Wojciech Kłos: Przystąpiliście do tego meczu bez Milana Milovanovicia, ale dzisiaj Andrija Bojić zagrał tak, że właściwie tego braku nie było widać.
Milija Bogicević: Na tym polega zespół. Jeden zawodnik może zastąpić drugiego w przypadku słabszego dnia lub kiedy ma problem z faulami. Andrija Bojić zagrał dobre spotkanie w ataku - w końcówce nawet nie chciał schodzić z boiska. Trzeba też podkreślić, że reszta zespołu zrobiła bardzo dużo, żeby nie było widać braku Milana Milovanovicia.
Co się według Pana wydarzyło w czwartej kwarcie? Dogoniliście rywala, zdobyliście przewagę i nie pozwoliliście MKS na powrót.
- Tak powinien wyglądać każdy mecz, trzeba walczyć do końca. Nie odpuszczaliśmy i przyszła taka chwila, że poczuliśmy naszą szansę i ją wykorzystaliśmy. Myślałem tylko o tym, żeby do samego końca spotkanie było na styku, żeby przewaga gości była niska. Chcieliśmy ostatnimi siłami próbować wygrać. To się udało.
Na pozycji rozgrywającego w Pana drużynie wymiennie gra dwóch polskich rozgrywających. Marcin Flieger jest bardziej doświadczony, ale ten mecz to był dzień Jakuba Schenka.
- Myślę, że bardzo pomogło nam to, że przygotowywaliśmy się do tego meczu dwa tygodnie. Obaj rozgrywający wiedzą o co chodzi w tej grze, szczególnie w ataku. Dzisiaj po prostu trzymaliśmy się wypracowanej taktyki, a to przyniosło sukces.
Pana zespół będzie grał teraz na wyjeździe z AZS Koszalin. Ma Pan już jakiś pomysł na ten mecz?
- Zaczniemy od tego, że w poniedziałek wylejemy kubełek zimnej wody na zespół. Przygotujemy się przede wszystkim mentalnie do tego spotkania. W Koszalinie zawsze trudno się gra. Z Qyntelem Woodsem ten zespół ma naprawdę duży potencjał w ataku. Aby wygrać, musimy być przygotowani taktycznie i mieć energię, żeby grać w obronie.