. Krzysztof Szubarga zanotował dla gości 17 punktów i 7 asyst.

 

 

 

-----------